TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 07:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W harmonii z dziećmi

W harmonii z dziećmi

Św. Urszula Ledóchowska, której 150. urodziny świętujemy w tym roku, uważała, że „uśmiech, pogoda ducha i dobroć to wiarygodne świadectwo więzi z Chrystusem”. Dziewięć sióstr urszulanek posługuje w Sycowie starając się realizować testament Założycielki.


Od jak dawna siostry posługują w Sycowie?
S. Gabriela: Do Sycowa jako zgromadzenie przyszłyśmy w 1958 roku. Ten dom i całe gospodarstwo, było tutaj około ośmiu hektarów ziemi, zostały odkupione od sióstr boromeuszek, które były tu przed nami. Siostry na początku zajmowały się gospodarstwem, bo to był ich główny środek utrzymania, i prowadziły ochronkę, ale to była bardziej pomoc sąsiedzka w opiece nad dziećmi. Później przekształcało się to w świetlicę, przez chwilę dom dla sierot, później już w czasach nam bliższych, ukształtowało się jako przedszkole, które spełnia odpowiednie standardy. Niemal od początku była też katecheza, najpierw w salkach tu przez nas wygospodarowanych przez lata, potem salki katechetyczne przy parafii, teraz siostry katechizują w szkołach (obecnie dwóch podstawówkach i gimnazjum). W pracy przedszkolnej pomaga nam także personel świecki, żebyśmy mogły sprostać oczekiwaniom. Chętnych do przedszkola jest bardzo dużo, teraz już mamy czy ojcowie, którzy tutaj chodzili do przedszkola przyprowadzają teraz swoje dzieci. Mamy więc pewną ciągłość.

Czy przedszkole i dom zakonny to jeden budynek, czy jest to w jakiś sposób podzielone?
Jest to jeden budynek, nie da się osobno, tym bardziej, że mamy wspólną kuchnię. Dwa lata temu oddałyśmy część naszych pomieszczeń na potrzeby przedszkola, żeby była możliwość przyjęcia większej ilości dzieci, bo było takie zapotrzebowanie i cicha prośba rodziców.

Nie tęsknią siostry w związku z tym za cichym, typowo klasztornym życiem w odosobnieniu?
Nie, wręcz kiedy jest cicho, to jakby czegoś nam brakuje. Żyjemy tym rytmem przedszkolnym, to już weszło w charakter naszego domu, żyjemy w harmonii. Mamy około 20 takich domów, gdzie są przedszkola i w większości przenikają się one z klauzurą zakonną, w jednym budynku. 

Można powiedzieć, że prowadzenie przedszkoli jest specjalizacją sióstr urszulanek?
Tak, bo Założycielka nasza od tego wyszła i taką potrzebą jej serca było wychowanie dzieci, na dobre żony, dobrych mężów, na dobrych obywateli i tą podstawową komórkę, jaka jest rodzina nasza Założycielka od razu objęła szczególną opieką, tworzyła ochronki, przedszkola, domy dziecka, tak samo nacisk też kładła na troskę o młode pokolenie, które wkracza w życie dorosłe, a więc zakładała Sodalicje Mariańskie dla pań, w Łodzi powstawały też takie ośrodki kształcenia katechetek, gdzie siostra była koordynatorką świeckich dziewcząt, które były nośnikami dobrych wartości - życia dobrej patriotki, Polki, matki.


Jak Siostra widzi na przestrzeni lat zmiany w uwarunkowaniach społecznych i potrzebach ludzi względem posługi sióstr?
Myślę, że same potrzeby ludzi nie zmieniły się wiele, bo ludzie poszukują, są czasami bardzo bezradni - to jest ubóstwo naszych czasów. Dlatego czasami delikatnie trzeba ich naprowadzić, podpowiedzieć możliwości, gdzie szukać, bo czasem wystarczy drobna podpowiedź, żeby ukierunkować ludzi, a czasami trzeba dużo żmudnej pracy. Nie chodzi o wielkie nawracanie, bo nikogo się siłą nie przyprowadzi do Boga, ale o takie otwarcie ludziom oczu na dobro. 

Mówiła Siostra o harmonii życia zakonnego i przedszkolnego, czy zatem życie duchowe zgromadzenia przenika do przedszkola?
Dzieci rozpoczynają dzień modlitwą, mają katechezę wczesnoprzedszkolną, jest też taki moment, kiedy idą do kaplicy z Najświętszym Sakramentem, którą mamy w naszym domu. Posiłki również rozpoczynają się modlitwą, więc jest taki mały ślad tego, że w takim, a nie innym przedszkolu są. Włączają się także rodzice, mamy wspólne modlitwy, niedzielne Msze Święte w parafii, wyjazdy pielgrzymkowe, gdzie dzieci widzą też postawę rodziców.


Jak wygląda na co dzień życie zakonne, wspólnotowe sióstr w wymiarze duchowym?
Każdy dzień zaczynamy za dziesięć szósta wspólnymi modlitwami. Zanim rozejdziemy się po wszystkich naszych dziełach apostolskich jest modlitwa brewiarzowa, mamy wspólne pół godziny medytacji nad fragmentem Pisma Świętego na dany dzień. Wspólną Mszę św. mamy raz na dwa tygodnie w naszej kaplicy, natomiast na co dzień uczestniczymy w parafii. Po południu również mamy wspólną modlitwę brewiarzową i pół godziny adoracji.

