TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 12:09
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Trzy Anny i Dorota

Trzy Anny i Dorota

Cztery siostry ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo posługują wraz z osobami świeckimi w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Zdunach. Służą  chłopcom w różnym wieku i z różnym stopniem niepełnosprawności. Wszyscy oni garną się do nich.

Jakie były początki Waszego zgromadzenia? Kto je założył? Z nazwy (Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo) wiemy już, że miał coś z tym wspólnego św. Wincenty a Paulo .
Siostra Anna Buziak: Jeszcze przed naszym zgromadzeniem były Panie Miłosierdzia. Zaczęło się od kazania ks. Wincentego a Paulo, który wspomniał o biednej rodzinie potrzebującej pomocy. Okazało się, że cała wioska ruszyła z pomocą, co nie było rozsądne, bo oni potrzebowali raczej regularnej pomocy. Wtedy Duch Święty natchnął św. Wincentego do założenia świeckiego stowarzyszenia, które pomagałoby na stałe. 
Siostra Anna Świtalska: Św. Wincenty był kierownikiem duchowym pewnej kobiety, która była bardzo bogata i mianowała go kapelanem swego majątku. Święty postanowił wykorzystać to i zgromadzić bogate kobiety Paryża, by pomagały biednym i chorym odwiedzając ich w domach. Szybko jednak okazało się, że panie, które mają służbę nie radzą sobie z codziennymi obowiązkami, wtedy pojawiła się Małgorzata Naseau, (czyt. Nazo), nazywamy ją pierwszą Siostrą Miłosierdzia, która słyszała o takiej inicjatywie i zadeklarowała, że może usługiwać chorym. Wtedy Wincenty stwierdził, że może taka jest wola Boża, by to ubogie dziewczęta pomagały potrzebującym i poprosił św. Ludwikę de Marillac, by się nimi zajęła. Cztery młode kobiety zamieszkały więc u niej nazywając siebie siostrami.  
Siostra Anna Wojciechowska (przełożona): Dlatego współzałożycielką naszego zgromadzenia jest św. Ludwika de Marillac. Było to pierwsze czynne zgromadzenie, które wyszło za mury klauzury. Od początku bowiem św. Wincenty chciał, żebyśmy szły do ubogich, do domów, do chorych. Dlatego też, żeby móc wychodzić poza klauzurę składamy śluby roczne odnawiane, bo w XVII wieku to było nie do pomyślenia, żeby siostry wychodziły poza klauzurę. Dlatego Założyciel nie kazał nas nazywać zakonnicami, ale siostrami, które wychodzą i powracają. Wszędzie tam, gdzie pojawiało się jakieś ubóstwo szły nasze siostry, można też powiedzieć, że pierwsze „okna życia”, tzn. zajmowanie się porzuconymi, małymi dziećmi zapoczątkował właśnie św. Wincenty. 


Czy mogłaby Siostra powiedzieć coś o wspomnianej współzałożycielce, jest to święta mało znana? 
s. AW: Święta Ludwika była niechcianym dzieckiem, niewiele wiemy o jej rodzicach, szczególnie o matce, potem założyła własną rodzinę, ale została wdową. Właściwie od początku chciała się oddać Bogu na służbę, ale na drodze spotykała różne perypetie. Chciała wstąpić do zakonu klauzurowego, ale zdrowie jej nie pozwalało, jednak kierownicy duchowi podtrzymywali ją na duchu przekonując, że Bóg ma na pewno dla niej szczególne zadanie. Wszystko zmieniło się po wydarzeniu, które nazywamy „Światłem św. Ludwiki”, kiedy to Pan Bóg objawił jej, że będzie w zgromadzeniu, które będzie wychodzić z klasztoru i powracać. Z początku nie rozumiała tego, ale wszystko zaczęło jej się „rozjaśniać”, kiedy poznała św. Wincentego, który będąc jej kierownikiem duchowym, zaczął angażować ją w różne dzieła miłosierdzia. Wincenty poprosił ją potem, żeby zajęła się dziewczętami, które zaczęły się zgłaszać do zgromadzenia.

