TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 16 Kwietnia 2024, 10:56
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Sacro Speco franciszkowa Kana

Sacro Speco franciszkowa Kana 

sacro

Konwent Dolny  sanktuarium Sacro Speco di San Urbano

 

Jedną z wielu rzeczy, które mnie bardzo fascynują w Świętym Franciszku jest przeplatanie się w jego życiu momentów wspólnotowych, bo przecież w końcu założył zgromadzenie, które cechuje się życiem wspólnym, z momentami samotności, gdzie samotność w rzeczywistości jest przebywaniem z Bogiem. Może wyciągam pochopne wnioski, ale wygląda na to, że czasami Franciszek nie tyle chciał być bliżej Boga, co być może... dalej od swoich braciszków, którzy często go nie rozumieli.

Jak pisałem przed dwoma tygodniami, nawet Reguła była uważana przez wielu z nich za zbyt surową i próbowali nie dopuścić do jej zatwierdzenia w takiej postaci. Nie mogę też zapomnieć, jak podczas jednej z wizyt w Bazylice Świętego Franciszka w Asyżu z osłupieniem słuchaliśmy przewodnika, notabene franciszkanina, który opowiadał o depresji Świętego rozczarowanego brakiem zrozumienia u swoich współbraci. Pamiętajmy też, że Franciszek nie z czystej ekologicznej miłości poszedł głosić kazania ptaszkom, ale ponieważ bracia nie chcieli go słuchać. Jakiekolwiek by nie były motywacje, faktem jest, że Franciszek często udawał się w miejsca odosobnione, najczęściej w górach, aby tam nawet przez długi czas kontemplować Boga w samotności, skarżyć Mu się i szukać ukojenia i pociechy. 

W samym środku Italii

Jedno z takich miejsc znajduje się w pobliżu Narni, miasteczka, które chlubi się położeniem dokładnie w centrum Włoch. Najprawdopodobniej Franciszek po raz pierwszy pojawił się tam w 1213 roku podczas jednej z pierwszych wypraw ewangelizacyjnych na terenie Umbrii w towarzystwie kilku kompanów. Miejsce nosiło nazwę Speco di San Urbano, czyli Grota Świętego Urbana i tak też nazywa się dzisiaj. Nazwa Sacro Speco, czyli Święta Grota jest wspólna dla wielu miejsc, w których św. Franciszek upatrzył sobie takie właśnie szczeliny pomiędzy skałami, gdzie spędzał nieraz również całe noce. Grota św. Urbana spodoba się Franciszkowi i pozostawi tam kilku ze swoich braci i sam często będzie w to miejsce powracał, aby znaleźć spokój dla duszy, a także wytchnienie dla schorowanego ciała. 

Już po przybyciu na parking widać, że to miejsce wyjątkowe: figura Świętego jest otoczona tablicami, na których możemy odczytać (niestety w języku Dantego) cytaty z modlitw Franciszka i z Pisma Świętego, które pomagają nam wejść w ducha medytacji i pielgrzymki. Takie tablice znajdziemy na wszystkich ścieżkach wokół sanktuarium. Chyba nie trzeba przypominać, że miejsce to, podobnie jak inne na franciszkańskim szlaku, zachwyca prostotą i pokojem. Bo choć to samo centrum Italii, to na szczęście nie dociera tu zbyt wielu turystów, a już na pewno nikt przypadkowy.

Wizytę rozpoczyna się od konwentu dolnego, gdzie u wejścia do kościółka nad drzwiami wita nas fresk z Madonną z Dzieciątkiem Jezus w otoczeniu Franciszka i Klary. Wewnątrz kościółka w głównym ołtarzu jest ponoć drewniany krucyfiks z czternastego wieku. Piszę „ponoć”, bo kiedy ja nawiedzam Sacro Speco jest okres Wielkiego Postu i krzyż jest zasłonięty fioletowym płótnem. Po wyjściu z kościółka można wstąpić do konwentu, gdzie z malutkiego wirydarza mamy wspaniałą panoramę na umbryjską dolinę.

Cud jak w Kanie

Z Sacro Speco są związane liczne podania dotyczące cudownych wydarzeń, które miały mieć tutaj miejsce. Najbardziej znane z nich to oczywiście cud przemiany wody w wino.

Tak czytamy o tym w źródłach franciszkańskich: W czasie, kiedy Franciszek bardzo ciężko chorował w pustelni Świętego Urbana, spieczonymi ustami prosił o wino. Odpowiedziano mu, że nie ma nic wina, by mu dać. Wtedy kazał sobie przynieść wody i przyniesioną pobłogosławił znakiem krzyża. Zaraz straciła smak własny, a przybrała cudzy, przechodząc w ciało zdatne do innego użytku. Czysta woda stała się najlepszym winem, a to, czego nie mogło dostarczyć ubóstwo, dostarczyła świętość. Po skosztowaniu wina mąż Boży z wielką łatwością wyzdrowiał, z czego wynika, że owa cudowna przemiana wody w wino była przyczyną cudownego wyzdrowienia, a cudowne wyzdrowienie stało się świadectwem owej cudownej przemiany.

O innych cudach świadczyć mają ciągle obecni świadkowie: kasztanowiec i kolumna skalna, które możemy zobaczyć. Kiedy już wyjdziemy z konwentu udajemy się w górę, mijając stacje Drogi krzyżowej, a także przepiękną wyrzeźbioną w drzewie scenę Bożego Narodzenia z asystującym św. Franciszkiem, docieramy do konwentu górnego. Tam najpierw rzuca nam się w oczy właśnie potężny kasztanowiec po prawej stronie, a dopiero później konwent: malutka kaplica z przylegającą do niej jeszcze mniejszą celą po lewej. Pomiędzy kasztanowcem a konwentem górnym jest śliczna polana, a właściwie kaplica na świeżym powietrzu, ponieważ w skale, która zamyka polanę, wydrążono małą grotę, a w niej stoi malutki ołtarz do celebracji Eucharystii. Nie brakuje również drewnianych ławeczek dla wiernych i miejsce to przypomina doskonale mi znane klimaty z Eremo delle Carceri. Wracamy do tego, co szumnie nazywa się konwentem górnym, a jest właściwie kapliczką z jednym malutkim okienkiem, dzięki któremu możemy dostrzec freski przedstawiające opisany wyżej cud przemiany wody w wino. Cela, w której Franciszek miał przebywać, kiedy schorowany nie mógł nawet poruszać się o własnych siłach jest zamknięta. Tuż przy niej znajduje się kolumna, a właściwie kawał skały zwieńczony krzyżem. To na tej skalnej kolumnie miał przysiąść anioł, by pocieszyć Franciszka, który w końcu odzyskał siły po spożyciu powstałego z wody wina. Biograf Franciszka Tommaso da Celano opisuje, że kiedy Franciszek odzyskał siły po chorobie i opuszczał Sacro Speco, podpierał się początkowo kijem, który później wbił w ziemię. I z tego kija miał rozrosnąć się imponujący kasztanowiec, który dzisiaj podziwiamy.

Na samym końcu i na samej górze znajduje się właściwe Sacro Speco św Franciszka: szczelina w skale z prostym, uczynionym z patyków krzyżem. To tam Franciszek szukał kontaktu z Bogiem, a i dzisiaj można tam spotkać samotnych, pogrążonych w modlitwie ludzi. Bo jeśli potrzebował takich chwil Biedaczyna z Asyżu, który nawet w cudzie przemiany wody w wino podobny był do Jezusa swojego Mistrza, to o ileż bardziej potrzebujemy takich chwil i miejsc my, w których to podobieństwo tak łatwo się zaciera.

Tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!