TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 10:02
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Poszukiwanie Boga w ciszy

Poszukiwanie Boga w ciszy

Jesteś jedną z dwudziestu tysięcy osób na hali wypełnionej pomarańczowym światłem. Siedzisz po turecku przed wielką ikoną Chrystusa i zapatrzony w płomienie świec śpiewasz cicho: ,,Jezu, tyś jest światłością mej duszy, daj mi moc przyjąć dziś miłość Twą”. Bracia z Taize’ zapowiadają modlitwę w milczeniu. Muzyka cichnie, zamykasz oczy. Możesz zapomnieć o tłumie wokół i porozmawiać z Nim.

W autobusie relacji Kalisz-Poznań słyszę entuzjastyczne powitanie. Mężczyzna w średnim wieku z gitarą i kobieta z dziesięcioletnim synem. Pewnie spotkali się dawni znajomi, oni też zmierzają w tym samym kierunku.

Zaczęło się od brata Rogera
Mam chwilę, żeby przypomnieć sobie, jak to w moim życiu, z tym Taize’ się zaczęło. Pod koniec liceum wypożyczyłam z biblioteki małą książkę brata Rogera z Taize’ ,,Bóg może tylko kochać”, dwie kolejne (,,Jego miłość jest ogniem” i ,,Walka ludzi pokoju”) dostałam od znajomego księdza. Zrobiły na mnie duże wrażenie, a kilka zdań szczególnie utkwiło w pamięci. ,,Chrystus przez Ducha Świętego przenika wszystko, co nas niepokoi w nas samych. Dociera do tego, co nieosiągalne, aby Jego obecność mogła rozjaśnić mrok. Kiedy noc gęstnieje, jego miłość jest ogniem. (…) Przenika cię do głębi ogień Jego przebaczenia i rozwiewa się twój niepokój. Woła cię po imieniu, a Jego ogień spala korzenie zgorzknienia. (…) Duch Święty modli się w twoim sercu dla przemiany twojego życia, choćby niedostrzegalnej. On szepcze: Z całą prostotą powierz siebie Bogu, wystarczy do tego twoja niewielka wiara”. Czy odnajdę na 32. Europejskim Spotkaniu Młodych Taize’ przesłanie założyciela tej wspólnoty? Ten człowiek, który tak pięknie mówił o Bożej miłości, o pojednaniu i pokoju nie umarł śmiercią naturalną, ale zginął zamordowany przez chorą kobietę podczas modlitwy, prawie pięć lat temu.

International czyli międzynarodowo
Kiedy wysiadam z autobusu, na przystanku spotykam grupę Francuzów. W tramwaju włoskie towarzystwo rozmawia żywo. Poznań jest już od dłuższego czasu takim miastem, w którym nie dziwi czarnoskóry student czy rozmowa po angielsku na ulicy. Jednak przez te kilka dni Spotkania na ulicach rozbrzmiewają wszystkie niemal europejskie języki, a nawet kilka azjatyckich. Mimo, że Spotkania są z nazwy europejskie, w biurze prasowym dowiaduję się, że po kilka osób przybyło też z USA, Japonii, Chin, Wietnamu, Uzbekistanu i kilku innych egzotycznych miejsc. W biurze prasowym dostaję identyfikator, który pozwoli mi chodzić między sektorami i robić swobodnie zdjęcia. Przed wieczorną modlitwą spotykam Poznaniankę, która udaje się na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie odbywa się Spotkanie, wraz ze swoimi gośćmi – dwoma Ukrainkami i Francuzką. Pani Małgorzata sama nie włada żadnym obcym językiem, ani nie uczestniczyła nigdy wcześniej w spotkaniach Taize’, postanowiła jednak bez wahania zgłosić się jako chętna do przyjęcia pod swój dach pielgrzymów.
Modlitwy odbywają się przez wszystkie dni Spotkania w dwóch halach. Jedna przeznaczona jest dla Polaków, Włochów, Ukraińców, Słowaków itd., druga dla Anglików, Niemców, Francuzów i Rosjan. W tej drugiej nie ma w tym czasie tłumaczenia na język polski.

