TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 16:55
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W obliczu wroga

W obliczu wroga

Oaza Refidim dała Izraelitom zaspokojenie pragnienia i schronienie, ale nie przyniosła im spokoju. Szybko pojawiło się nowe zagrożenie. Wiązało się ono z ludem Amalekitów. Czy wodzowie tego szczepu obawiali się, że Hebrajczycy mogą zawłaszczyć oazę dla siebie? Być może sądzili, że ten naród, jak inni koczownicy chce zająć należące do nich terytoria.

A może uznali, że ta grupa wędrowców stanowić będzie łatwy łup. Cokolwiek by nie przypuszczać wiadomo jedno: lud Amalekitów wyruszył do walki przeciw Hebrajczykami. Zgromadził swe wojska, aby pokonać i zniszczyć tych, którzy pojawili się na ziemi uważanej przez Amalektów za własność. Tym samym po raz kolejny życie ludu Bożego znalazło się w poważnym niebezpieczeństwie. Groziło mu unicestwienie, a w najlepszym wypadku niewola.

Nadzieja w Bogu
W tej sytuacji Mojżesz wezwał swój lud do walki. Izraelici po raz pierwszy mieli podjąć bitwę. Stanąć naprzeciw przeciwnika i bić się z nim jak równy z równym. Zanim ruszono naprzeciw wroga, Mojżesz zwrócił się do Jozuego. To on miał kierować oddziałami Izraela. Jemu również powierzył decyzję o wyborze ludzi, którzy będą walczyć w obronie całego narodu. Jozue miał zgromadzić najdzielniejszych mężczyzn gotowych do walki, ludzi o mężnym sercu, nie lękających się wroga, silnych i zdolnych do zmagań z przeciwnikiem. Przygotowania do starcia zaczęto więc w taki sam sposób w jaki postępował każdy lud przygotowujący się do wojny w obronie swego życia. Mojżesz nie pozwolił Izraelitom na bierne czekanie. Dla niego wiara w Boże prowadzenie nigdy nie łączyła się z biernością i bezczynnością. Trzeba było wykonać pierwszy krok na drodze prowadzącej do ocalenia.  Zrobić to, co mieściło się w ludzkiej mocy i możliwościach. Czyniąc tak Mojżesz jednocześnie wskazywał na konieczność położenia ufności w Bogu. Przypominało o tym już imię człowieka, który miał prowadzić Izraelitów do walki. Był to Jozue. Do tej pory jego osoba zdawała się być w cieniu Mojżesza i Aarona. Pojawił się dopiero teraz, choć cały czas wędrował razem ze ludem Izraela, niosąc w swym sercu jego zmagania i radości. Szedł razem z tymi, którym noc paschalna otworzyła drogę do wolności. Był obecny w chwili, gdy Bóg pokonał Egipcjan nad wodami morza i przeprowadził Hebrajczyków na drugi brzeg. Widział chwile buntu i niezwykłe znaki, przez które Bóg ocalał swój lud. Te wszystkie wydarzenia sprawiały, że w jego sercu wzrastała wiara. To ona czyniła go zdolnym, by stanął na czele ludu walczącego o swe życie. To ona przepełniała go duchem odwagi, który połączony z mężnym sercem czynił go zdolnym do tego, by przeciwstawić się ludziom, którzy chcieli zgotować zagładę Hebrajczykom. Przez ową wiarę był znakiem dla walczących. Jego osoba łączyła w sobie męstwo i ufność w Bogu. Gotów był, bez wahania ruszył naprzeciw Amalekitów. Jako wódź wojsk Izraela pokładał nadzieję w Bogu i na Nim opierał swe działanie. Ważną wskazówką dla walczących było także imię ich wodza. To imię znaczy Jahwe zbawia, Jahwe ocala, Jahwe jest wspaniały, ratuje, pomaga. Ten, który prowadził Izraelitów do boju całą swą osobą zapowiadał wsparcie Boga, przypominał, że On sam będzie zmagał się o swój lud z przeciwnikiem i pokona go, przynosząc Izraelitom ocalenie. Idąc na czele zbrojnych hufców Jozue zwiastował, iż Hebrajczycy zobaczą niezwykłe dzieła Boga i po raz kolejny ujrzą Jego pełne zbawczej mocy działanie.