Czy na przestrzeni wieków zmieniły się potrzeby osób, do których jesteście posłane? 
s. AŚ:  Może zewnętrznie wiele tych potrzeb się zmieniło, ale cały czas są ubodzy i myślę, że to co najbardziej św. Wincentego poruszyło to głód Boga. W dzisiejszym świecie może się wydawać, że ludzie wszystko mają, ale tak naprawdę jest ogromy głód Boga, często nawet nieuświadomiony, bo ludzie ciągle czegoś szukają popadając w używki, przyjemności. Myślę, że współcześnie to jest dla nas szczególne wyzwanie.
s. AW: Cały czas zgromadzenie żyje tym charyzmatem odpowiadając na nowe formy ubóstwa. Siostry na całym świecie podejmują różne dzieła: pracują z chorymi na trąd, z prostytutkami, prowadzą wiele ośrodków opiekuńczych, czy pielęgnacyjnych, pracują w szpitalach i przedszkolach.

Skąd wzięła się potoczna nazwa zgromadzenia „szarytki” i dlaczego szarytki nie noszą szarych habitów?
Siostra Dorota Tyckun: Nazwa ta pochodzi od francuskiego „charite” (czyt. szarite), czyli „miłosierdzie”. Ludność Paryża patrząc na siostry, na ich działalność, widząc jak wychodzą do potrzebujących nazwali je siostrami miłosierdzia. To było dla nich bardzo zobowiązujące, dla mnie osobiście też było to ważne, kiedy szłam do zgromadzenia - czynić miłość i wiele więcej. 

Od jak dawna siostry szarytki prowadzą Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Zdunach?
s. AW:  Od 1867 roku, ale też dom ten zmieniał charakter. Na początku siostry zajmowały się chorymi, w czasie wojny też był tu szpital, w okresie międzywojennym siostry wydawały dodatkowo ponad sto obiadów ubogim. Potem przyjmowane były tu sieroty i dzieci upośledzone, siostry prowadziły również szwalnię i uczyły dziewczęta szyć, a swego czasu mieszkały tu sieroty Powstania Warszawskiego. Stopniowo, według potrzeb zmieniano charakter domu.  

Skąd siostry czerpią siły do trudnej pracy w tym domu?
s. AW: Myślę, że siostry się ze mną zgodzą, że tę siłę czerpiemy z kaplicy, z obecności Najświętszego Sakramentu – każdy dzień zaczynamy od modlitw, od Mszy św. Rozmawiałam ostatnio z pracującą u nas terapeutką, która mówiła, że nasza kaplica ma szczególny klimat i nawet największe rozrabiaki, jak do niej wchodzą to robią się grzeczne. Mamy szczególne nabożeństwo do Koronki do Miłosierdzia Bożego, więc pewnego Wielkiego Postu siostra Dorota zaproponowała, że możemy ją odmawiać wspólnie z podopiecznymi i pracownikami..

