TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 09:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Prawdziwe Walentynki

Prawdziwe Walentynkipatroni

Św. Walenty, zanim został świętym męczennikiem w III w. n.e. żył w Rzymie i został skazany za sprzeniewierzenie się rozkazom cesarza. W XXI wieku obchodzimy święto tegoż męczennika, ale czy znana jest nam jego historia?

Błogosławił potajemnie miłości. Młodzi ludzie w tamtych latach mieli politycznie i ustawodawczo zakaz zawierania małżeństw i zakładania rodzin. Jakaż musiała być silna ich miłość, jeśli pobierali się pod groźbą kary. Nie chodzi tylko o to, że darzyli się miłością. Chcieli przyjąć wspólnie sakrament. Biskup dawał młodym śluby, za co sam został wtrącony do więzienia, a później stracony. Zatem Święty Walenty powinien zostać patronem prawdziwej, silnej miłości ponad strach, a nie komercyjnego święta, gdzie przepełnione są kina, restauracje i hotele…
Dziś, jeśli jakaś para nie obchodzi Walentynek, jest uważana za gorszą. Mniej kochającą się? W spirali pozorów mamimy otoczenie, bo dbając o ochronę prywatności, wzbudzamy podejrzenia. Nie lubimy być o nic podejrzewani, lubimy być tacy, jak inni. Czujemy większą przynależność i bezpieczeństwo. Mam wrażenie, że dziś pójście własną drogą i życie zgodnie ze swoimi decyzjami wymaga bardzo dużej odwagi! Właściwie powinno być to naturalne prawo, ale może jednak natura chce, byśmy żyli według jakiegoś schematu?
Najpiękniejsze uczucie zdegradowano do czekolady i serduszek „ajlawju”. Prawda jest taka, że uczucia są codziennie wystawiane na próbę przetrwania - dosłownie. Codziennie spotykają nas pokusy, trudności, różnice zdań. Grunt to nie zamieniać różnic w panujący gniew, tylko cieszyć się z nich i akceptować błędy drugiej połówki, bo ona też stoi przed wyzwaniem akceptowania naszych błędów. Po co skupiać się wyłącznie na czyichś wadach? Przysłaniamy wtedy oczy na zalety, których de facto może być więcej niż tych złych stron. To prosta droga do zrujnowania więzi.
Czym uczcić prawdziwą miłość? Tradycyjnym na całym świecie weselem. Na ślub i wesele trzeba być odpowiednio przygotowanym: odświętny strój, prezent dla pary młodej itd. Młodzi zazwyczaj przygotowują około półtora roku uroczystość, synchronizują termin w kościele z orkiestrą, salą. W trakcie tych wszystkich przygotowań nie lada wyczynem jest ciągły spokój i panująca zgoda. Część narzeczeństw nie wytrzymuje i rozstają się przed terminem ślubu. To też wymaga odwagi, nie należy ich potępiać, bo lepiej nie przysięgać wcale niż przysięgać pod przymusem. Aby tak wszystkie pary przygotowywały swoje serca na nową drogę życia we dwoje, jak skrupulatnie przygotowują przyjęcie weselne. Miłość jest troską o drugiego człowieka, dbanie o niego, o nią. Jak każda relacja i więź, zdaje egzamin w gorszych chwilach. Wszyscy dobrze wiemy, że motylki w brzuchu, słodkie całusy i chichioty kiedyś się skończą, bo najzwyczajniej w świecie przychodzi przyzwyczajenie i codzienność. Co wtedy? Bez fascynacji nadal pozostaniemy przy stwierdzeniu, że ta druga osoba to część nas samych?
Są różne rodzaje miłości. Jedne od pierwszego wejrzenia, inne dojrzewają jak wino. Nic na siłę - często słyszymy. A dokładniej znaczy to, że jeżeli oboje nie chcą i nie są zaangażowani w związek, nie należy się zmuszać. Bo i po co… Jak głosi przysłowie: jeśli coś kochasz, puść to wolno. Jeżeli wróci do ciebie, jest twoje, ale jeżeli nie - nigdy twoje nie było… Jest w tym jakaś prawda. Miłość prawdziwa jest dobrowolna. „To się czuje, to się wie”. Takie oto stwierdzenie głoszą wieloletnie małżeństwa, jako dowód prawdziwego wzajemnego miłowania, pewności, że się uda. Niektórzy trwają w związku bez uczucia. To widać z daleka, a po czym? Po tym, że wzajemnie sobie ubliżają, obrażają i obgadują wzajemnie za plecami w gronie rodziny lub przyjaciół. Nawiązują relację z innymi osobami, przeradzające się w romanse. Czy nie szczytem egoizmu jest zabieranie komuś cennego czasu, jeśli jest się świadomym, że się tego kogoś nie kocha?