Ciepłe światła, ciepłe słowa
Wchodzę do hali Polaków i od samego początku to, co widzę wywołuje bardzo miłe wrażenie. Jakbym przeniosła się na któreś ze spotkań w samym Taize’ albo innym zakątku Europy, gdzie bracia zorganizowali spotkanie. Dużo pomarańczowego materiału podświetlonego żółtymi reflektorami, materiał imitujący mur z wielkiego kamienia w kolorze cegły. Tysiące tlących się na świecznikach świec. W połowie hali belka (jak w kościele) z krzyżem, na końcu pomieszczenia ołtarz, ikona Chrystusa na materiale wielkości kilku metrów, obok obrazy Bożego Narodzenia i połowu. Krzyż podobny do krzyża franciszkańskiego św. Damiana i obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Na środku, przed ołtarzem, niewielki podest dla braci.
Tłum wypełnia już ponad połowę hali. Nim rozpocznie się modlitwa chcę zrobić z balkonu kilka zdjęć. Wejście jest zamknięte taśmą, przy której stoi chłopak. Pytam, czy mogę zrobić stamtąd zdjęcia, a on odpowiada pytaniem, czy mówię po angielsku. Oczywiście – odpowiadam i już rozmawiamy ,,in English”. Okazuje się po chwili, że Mauro przyjechał z północy Włoch. Na spotkaniach Taize’ bywa od dziesięciu lat. – Kiedy byłem na takim spotkaniu pierwszy raz miałem tylko 16 lat. Byłem jeszcze za młody, żeby rozumieć, jak wielkie znaczenie mają dla mojego życia te spotkania. Dziś ciężko mi wyobrazić sobie, że ich nie ma. Wspaniali ludzie, modlitwy, śpiewy, to wszystko daje mi siły w codziennym życiu, zmienia zupełnie sposób patrzenia na zwykłe, nasze głupie problemy – mówi młody Włoch, który pracuje przy organizacji Spotkania jako wolontariusz. Również on gości u poznańskiej rodziny, która jest dla niego bardzo miła, jak mówi. Proszę Mauro o porównanie Spotkania w Poznaniu z tymi z lat poprzednich. – Tutaj jest na pewno mniej ludzi, Poznań jest dużo mniejszym miastem niż np. Paryż czy Bruksela, jest za to bardziej rodzinna, kameralna atmosfera. Myślę, że Poznań nie jest w Europie tak sławnym i atrakcyjnym miejscem, jak wspomniany Paryż, który przyciągnął wiele więcej ludzi – przyznaje chłopak.

Śpiewaj Panu swemu
Chwilę potem spotykam dwie dziewczyny z Wschowej, niedaleko Leszna, które proszą mnie o zrobienie im wspólnej fotografii. Przy okazji dowiaduję się, że przyjechały na Spotkanie Taize’ po raz pierwszy, razem z bratem. – Brat gra w zespole, który należy do ,,obsługi” muzycznej, a my śpiewamy w chórku w swojej parafii, więc i tutaj będziemy śpiewać – mówią Hania i Ola.
Modlitwa rozpoczyna się śpiewem Alleluja w typowy dla kanonów Taize’ sposób. Fragment z Ewangelii odczytuje brat Marek, Polak we wspólnocie, najpierw po polsku, potem inni czytają po włosku i ukraińsku. ,,Jezu, tyś jest światłością mej duszy, niech ciemność ma nie przemawia do mnie już. Jezu, tyś jest światłością mej duszy, daj mi moc przyjąć dziś miłość Twą”. Dwudziestotysięczny tłum powtarza melodyjny refren, podczas, gdy kolejne osoby z zespołu śpiewają fragmenty w swoich językach. Odkrywam, że kanony Taize’ mają jakąś niesamowitą właściwość przenikania całego człowieka, jakby się śpiewało całym sobą, całym sercem i duszą. Nagle, widzę znajomą z Kalisza! Wydawałoby się, że wypatrzyć w tym tłumie znajomą twarz nie sposób. A jednak! – Zawsze mnie bardzo pociągały te śpiewy, potem jeszcze długo zostają w głowie. Na spotkaniu nigdy wcześniej nie byłam, ale podczas przygotowań, np. w Ostrowie z bratem Markiem również śpiewaliśmy znane melodie – mówi Marta. ,,Ubi Caritas et Amor, ubi Caritas Deus ibi est” – też pamiętam z parafialnego czuwania taki kanon, który na całe życie utkwił mi w głowie.

Za ręce wokół krzyża
Podczas każdej modlitwy jest czas na rozmowę z Bogiem w ciszy. Kilkadziesiąt tysięcy osób milknie, słychać tylko, jak chodzą wentylatory, dzięki którym wszystkim łatwiej oddychać. Można wtedy na chwilę zamknąć oczy i zapomnieć, że wokół jest tyle ludzi. Nawet w takim tłumie można zostać sam na sam z Tym, który zebrał tak wiele osób wokół siebie. Przechodzę do hali m. in. dla Anglików i Francuzów. Tam modlitwę prowadzi brat Alois, przeor wspólnoty w Taize’. Modlitwę z prośbami pomagają mu prowadzić dzieci. Chwilę później wokół krzyża wolontariusze tworzą wianuszek trzymając się za ręce. Przepuszczają po kilka osób, by mogły przyłożyć czoło do krzyża. Mnie też się to udaje, chowam aparat, w tym momencie dobre zdjęcia nie są najważniejsze. Kiedy z kolejnymi osobami kładę głowę na drzewie krzyża mogę na chwilę odetchnąć, przestać myśleć, jak zrobić dobry materiał, gdzie się ustawić do dobrego zdjęcia. Oddycham głęboko, co za ulga. Uśmiecham się do siebie i do Niego. ,,Dziękuję” – tyle tylko jestem w stanie powiedzieć, bo słowa wyrażają niewiele.
Dopiero koło południa następnego dnia znów staję się dziennikarką. Modlitwa południowa jest bardzo podobna do wieczornej, tylko bez adoracji. Popołudniami odbywają się spotkania w grupach. Na terenie Targów Poznańskich, w kościołach, w Muzeum i innych punktach miasta.