Duchowe zmaganie
Mojżesz nakazując Jozuemu ruszyć do walki zapowiedział jeszcze jedno. Gdy Izraelici ruszą naprzeciw wrogów, on sam stanie na szczycie góry. Będzie tam trzymał w swym ręku laskę zwiastującą moc Bożą. Tę samą laskę, za pomocą której dokonywał znaków przed faraonem w Egipcie, którą wyciągnął nad wodami morza, gdy Egipcjanie ścigali Izraela, by go zniszczyć, laskę, za pomocą której wyprowadził wodę ze skały. Stanie z nią wysoko, aby przypominać Hebrajczykom moc Boga jakiej doświadczyli w Egipcie i podczas wędrówki przez pustynie w chwilach zagrożenia. Ta pamięć wzmocni ich siły, doda im odwagi, a jednocześnie będzie podstawą nadziei, że i tym razem Bóg nie opuści swego ludu w godzinie niebezpieczeństwa, ale okaże swą potęgę i przyjdzie mu z pomocą. Mojżesz stanie z ową laską na górze, aby był dobrze widziany przez zmagających się z wrogiem Izraelitów. Ale uczyni tak nie tylko dlatego. Stanie tam również po to, by widząc przebieg walki zanosić do Boga modlitwę, aby wstawiać się do Niego za ludem Izraela. Z tego miejsca będzie wołał i przypominał Wszechmogącemu o zmaganiach Jego dzieci, wołał o ratunek dla nich, o wybawienie z grożącego im niebezpieczeństwa. Tym samym Mojżesz nie uchylał się od walki, ale podejmował duchowe zmaganie, stanowiące o zwycięstwie jakie miało się dokonać rękoma mężów prowadzonych przez Jozuego.

Wzniesione ręce
W tej decydującej godzinie Mojżesz nie pozostał sam. Wspierali go Aaron i Chur. Oni zdawali sobie sprawę, że nie mogą zostawić Mojżesza samego, że w tym szczególnym czasie potrzebuje ich wsparcia, pomocy, aby nie ustał w podjętym zadaniu. Podczas gdy w dolinie toczyła się zacięta walka, to równie silne zmaganie toczyło się na szczycie góry. Jego znakiem były ręce Mojżesza wzniesione ku niebu. Przez nie spływała moc Boga na Hebrajczyków ścierających się w bitwie z Amalekitami. Gdy Mojżesz wznosił swe ręce wtedy Izraelici zwyciężali, ale gdy słabł i jego ręce opadały wtedy przewagę uzyskiwał wróg. Siły hebrajskich żołnierzy do odniesienia zwycięstwa nad wrogiem nie wystarczały, potrzebna im była duchowa moc, wewnętrzna siła płynąca od Boga uzyskiwana przez wstawiennictwo Mojżesza. Ale to przekraczało możliwości jednego człowieka. Mojżesz był zbyt słaby, by tego dokonać. I pewnie by ustał ulegając zmęczeniu, gdyby nie Aaron i Chur. Oni przygotowali kamień, na którym usiadł osłabiony długim zmaganiem, a następnie podparli jego ręce. Teraz wspierany przez nich Mojżesz nie ustawał w swym zadaniu. Wyjednywał łaski potrzebne dla zwycięstwa Izraela. Dzięki jego modlitwie i ofierze wspieranej przez Aarona i Chura Hebrajczycy pokonali swych wrogów. Obdarzeni Bożą mocą znaleźli ocalenie. Ale ta walka przyniosła ze sobą coś więcej niż tylko zwycięstwo. Dzięki niej Izraelici nauczyli się wzajemnej solidarności, wsparcia w zmaganiach związanych z pokonywaniem przeszkód na drodze prowadzącej do Ziemi Obiecanej. Gdy zdolni do walki wychodzili naprzeciw wroga Mojżesz wspierany przez Aarona i Chura wznosił modlitwę do Boga. Amalekici nie zostaliby pokonani, gdyby do walki nie przystąpił Jozue prowadzący ich do boju, ale i on nie odniósłby zwycięstwa bez modlitwy Mojżesza, ten zaś stałby się bezsilnym gdyby nie wsparcie Aarona i Chura. Tym samym każdy z nich miał swój udział w zwycięstwie nad wrogiem i ocaleniu narodu. Sami, choć każdy z nich odznaczał się bądź szczególnymi cechami bądź siłą, byli zbyt słabi by osiągnąć sukces. Dzieląc się zadaniami i współpracując ze sobą stali się zwycięzcami. Nie mniej wszyscy zdawali sobie sprawę, że źródłem ocalenia była moc łaski płynącej od Boga oraz posłuszeństwo Jego słowu, którzy w Jego imieniu przekazywał im Mojżesz.

tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!