Młoda piękna dziewczyna była załamana. Miała na imię Sara. Jako 25-latka spodziewała się, że nadejdzie niebawem jej czas. Wyjdzie za mąż, urodzi dzieci i będzie miała swoją rodzinę. Była bardzo radosna, miała tak zwane powodzenie wśród mężczyzn. Jej serce bardzo krwawiło za każdym razem, gdy kolejny i kolejny mężczyzna ją rozczarowywał… Myślała, że każdy facet to drań i że już nigdy nie będzie szczęśliwa. Gorąco modliła się o wyprostowanie swoich ścieżek, o spotkanie odpowiedniego mężczyzny. Niestety nadal każdy kolejny nowo poznany okazywał się egoistą. Po jakimś czasie przestawali się nią interesować. Okazywało się, że chcą wyłącznie Sary jako kochanki, bez zobowiązań. Ona nie godziła się na to. Załamanie było coraz głębsze i głębsze. Jak jej biblijna imienniczka, wyczekiwała cudu. Postać z Pisma Świętego po śmierci siedmiu mężów spotkała nareszcie Tobiasza, a było to prawie niemożliwe…, ale u Boga wszystko jest możliwe. Tuż przed popełnieniem samobójstwa dostała znak od Pana, aby tego nie robiła, bo zazna jeszcze szczęścia.
Współczesna młoda Sara, wykształcona, rezolutna i pełna pasji, odczuwała coraz większy żal do świata. Dlaczego inne kobiety wychodzą za mąż i rodzą dzieci, a ona nie?! Dodatkową presję wywoływało na niej otoczenie. Rodzice dopytywali, kiedy wreszcie zostaną dziadkami. Dziewczyna miała dość! Powiedziała sobie w duchu, że jest jej już wszystko obojętne! Zaprzestanie próśb, modlitw. Co ma być, to będzie! Nagle usłyszała głos: Ufaj Mi! Dlaczego Mi nie ufasz?...
Po tym wszystko się zmieniło. Zerwała kontakty ze wszystkimi mężczyznami, którzy nie darzyli jej szacunkiem. Choć wtedy dopiero niektórzy zaczęli zabiegać o jej względy, ona tego nie chciała. Co to za miłość, która rodzi się po odtrąceniu, a wcześniej była tylko obojętność? Bowiem nie nienawiść jest przeciwieństwem miłości, a obojętność.
Bóg ma dla nas swój plan. Ma dla ciebie, twojego sąsiada, rodziny. Miał też plan dla biskupa Walentego. Najlepsze wyjście to zawierzenie Bogu, bo kto lepiej wybierze dla nas ścieżkę niż Stwórca, który wie wszystko, zna nas najlepiej i wie, jaka będzie nasza przyszłość.
W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku narodziła się piękna więź, Ani i Michała. Mieli raptem po siedemnaście lat i wielkie plany na przyszłość. Rodzice byli jednak temu przeciwni. Pochodzili z różnych światów. Zostawili ich relację losowi, bo byli pewni, że gdy młodzi zdadzą maturę i wyjadą na studia, ta miłostka zakończy się bardzo szybko. Niestety tak też się stało. Oddaleni od siebie setkami kilometrów, stracili kontakt. Ania studiowała medycynę i związała się z żonatym mężczyzną. Urodziła syna, ale nigdy nie wyszła za mąż. Po trzydziestu pięciu latach do jej gabinetu przyszedł na wizytę prywatną mężczyzna. Od razu go poznała… to był jej Michał. Wdowiec, ojciec dwóch synów. Oboje dali sobie ponownie szansę. Udało się.
Nie wiemy, co nas czeka. Warto kierować się sercem, zawsze. W naszym sercu jesteśmy my sami i Bóg, który do nas przemawia. Wystarczy tylko wyciszyć się i wsłuchać. Kto chce lepiej dla nas niż nas Ojciec, Bóg…

Tekst Katarzyna Smolińska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!