TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 11:56
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Zmartwychwstali - Świadectwa wielkanocne

Zmartwychwstali - Świadectwa wielkanocne

Czy Wielkanoc to tylko kolejna rocznica zmartwychwstania? Robienie pisanek, lukrowanie mazurków i Lany Poniedziałek? Zdecydowanie nie. Oto świadectwa tych, którzy doświadczyli, że moc Zmartwychwstałego oddziałuje na ich konkretne życie. 

Konkretne problemy, konkretnych osób. Już teraz. Nie dopiero po śmierci.

 

Majka. Miasto z rubinów i szmaragdów

Miałam 20 lat i moje życie leżało w gruzach. W szkole szło mi świetnie, miałam pasje i chłopaka, w którym byłam zakochana bez pamięci. Wszystko zaczęło sypać się po maturze. Dwa razy nie dostałam się na wymarzone studia, a potem kiedy przyjęto mnie na płatne, zaoczne, wyrzucono mnie z nich po pierwszym semestrze. Nie miałam pracy. Ale nie to było najgorsze. Pewnego wieczoru, mój chłopak przyszedł i powiedział, że się zakochał w innej dziewczynie i że z nami koniec. Byliśmy ze sobą 3 lata. Wtedy kompletnie się załamałam. Nic nie miało już dla mnie sensu. Moje życie choć fizycznie trwało, dla mnie wydawało się skończone. Wszyscy mówili mi, że prawdziwa, wielka miłość dopiero przede mną, ale ja w to nie wierzyłam. Choć bardzo chciałam odkochać się w Tomku, nie mogłam. W każdym chłopaku szukałam jego. W czasie Wielkiego Tygodnia poszłam do spowiedzi i opowiedziałam spowiednikowi, że mam już dość. Opowiedziałam jakie mam problemy i dodałam: moje życie leży w gruzach. On na to, że jest w Starym Testamencie taki fragment, że Bóg odbuduje zburzoną Jerozolimę i kiedy to zrobi to ona będzie jeszcze piękniejsza niż wcześniej. Że odbuduje ją z  rubinów, szmaragdów i złota. Powiedział, że za kilka dni będzie Wielkanoc i że Chrystus, który pokonał śmierć, może odbudować moje życie, tak jak tą zburzoną Jerozolimę. Żeby w Wielkanoc szczególnie Go o to prosić. A kiedy odbuduje będzie ono jeszcze piękniejsze niż wcześniej. Jest tylko jeden warunek: muszę Go o to prosić i zaufać Mu. I nie poganiać Go, tylko czekać aż odbuduje moje życie w czasie, który wybrał. Ta spowiedź mnie odmieniła. Rok później nie tylko się odkochałam w moim byłym chłopaku, ale dostałam się na studia o jakich nie miałam nawet odwagi marzyć i je skończyłam. I choć przychodziły różne problemy, dziś mogę powiedzieć, że Bóg odbudował moje życie jak tę zburzoną Jerozolimę. Wciąż odbudowuje. I wciąż moc zmartwychwstania wprawia mnie w ogromne zdumienie.

 

