TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 16 Kwietnia 2024, 12:55
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pochwała twórczości

Pochwała twórczości

W jednej ze sztuk Mrożka jak refren powraca pewna scena. W karczmie siedzi grupa znudzonych chłopów. Ktoś przerywa długie milczenie i rzuca propozycję: a może byśmy coś zaorali? - A na ten przykład co? - ktoś odpowiada pytaniem. - A ten kawałek pod lasem pada propozycja. - Eee nieee! Po jakimś czasie znowu ktoś pyta: a może byśmy coś zasiali? - A na ten przykład co? - A ten kawałek. - Eee nie. I znowu popadają w marazm.

Ta scena jest może przerysowana, ale doskonale ilustruje współczesny ludzki marazm, stagnację, lenistwo, czy brak wiary w sens wszystkiego co się robi.
Mężczyzna, jeszcze młody, ale już pogrzebany, już umarł, już uciekło z niego życie. Wstaje rano, bo musi. Idzie do pracy, odstoi, czy odsiedzi swoje - trzeba przecierpieć, bo nikt pieniędzy za darmo nie da. Potem wróci do domu, zdejmie buty i włoży rozdeptane kapcie. Położy się w fotelu, ustawi na swoim brzuchu paczkę chipsów i zacznie oglądać telewizję, co chwila zmieniając kanały. Być może czasem urozmaici rytm swego życia kupując gazetę, ale w rodzaju tych, gdzie dziennikarze celowo ograniczają swój słownik do kilkuset wyrazów, by nie stawiać ludzi przed trudną i wymagającą koniecznością myślenia. Telewizyjna mozaika i gazetowy brukowiec. A gdzie miłość, przyjaźń? Gdzie rodzina, żona, dzieci? Gdzie?
Kobieta, jeszcze młoda, ale już przegrała. Cały dzień w szlafroku, wałki na głowie, zero makijażu, żadnej dbałości o siebie, urodę, elegancję i szyk. Bo niby dla kogo? Dla męża? Nonsens.
Tu też się pytam, gdzie podziała się przyjaźń, miłość? Gdzie podział się człowiek. Wydaje się, że ogarnia nas coraz większy marazm, apatia i stagnacja. Nic się nie chce, nie ma sensu. Po co, dla kogo, w imię czego?
Ludzkie serca obrastają tłuszczem nieczułości i niewrażliwości. Klapki na oczach, mózg się kurczy. Dlatego rozeznając ten stan rzeczywistości, chcę w tym słowie wygłosić pochwałę twórczości. Twórczości w przyjaźni i miłości. Twórczości w życiu. Niedawno słyszałem relację pewnej maturzystki. Wracała po skończonym nabożeństwie rekolekcyjnym dla młodzieży do domu. Na przystanku autobusowym była świadkiem następującej sceny. Młody pijany mężczyzna, określany przez dziewczynę mianem „byczka”, szarpie się z kobietą, najprawdopodobniej z żoną, bije ją. Przyjeżdża autobus. Nasz byczek rozsiada się, by po kilku sekundach zapaść w pijacki sen. Kobieta kasuje bilety. Za siebie i męża. Z trudnością trafia trzęsącymi się rękoma w otwór kasownika.
Co ma robić w tej sytuacji dziewczyna? Przemówić do rozsądku? Komu – pijanemu człowiekowi? Rzucić się na niego z pięściami albo paznokciami? Zawołać policję? Każdy z nas w tej sytuacji doświadczy jakiejś wewnętrznej niemocy, bezsilności. No bo co zrobić?
W czasie tych samych rekolekcji spotkałem po wyjściu z kościoła małego - może sześcioletniego chłopczyka. Nie należał on do tych, którzy brali udział w rekolekcjach. Była pusta ulica. Dziecko, cienko ubrane, brudne, zaniedbane, spojrzało na mnie i zapytało: PAN się nazywa Pan Jezus? - Nie - odpowiedziałem, ale dziecko nawet już na mnie nie spojrzało. Nie słuchało odpowiedzi, myślami będąc już gdzieś indziej. Powiedziało, rzuciło w niewiadomym kierunku, słowa: „Jak zimno”, poprzedzając to lakoniczne stwierdzenie rzuconym „mięsem”, którego nie powstydziłby się Linda w produkcjach Pasikowskiego.
Co miałem robić? Jak się zachować? Każdy z nas, przy wielu okazjach doświadcza swojej niemocy, bezsiły i bezradności. I wtedy wycofujemy się. Zamykamy się we własnym światku z ograniczonym horyzontem zainteresowań. Tępieje nasza wrażliwość, bo stępieć musi, by dało się przeżyć. Szukamy jakiś racjonalnych uzasadnień, które w naszym mniemaniu nas usprawiedliwiają, a winę przerzucają na kogoś innego. No niech ten rząd coś wreszcie zrobi. Co na to wszystko policja? Gdzie są rodzice tego dziecka? Proszę, oto mamy skutki liberalizmu!
