TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 04:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Reputacja

Reputacja

Polak - katolik. Dobry katolik. Porządny katolik. Nienaganny. Poprawny. Ułożony. Z dobrą reputacją. Bo reputacja to jest ważna rzecz. Reputacja ojca rodziny, reputacja matki Polki, reputacja nauczyciela, organisty, kościelnego, księdza. Reputacja porządnej dziewczyny z porządnego domu albo po prostu porządnej dziewczyny, czy porządnego chłopaka. Dobra reputacja jest jak dobra poduszka – zapewnia spokojny sen. Jest stabilizacja, więc jest dobrze. A że nijak ma się to do rzeczywistości pełnej drobnych przestępstw dnia codziennego; małych tylko dlatego, że brak okazji do wielkich i spektakularnych upadków? Kto by się tym martwił. Grunt, że społeczeństwo (lokalne oczywiście) ma nas za dobrych, porządnych, moralnych. Mamy ugruntowaną pozycję. A że wąż już zapuścił jad? Jaki wąż? Jaki grzech? Jakie bezprawie? Jestem grzesznikiem – to jasne. Tak mówi Kościół. Nawet wypada używać tego samookreślenia. Nawet jest to w dobrym tonie. Katolicka nowomowa? Czemu nie. Jestem zatem grzesznikiem. Ale nie jestem złodziejem, kłamcą, oszczercą, cudzołożnikiem, mordercą. Nie mam płytkich motywacji. Nie mam płytkich głodów i pragnień. Nie jestem szują.
W ten sposób możemy się przez życie prześlizgnąć, mając dobre imię na zewnątrz i chore serce wewnątrz. Trochę jak uczeń, który z jakimś brakiem wiedzy może się uchować na poszczególnych szczeblach edukacji. Przykład nie dla przykładu: przez szkołę podstawową, gimnazjum i szkołę średnią przeszłam bez znajomości przypadków i z całkiem znośną opinią, która sprawiała, że chyba żaden nauczyciel nie podejrzewał mnie o nie posiadanie tak elementarnej wiedzy. Żart? Pełna powaga. Można? Można. Szczęściem wybrałam filologię polską i miałam okazję uzupełnić ten brak. Gdybym wybrała inny kierunek studiów, na pewno nie miałabym do tego motywacji. Ale jest to tylko fragment jakiejś wiedzy, który w całym życiu nie odgrywa znaczącej roli. Gdy jednak zechcemy prześlizgnąć się przez życie z elementarnym brakiem, czyli brakiem serca, możemy przegrać życie wieczne. Choć oczywiście w oczach innych wieniec zwycięstwa mieliśmy nieustannie mocno wciśnięty na głowę.
W ten wieniec nawet sami możemy uwierzyć. Tak bardzo, że już poza nim nic innego nie widzimy. Nie widzimy na przykład przeszkód na naszej drodze. I wtedy może nam się przydarzyć najlepsza rzecz na świecie – wywrotka (bez względu na to, jaką głupotę zrobiliśmy). Jak porządnie glebniemy, to od razu jakoś bliżej nam do rzeczywistości. Ale wiąże się z tym pewna strata – strata reputacji, dobrego wizerunku. Tracimy twarz. I pojawiają się odpowiednie na tę okoliczność pytania: On? Taki porządny chłopak? Ona? Taka dobra dziewczyna? Kto by pomyślał? Wtopa w życiorysie. Można się wtedy załamać. Ale po co? Nie lepiej wołać o nowe serce? O nowego ducha? Oglądając się już nie na innych, ale wyłącznie na Boga, dla którego nasza reputacja to sterta śmieci (delikatnie i eufemistycznie rzecz nazywając). Bo Bóg naprawdę kocha szuje. Nawet, jeśli staramy się udowodnić Jemu i innym, że szujami nie jesteśmy. Ale wie, że mydlenie sobie oczu i nieudolna próba mydlenia oczu Jemu, nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem. I zabiera mydło. Dla naszego dobra.
Jest jednak jeszcze pewien sygnał ostrzegawczy. Jeśli oburza nas wtopa siostry lub brata. Gdy na jej lub jego odchodzącą w mroki niepamięci dobrą reputację reagujemy świętym oburzeniem – to znaczy, że warto zająć się swoim sercem, bo za dobrze w nim nie jest (medytacja nad 2 Sm 12, 1-7 i/lub Łk 18, 35-43 wówczas wskazana).
Więcej na więcej tematów na: zielononiebieskiezapieprzajki.blogspot.com (jakby komuś było mało ;-).

Katarzyna Strzyż

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!