Szukam Boga w człowieku
W jednej z hal brat prowadzi rozważania o tym, jak wsłuchiwać się w to, co mieszka w głębi nas, jak odpowiedzieć na Boże wezwanie, o tym, jak wśród wielu naszych myśli i pragnień rozpoznawać te, pochodzące od Boga, o tym, jak uczniowie Jezusa odpowiadali na Jego wezwania. Z angielskiego rozważanie jest tłumaczone na polski. Jadąc do kościoła jezuitów na Małe Garbary spotykam grupy błąkające się po mieście z mapami, wchodzące do barów i kawiarni lub zwiedzające po prostu Stary Rynek.
Kościół jezuitów był jedynym chyba w śródmieściu, w którym nie byłam, kiedy mieszkałam w Poznaniu. Tym bardziej cieszę się, że tam odbywa się jedno ze spotkań, tym razem o obliczu Boga i człowieka. Ojciec jezuita opowiada o bezwarunkowości Bożej miłości i o tej miłości wśród ludzi, w małżeństwie na przykład. Młodziutki jezuita, którego wczoraj spotkałam w punkcie informacyjnym tłumaczy całość na angielski. Teraz dzielimy się na mniejsze grupy i mamy rozmawiać w oparciu o odpowiedzi na pytania: Co w moim życiu pozwala mi odnaleźć Boga w drugim człowieku i jakie spotkania zmieniły moje życie. Siostra zakonna obok mnie mówi, że znalazła Boga w drugim człowieku, kiedy kształtowało się jej powołanie, spotkała inne siostry, których posługa zrobiła na niej ogromne wrażenie, które zmieniły jej życie. Ja też dorzucam kilka słów o znajomych z pielgrzymki i wspólnoty. Z kościoła wychodzę z Gosią i Bernadettą z Rzeszowa, które mają wiele dylematów filozoficzno-religijnych. Przyznają, że miały uprzedzenie do sióstr zakonnych, ale te, które z nami rozmawiały były tak serdeczne, że dziewczyny postanawiają zmienić zdanie.

Szukanie ciszy w tłumie
Wracamy do hal na kolację i wieczorną modlitwę. Kiedy idę spotkać się z przyjaciółmi, zaczepia mnie dziewczyna z Łodzi i pyta o drogę do wyjścia. Pokazuję jej, jak iść i odwdzięczam się pytaniem, dlaczego już ucieka. – Spodziewałam się tutaj czegoś innego, czegoś na kształt rekolekcji we wspólnocie z innymi ludźmi, a tymczasem oni wędrują albo po mieście albo między pawilonami, brakuje mi adoracji, lepszej organizacji – przyznaje. Może ma trochę racji… Na chwilę zdążam do sali Silence (Stille, Silent, Cisza). Tu rzeczywiście jest cisza, pod ścianami siedzą księża służący sakramentem pokuty w różnych językach. Tu czeka mnie kolejna niespodzianka, wśród spowiedników jest ksiądz z Kalisza. Okazuje się, że przyjechał z grupą studentów i młodymi osobami z jednej z parafii. Szkoda, że nie mogę posiedzieć tu dłużej. Już z przyjaciółmi idziemy na wieczorną modlitwę, która będzie naszą ostatnią na Spotkaniu. Gośćmi są hierarchowie i duchowni kościoła katolickiego, prawosławnego i protestanckiego, wśród nich nasz Pasterz ks. bp. Stanisław Napierała. – Aby wasze serca przepełnione różnymi pragnieniami i nadziejami, odnalazły tu, w Poznaniu odpowiedzi na pytania, doświadczyły Boga i prawdziwej radości – życzy uczestnikom Spotkania arcybiskup Gądecki. Tym razem w hali dla Polaków jest zarówno brat Marek, jak i brat Alois. – Tylko wspólne spojrzenie na Chrystusa pomoże nam zbudować jedność – mówi przeor braci z Taize’.

Docenić wartość spotkań
Uczestników Spotkania czeka jeszcze wspólny Sylwester i powitanie Nowego Roku, a my przed powrotem do domu, jedziemy na kolację do przyjaciół do Suchego Lasu. Goszczą oni trzy Niemki. Zaprzyjaźniony ksiądz proponuje modlitwę przed posiłkiem, więc wstajemy i łapiemy się za ręce (jak w filmach podczas święta dziękczynienia ;-). W dwóch językach mówimy ,,Ojcze nasz, któryś jest w niebie…” i ,,Vater unser, Der Du bist in Himmel…” Potem słowami i gestami próbujemy się dogadać z dziewczynami, które nie mówią po angielsku. Z nieporozumień językowych śmiejemy się wszyscy. Jak napisał brat Roger ,,Trzeba doświadczyć własnej samotności, żeby docenić wartość niektórych spotkań”. Doceniajmy, zanim dopadnie nas samotność.

Anika Djoniziak

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!