TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 23:34
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Rekolekcje wielkopostne - Co nam dała śmierć Chrystusa na krzyżu?

03.06.10

Rekolekcje wielkopostne

Co nam  dała śmierć Chrystusa na krzyżu?

Po co Pan Jezus podjął śmierć na krzyżu? Co znaczą takie wyjaśnienia, że umarł, by nas wybawić z niewoli grzechu, zabezpieczyć przed piekłem, potępieniem? W jakim sensie „na krzyżu zawisło nasze zbawienie”?

Syn Boży po to stał się człowiekiem, żeby jako pierwszy z ludzi oddać się bez reszty Ojcu Przedwiecznemu. Że było to wielkie dzieło miłości, o tym za chwilę. Na razie spróbujmy sobie uświadomić, że na skutek grzechu pierworodnego oraz całego ludzkiego zła, jakie działo się później i dzieje się również w naszym pokoleniu, całkowite oddanie człowieka Bogu stało się absolutną niemożliwością. Każdy doświadcza przecież swojej osobistej grzeszności; wiemy, jak bardzo grzechem mogą być zatrute społeczne struktury, zbiorowa mentalność i obyczaje, i jak potężny może być nacisk zła z zewnątrz na moje postawy.
Syn Boży był oczywiście człowiekiem bezgrzesznym, jednak żył w naszym środowisku, głęboko zatrutym grzechem. Przyszedł do nas, żeby dać nam przykład całkowitego oddania Ojcu, ale w grzesznym świecie nie było to łatwe: robiliśmy wszystko, żeby Mu w tym przeszkodzić. Zbrodnia, jakiej dokonano na Kalwarii, polegała nie tylko na tym, że zabito tam kogoś niewinnego: uczyniono też wszystko, aby Go tej niewinności pozbawić; czyniliśmy wszystko, aby Mu przeszkodzić w całkowitym oddaniu się Ojcu. Na szczęście nie udało nam się: Jezus był do końca, nawet w godzinach swojej męki, człowiekiem nieskazitelnie sprawiedliwym i bez reszty należącym do Ojca.

Siła dobra
I to jest podstawowym sensem Jego ofiary. Kiedy mówimy, że złożył Ojcu ofiarę z samego siebie, znaczy to, że nawet w najbardziej niesprzyjających okolicznościach był bez reszty oddany Ojcu. Nawet w tym huraganie zła, który przeszedł przez Kalwarię. Oto pierwszy człowiek, który na ziemi zatrutej grzechem zdołał przejść przez swoje życie i ustrzec się najmniejszego nawet skażenia złem, był doskonale posłuszny Ojcu „aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 8). To przekraczało możliwości zwykłego człowieka. Tak całkowite oddanie Ojcu było możliwe tylko dlatego, że ten człowiek był Synem Bożym.
Jego heroiczne oddanie Ojcu przyniosło wszystkim odkupienie. Co to znaczy? Spróbujmy sobie uprzytomnić, że podobnie jak złe czyny powiększają zatrucie naszego środowiska duchowego, tak każdy dobry czyn ma w sobie jakąś moc oczyszczającą. Nasze dobre czyny uzdrawiają duchową atmosferę naszych środowisk i ułatwiają ludziom czynić dobro, mimo, że wszystkie naznaczone są nieusuwalnie dwiema niedoskonałościami: po pierwsze, wszystkie są w większym lub mniejszym stopniu nadpsute ludzką grzesznością; po wtóre, wszystkie mają wartość tylko skończoną, bo są czynami istot skończonych.
Sprawiedliwość Jezusa Chrystusa, którą wypełnił On na Kalwarii, wolna jest od obu tych niedoskonałości. Jego wierność Ojcu nie tylko nie była skażona najmniejszym nawet złem, ale wartość jej jest nieskończona: był to przecież – wykonany w ludzkiej naturze – czyn Syna Bożego, prawdziwego Boga równego Ojcu. Toteż oczyszczająca moc, jaka płynie z krzyża Chrystusa, jest nieskończona. Ogarnia (może ogarnąć, jeśli człowiek się na nią nie zamyka) wszystkich ludzi wszystkich pokoleń i zdolna jest uwolnić nas od grzechu całkowicie. To, co było absolutnie niemożliwe i co nadal przekraczałoby nasze możliwości, gdyby ktoś do tego dążył własnymi siłami, stało się możliwe dzięki temu, że przez ziemię przeszedł Syn Boży. Proces przywracania naszej naturze jej pierwotnego piękna już się zaczął. I więcej jeszcze: ziarno przebóstwienia już teraz wzrasta w każdym, kto otwiera się na promieniowanie sprawiedliwości Chrystusa.
W ten sposób Jego całkowite oddanie Ojcu było zarazem dziełem największej miłości do ludzi. Każde zresztą prawdziwe oddanie Bogu przysparza dobra ludziom. Jeśli ja, grzeszny, bardziej oddam się Bogu, zło się będzie we mnie wysuszać i wzrośnie moja życzliwość do ludzi, oczyszczą się i ożywią moje sprawności do czynienia dobra.