Artur. Epilepsja to nie koniec świata

Kiedy byłem mały wszedłem na segment i z niego zeskoczyłem. Silne uderzenie  głową o kant ławy poskutkowało epilepsją. Kiedy poszedłem do szkoły wciąż miałem ataki padaczki. Dzieciaki śmiały się ze mnie. Nie miałem kolegów. Potem kiedy dojrzewałem, nie mogłem nawet marzyć o dziewczynie. Przestałem się uczyć. Poszedłem do zawodówki. Szybko mnie z niej wyrzucili. W drugiej koledzy strasznie naśmiewali się z mojej choroby i odszedłem sam. Wreszcie trafiłem do psychologa i on kazał mi pójść do liceum wieczorowego. Czułem, że nie podołam, ale nie tylko dobrnąłem do matury, ale i nieźle ją zdałem. Jednak czułem się strasznie nieszczęśliwy. Nie wiedziałem co mam dalej robić. Nie chciałem całe życie być odrzucany. Wtedy trafiłem do księdza, który powiedział, że przydałaby mi się jakaś wspólnota przy kościele. Przyłączyłem się do jednej i choć bałem się, że jej członkowie będą mnie traktować jak piąte koło u wozu, ona odmieniła moje życie. Jeden z braci wspólnotowych był neurologiem, zaproponował, że mnie zbada. Przepisał mi nowe leki w innych dawkach i od 10 lat nie miałem ani jednego ataku padaczki! Siostra ze wspólnoty była bankowcem. Kiedy usłyszała, że marzy mi się własna firma introligatorska doradziła mi jaki wziąć kredyt i jak go uzyskać. A potem jak go spłacić. Rozpocząłem studia zaoczne. Firma działała i rozwijała się. Kupiłem samochód, zbudowałem dom. Zacząłem szukać dziewczyny. Uwierzyłem, że wszystko może się odmienić, bo doświadczyłem tego na własnej skórze. Wszystko co najlepsze w moim życiu, przyszło do mnie przez Kościół, choć nie pochodzę z wierzącej rodziny. Pomocy Boga doświadczałem poprzez braci z mojej wspólnoty, poprzez księdza, który mnie do niej skierował. Oni wszyscy pomogli mi uwierzyć, że Chrystus zmartwychwstał po to, żebym ja mógł żyć i jak mówi Ewangelia: miał życie w obfitości. Pomimo padaczki. I dziś mam takie życie. W obfitości. To jest prezent od Zmartwychwstałego. 

 

Basia. Nowa filiżanka

Blisko 2000 lat temu Chrystus pokonał śmierć. Przez większość swojego życia zgadzałam się z tym, ale nie wiele to dla mnie znaczyło. Tak samo jak niewiele znaczyła dla mnie Wielkanoc. Wolałam Boże Narodzenie. Do czasu kiedy zupełnie zaczęło rozpadać się moje małżeństwo. Nie rozpadło się ostatecznie, ale trwanie w takim związku odbierało mi chęci do życia. Pewnego dnia usłyszałam o katechezach Drogi Neokatechumenalnej. Na plakacie, który je reklamował napisano: „jeśli masz problemy w małżeństwie – przyjdź”. Poszłam, choć nie bardzo wierzyłam, że to coś da. Tam usłyszałam, że Chrystus pokonując śmierć, pokonał wszystko co mnie zabija i niszczy tzn. wszystkie moje grzechy, kompleksy, to co mnie ogranicza, co poraniło mnie w czasie mojego życia i spowodowało głębokie urazy. Że może mnie uwolnić ze wszystkiego co odbiera mi chęci do życia. Że może pomóc mi odnaleźć sens – cudowny sens, bo tak to właśnie dokładnie określono – w tym co według mnie sens i piękno już straciło. Wydawało mi się, że jestem za stara, by w to wierzyć, ale bardzo pragnęłam, by moje życie się odmieniło. Bardzo chciałam doświadczyć tej mocy zmartwychwstania, o której tam usłyszałam. Postanowiłam zaryzykować, w końcu nic nie miałam do stracenia, a wszystko do zyskania gdyby się udało. Prosiłam Boga tylko o to by moje małżeństwo, które przypominało mi potłuczoną filiżankę, po prostu wziął i jakoś posklejał. Żeby jakoś funkcjonować. Bóg nie działał jednak magicznie, tylko stopniowo. Przez pewien czas. Dziś mogę powiedzieć, że nie wyobrażałam sobie, że Bóg nie oddaje naprawionych, posklejanych filiżanek, tylko… daje całkiem nową. Mąż ten sam, z tym samym charakterem, małżeństwo to samo – ale odnowione, odmienione tak, jakby było całkiem nowe. To jest ta moc zmartwychwstania: moje małżeństwo było umarłe, a żyje. Moja rodzina żyje. Chrystus pokonał tę śmierć.

Michał Widurski 

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!