Możemy jeszcze winnych poszukać wśród żydów, masonów, cyklistów i Unii Europejskiej. Możemy szukać na wschodzie i zachodzie. A potem wrócić do chipsów i telewizji, gruszkę sobie zjeść i piwko „obalić”. Wcześniej zobaczyć oczywiście, czy wszystkie cztery zamki drzwi naszego domu są dobrze zamknięte.
Jest to jakieś rozwiązanie sytuacji, ale bardzo marne i połowiczne. W ten sposób przyznajemy się do porażki i przegranej. Uderza to w naszą ludzką godność. Gdzieś na dłuższą metę prowadzić będzie to do jakiejś znieczulicy, braku wrażliwości, prymitywizmu, jakiejś łatwizny życiowej.
To wielka tragedia człowieka, gdy na każdą propozycję „zróbmy coś, zmieńmy, zacznijmy działać”, odpowiemy jak mrożkowi chłopi: eee nieee, po co? Nie wyjdzie. Nie ma sensu. Tragedia, gdy zaspokoi ich „nasza mała stabilizacja”.
Chcę w tym momencie podnieść głos i zaprotestować. W imię godności i honoru człowieka: nie tędy droga. Nie wolno człowiekowi samego siebie skazywać na przegraną. Nie wolno mówić: nie uda się, nie ma sensu. To sprzeciwia się nie tylko ludzkiej godności, ale i przykazaniom Boga. I to tym najpierwszym. Bo pierwsze przykazanie Boga, jakie znaleźć można w Piśmie Świętym, to przykazanie: czyńcie sobie ziemię poddaną. To Bóg mówi: bierzcie sprawy w swoje ręce. Kształtujcie oblicze tej ziemi, tego kraju, tego miasta, tych ludzi i dzieci.
Ma to sens, ma to znaczenie i co ważne: może się udać. Nie musimy przegrywać, możemy wygrać i zwyciężyć. Tylko trzeba urządzić pogrzeb. Pogrzeb zbiorowy dla świętej pamięci „niemożliwości”, dla świętej pamięci „nie chcę mi się”, i dla świętej pamięci „bez sensu”. Głęboko zakopać, a wcześniej przebić osikowym kołkiem. I zacząć tworzyć lepszy świat. Warto zacząć od samego siebie. Spojrzeć krytycznie w lustro. Może pójść do fryzjera, może do dentysty. Później posprzątać w domu, ale tak gruntownie, jak się nie sprząta nawet na Wielkanoc.
Dalej – wykąpać się po robocie i elegancko się ubrać. Wziąć do ręki książkę i odkryć, że jeszcze potrafi się czytać. Następnie umówić się z własną żoną na randkę, do kina (kiedy byliście ostatni raz?) albo kawiarni. W każdym razie na pewno powiedzieć jej: „kocham cię”. Znów pytam, kiedy to ostatni raz robiłeś? Dalej pójść na spacer, samotnie bądź z żoną, i zastanowić się, co tworzyć dalej.
Tu twoja twórczość może iść w najprzeróżniejszych kierunkach. Wiadomo, że nie zrobisz wszystkiego, więc trzeba wybierać. Założysz klub krótkofalarski. Zbierzesz chłopaków z osiedla i dasz im fascynujące zajęcie szukania w eterze egzotycznych krajów, nawiązywania łączności i wymiany kart QSL. Nawet nie pomyślą, że mogliby w tym czasie broić i demoralizować się. Albo umiesz tańczyć i poprowadzisz kurs tańca towarzyskiego, ginie ta umiejętność w narodzie, warto to ratować. Będziesz uczył jak w radości spędzać czas, jak się bawić. Albo w piwnicy otworzysz modelarnię. Przyciągnie wielu chłopaków. Albo ogłosisz powstanie Fan-Klubu książek pani Małgorzaty Musierowicz. Możesz liczyć na zainteresowanie wielu dziewcząt, ale nie tylko. Wielu jest czytelników i wielbicieli „Jeżycjady”. Zrobicie potem swoją stronę w Internecie. A może założysz gazetę, taką lokalną, osiedlową, piszącą o naszych, zwykłych sprawach? A może zostaniesz wolontariuszem w hospicjum? Poświęcisz trochę czasu w tygodniu, by zaopiekować się umierającymi albo wesprzeć i wyręczyć w czymś rodzinę chorego. A może wystartujesz w wyborach samorządowych? Może powołasz fundację, otworzysz szkołę? Może zaczniesz pisać wiersze, malować, robić zdjęcia? Jeździć rowerem, zbierać podpisy, protestować, ubiegać się, starać, troszczyć? Można to wszystko, można i tysiące innych rzeczy. Twórczość jest nieograniczona. To wszystko może sprawić, przy zrywie nas wszystkich, że świat się zmieni i będzie lepiej.
Ale nie tylko o to chodzi, by świat stał się lepszy. Chodzi też o ciebie, byś poczuł się bardziej człowiekiem. By twoje życie nabrało smaku, by stało się głębsze. Byś poczuł się współpracownikiem Boga w dziele dokańczania świata. Byś wiedział, że żyjesz.

Ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

Rekolekcje wielkopostne (1) - Pochwała życia. Pochwała wolności

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!