Jak narodziło się powołanie każdej z sióstr i dlaczego wybrałyście akurat szarytki?
s. AB: Chyba od kołyski wiedziałam, że będę zakonnicą, bo jako mała dziewczynka chodziłam z ręcznikiem kąpielowym na głowie udając zakonnicę. Z mojej rodzinnej parafii jest bardzo dużo powołań i kiedy te osoby, czy to księża, czy klerycy lub siostry zakonne przyjeżdżali do swoich domów, gościli na plebanii, przekonałam się, że to ludzie bardzo szczęśliwi i pełni radości. Opowiadali też historie swojego powołania, urzekało mnie to, że znałam te rodziny, nic nadzwyczajnego w nich nie było, ale jednak niezwykłe było to, że Pan Bóg ich powołał. Około ósmej klasy chęć wstąpienia do jakiegoś zgromadzenia mi przeszła, na początku szkoły średniej naśmiewaliśmy się jeszcze z sióstr, ale później, w czasach liceum często chodziłam ulicą, przy której stały stragany, a obok nich siadywali często biedni ludzie, bezdomni, niektórzy żebrali - wtedy zrodziła się we mnie taka potrzeba pomagania właśnie komuś takiemu. Znalazł się też pewien kapłan, który miał dwie siostry szarytki i „wciskał” mi foldery sióstr szarytek, na których odnalazłam właśnie zdjęcia takich osób, którym chciałam pomagać i dowiedziałam się, że świadczenie miłosierdzia najuboższym to charyzmat tego zgromadzenia. Czuję się teraz szczęśliwa i chciałabym do końca życia wytrwać w zgromadzeniu.
s. AW: Od początku chciałam zostać pielęgniarką i w ten sposób pomagać ludziom, więc kiedy nadszedł właściwy czas poszłam do szkoły pielęgniarskiej jednocześnie cały czas rozważając swoje powołanie. Należałam do Ruchu Światło-Życie, jeździłam na różne rekolekcje. Obserwując pielęgniarki w pracy widziałam, że mając swoje rodziny trudno im całkowicie oddać się chorym, a ja chciałam jak najwięcej dać im z siebie. W szkole często Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo pojawiały się na wykładach jako prekursorki pielęgniarstwa, dlatego też mój wybór padł na to właśnie zgromadzenie.  W nim nauczyłam się, że służąc ubogim służę Bogu. Sam św. Wincenty mówił  bowiem o metaforze medalu; z jednej strony jest ten potrzebujący, ubogi, a kiedy odwrócimy medal widzimy Jezusa. 
s. AŚ: Moja droga powołania była bardzo ciekawa, bo jako mała dziewczynka byłam mocno związana z siostrami szarytkami, radosnymi, gotowymi do poświęceń, utalentowanymi.  Zachwycała mnie perspektywa życia zakonnego, jednak w liceum odwróciłam się od Pana Boga i zerwałam kontakt z siostrami zostając buntowniczką. Po maturze wyjechałam na studia do Poznania i przełamując opór poprosiłam nasze siostry o znalezienie stancji w Poznaniu. Przez trzy lata mieszkałam u zakonnic omijając je szerokim łukiem, miałam dobrą pracę, ciekawe studia, ale wciąż mi czegoś brakowało, aż pojawiła się okazja wyjazdu z niepełnosprawnymi. To było to, ale wciąż gdzieś najpierw po cichu, a potem bardzo mocno Pan Bóg wzywał, a ja się broniłam. Kiedy już  zgodziłam się z Jego wolą i  zgłosiłam się do sióstr zaczęły  pojawiać  się problemy, w tym zdrowotne, ale to właśnie przezwyciężanie ich uświadomiło mi prawdziwość i piękno tego powołania.
s. DT: Pochodzę z rodziny wielodzietnej, jest nas trzynaścioro. Gdy brat poszedł do seminarium – wszyscy to bardzo przeżywali. Do kościoła się u nas zawsze chodziło, na wszystkie nabożeństwa. Jakiś czas potem dwie moje siostry (szalone dosyć) zaczęły jeździć do sióstr zakonnych na rekolekcje, a pozostałe rodzeństwo się z nich wyśmiewało, że jeżdżą do „pingwinów” i są dziwne. Wiele razy namawiały  mnie również na taki wyjazd, ale dałam się zaciągnąć dopiero pod jakimś praktycznym pretekstem, postanowiłam pojechać trochę poprzeszkadzać, pobroić. Tam przeżyłam szok, myślałam, że siostry tylko cały czas modlą się, klęczą na grochu i siedzą za kratami, a tu te zakonnice były „normalnymi osobami”, pogodne, uśmiechnięte, potrafiły żartować i rozmawiać na luzie.  Zobaczyłam, że można swoją postawą, (siostry prowadziły tam ośrodek szkolno-wychowawczy,) zwykłym przytuleniem dziecka, modlić się i świadczyć o Bogu. Potem pojawiła się możliwość pracy w Chełmnie, gdzie siostry opiekowały się niepełnosprawnymi – to był dla mnie czas przełomowy, próba pogodzenia się z tym, że jest na świecie ból i cierpienie, ale ja z łaski Boga mogę coś z tym zrobić.   

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Z siostrami szarytkami rozmawiała anika djoniziak

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!