Czy mogłaby Siostra Przełożona podzielić się historią swojego powołania? Dlaczego wybrała Siostra akurat urszulanki?
Jestem z wykształcenia technikiem budowlanym, po szkole pracowałam kilka lat na budowie. I był taki czas mojego osobistego poszukiwania Boga, różne zawirowania, nie zawsze „po drodze” z Bogiem. Z natury natomiast jestem osobą dociekliwą, dlatego szukałam zaspokojenia swojej ciekawości, szukałam miłości na różne sposoby. Przyszedł taki czas, że byłam odpowiedzialna za remont swojego parafialnego kościoła, miałam wówczas różne duchowe dylematy. Przyszła mi wtedy taka myśl, że może Pan Bóg chce, bym budowała Kościół duchowy, a nie ten z kamienia. Zastanawiałam się, co to właściwie dla mnie znaczy. Ksiądz Proboszcz nie bardzo wiedział, jak mi pomóc, w końcu wysłał mnie na rekolekcje, a ja zgodziłam się, zależało mi tylko, żeby to było blisko, bo do dyspozycji miałam tylko weekendy. Zaproponował mi dwa adresy - do urszulanek w Pniewach i do szarytek w Rokitnie. Wybrałam Pniewy, bo były bliżej, a jak już raz tam trafiłam, nie mogłam się oderwać - ogarnął mnie niesamowity pokój i urzekła mnie radość i pogoda ducha sióstr. Kolejny kontakt to był testament Założycielki, który dosłownie pochłaniałam, za każdym razem coś innego odnajdując dla siebie. W swoje 25. urodziny wstępowałam do zgromadzenia, właśnie w Pniewach. W ubiegłym roku minęło dokładnie 20 lat od mojej posługi w zgromadzeniu. 

Habit urszulanek wygląda bardzo ciekawie. Skąd się wziął taki jego wygląd?
Jego historia jest bardzo prozaiczna. Założycielka będąc w krajach skandynawskich, w Danii zapatrzyła się na strój służącej, a ponieważ po powrocie, kiedy już było wiadomo, że wykształca się nowa gałąź urszulańska, nie miała wątpliwości, że tak powinien wyglądać nasz habit. 

Jak Siostra zachęciłaby młode dziewczęta do przyjrzenia się zgromadzeniu w kontekście własnego powołania?
Dzisiaj młodzi ludzie mają taki szeroki wachlarz propozycji, że bardzo często nie zastanawiają się nad tym, co jest głębiej. Dla wszystkich poszukujących drzwi są zawsze otwarte, mamy wiele propozycji rekolekcji, spotkań z siostrami. Każda dziewczyna, która chce się spełnić (marzyłam, żeby mieć dużo dzieci i mam ich 50 w przedszkolu), każda, która szuka czegoś więcej, odnajdzie się w naszym zgromadzeniu, które jest pełne życia, radosne i uśmiechnięte.

Z siostrą Gabrielą, Przełożoną, rozmawiała Anika Djoniziak

Julia Ledóchowska urodziła się 17 kwietnia 1865 w Loosdorf (Austria). W 1883 roku rodzina przeniosła się do Lipnicy Murowanej, koło Krakowa. W wieku 21 lat wstąpiła do klasztoru urszulanek w Krakowie. Tu, już jako matka Urszula, zajęła się przede wszystkim pracą pedagogiczną. W 1907 roku z błogosławieństwem Piusa X wraz z dwoma siostrami wyjechała do Petersburga, aby objąć kierownictwo internatu dla dziewcząt przy polskim Gimnazjum św. Katarzyny. W 1910 roku nad Zatoką Fińską powstał dom dla wspólnoty oraz gimnazjum z internatem dla dziewcząt. Wybuch I wojny światowej spowodował wydalenie jej z Rosji. Zatrzymała się w Sztokholmie, następnie w Danii. Wspólnie z wyjeżdżającymi z Petersburga siostrami zorganizowała szkołę dla skandynawskich dziewcząt, potem m.in. ochronkę dla sierot po polskich emigrantach. Włączyła się też w życie miejscowego Kościoła i środowiska oraz podjęła współpracę z Komitetem Pomocy Ofiarom Wojny, założonym w Szwajcarii przez Sienkiewicza. W 1920 roku petersburska wspólnota urszulanek wróciła do wolnej Polski i osiedliła się w Pniewach koło Poznania. Wkrótce potem otrzymała od Stolicy Apostolskiej pozwolenie na przekształcenie się w Zgromadzenie Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego - żyjące duchowością urszulańską oraz tradycją pracy wychowawczej jako uprzywilejowanego narzędzia ewangelizacji. Zgromadzenie szybko się rozwijało. Powstawały domy i dzieła w Polsce i na Kresach Wschodnich, od 1928 we Włoszech, od 1930 we Francji.
Uśmiech, pogodę ducha i dobroć uważała za szczególnie wiarygodne świadectwo więzi z Chrystusem. Gdy umarła w Rzymie, 29 maja 1939, ludzie mówili, że zmarła święta.
20 czerwca 1983 w Poznaniu Jan Paweł II beatyfikował ją. W 1989 roku zachowane od zniszczenia ciało bł. Urszuli zostało przewiezione z Rzymu do Pniew i złożone w kaplicy domu macierzystego. 18 maja 2003 w Rzymie Jan Paweł II kanonizował Urszulę.

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!