Wiara i uczynki
Dwa następujące zdania są jednocześnie prawdziwe: tylko przez łączność z Chrystusem człowiek może być zbawiony oraz że warunkiem zbawienia jest nasze dobre postępowanie. Nie za nasze czyny będziemy zbawieni, bo zbawienie nie jest towarem, który można by nabyć za to lub za tamto. Zbawieni będziemy przez łączność z Chrystusem. Ale myśleć o zbawieniu, które polegałoby jedynie na jakimś szczęściu, a nie uwalniałoby od zła i nie uzdalniało do dobrych czynów – to myśleć absurdalnie. To tak jakby więzień marzył o wolności, a nie przyszło mu do głowy, że nie ma wolności bez zrzucenia kajdan. Łączność z Chrystusem nie zwalnia od pracy moralnej. Przeciwnie, kto jest naprawdę otwarty na zbawcze promieniowanie Chrystusa, czuje się wezwany do moralnego wysiłku.
Jeśli moje czyny będę wykonywał w przestrzeni łaski Chrystusowej, będą one przynosiły owoce na życie wieczne: będę przez nie autentycznie rósł w miłości Bożej i stawał się coraz czystszym. Będzie się to dokonywało nie mocą moich dobrych czynów, ale mocą Chrystusa, w którym je wypełniam. Zarazem łaska uzdalnia do uczynków. Łaska Chrystusa nigdy nie jest bezpłodna, można ją co najwyżej odrzucić. Jeśli rzeczywiście jestem otwarty na potężną łaskę Chrystusa, to uzdalnia mnie ona do ofiary (tzn. do oddania się Bogu i ludziom nawet w warunkach wysoce trudnych), do pracy nad sobą i do dobrych czynów.
Powtarzam, nie ma czegoś takiego jak otwarcie się na łaskę, które nie rodziłoby uczynków. Może istnieć co najwyżej wiara bez uczynków. Ale taka wiara – jak powiada słowo Boże – „martwa jest”. „Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków” (Jk 2, 26).
Tu leży tajemnica, dlaczego Kościół tak zabiega o to, aby wszystkie swoje dzieci gromadzić wokół ołtarza przynajmniej raz na tydzień, w niedzielę. Podczas Mszy św. uobecnia się ofiara Chrystusa, która ma moc wyzwolić nas z grzechów i doprowadzić do życia wiecznego. Sowo Boże i sakramenty wprowadzają człowieka w przestrzeń łaski i mocy Chrystusa, a tylko w przestrzeni łaski, tylko mocą Chrystusa człowiek zdolny jest naśladować Go w całkowitym oddaniu Ojcu.
Zarazem trzeba zważać na to, by słuchać słowa Bożego, uczestniczyć w jedynej ofierze Chrystusa, przyjmować sakramenty w prawdziwej wierze, bez dewocji. Nawet bardzo wzniosłe przeżycia religijne są tylko dewocją, jeśli nic z nich nie wynika.

Jacek Salij OP

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!