TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 05:48
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pochwała świętości

Pochwała świętości

Dzisiejszy dzień niech będzie pochwałą świętości. Zastanówmy się razem, co to znaczy być świętym, po co być świętym i jak być świętym. Rozwińmy myśli będące odpowiedzią na pierwsze pytanie - co to znaczy być świętym? To ważne byśmy znali odpowiedź.

Często pokutują w nas rozmaite wyobrażenia świętości, które ze świętością prawdziwą niewiele mają wspólnego. Jak choćby to wyobrażenie świętości natchnione figurami z barokowych ołtarzy, gdzie święty to ten, kto wywraca oczami, rozdziawia gębę i wygina się (jeśli to jest święty anioł to dodatkowo błyska tłustym brzuchem i gołym tyłkiem).

Być całym i zdrowym

Mając takie wyobrażenie świętości trudno świętość cenić, trudno pożądać ją, zdobywać i chronić. Różnie można zabierać się do szukania właściwej odpowiedzi: można przetrząsać Pismo Święte, Sumy Teologiczne, grzebać w języku hebrajskim i grece.

Można, ale mnie jednak zupełnie przypadkiem udało się trafić na ślad, który może rzucić nowe i ciekawe światła na sprawę świętości. Tym śladem są dwa przymiotniki w języku niemieckim. Są bardzo podobne w swym niemieckim brzmieniu, różnią się tylko końcówką, którą jeden przymiotnik ma, a drugi nie ma. Tak jakby ten drugi zawierał się, siedział w tym pierwszym. Nie będę w tym momencie mówił po niemiecku. Powiem tylko, że jeden z tych przymiotników znaczy po polsku święty, drugi: cały, zdrowy.

Cały i zdrowy zawiera się w świętym albo inaczej mówiąc: ze świętego „wyskakuje” cały i zdrowy. A zatem (choć ryzykując totalną krytykę językoznawców) możemy powiedzieć, że święty to znaczy cały i święty to znaczy zdrowy. Spróbuję najpierw wyjaśnić: co to znaczy, że święty musi być cały. Wyobraźmy sobie różne sytuacje z naszego życia: modlimy się, a myślami jesteśmy już w łóżku, rąbiemy drzewo, ale pragnieniami jesteśmy na ławeczce przed domem i pijemy chłodne piwko, idziemy ulicą do pracy - nogi na chodniku, a oczy skaczą po wystawach i reklamach.

Zobaczmy na tych i innych przykładach, ile w naszym życiu jest chaosu, jak bardzo nasze życie jest rozerwane, porozrzucane. Jaka to sztuka by (jak to mówimy) pozbierać się, poskładać „do kupy”. Święty to człowiek, któremu się ta wielka sztuka poskładania siebie udała - jest cały: jak się modli to się modli cały, jak śpi to śpi cały, jak rąbie drzewo to rąbie drzewo cały, jak siedzi na ławce to siedzi na ławce, jak pije piwo to pije piwo, jak idzie to idzie, jak patrzy to patrzy, cały. Najprostsza definicja świętości to być tym kim się jest, robić to, co się robi i robić to dobrze, uczciwie, solidnie, „na całego”.

Z owym „byciem całym” wiąże się zdrowie. Bo czym innym jest zdrowie jak nie tym, że człowiek jest cały, ma wszystkie członki, ręce i nogi, a także w głowie nie brakuje mu żadnej klepki i wszystkie są na właściwych miejscach?

Widzimy zatem jasno jak do świętości nijak nie pasują dziwacy, maniacy, ponuracy, cierpiętnicy i zboczeńcy. Świętość to prostota, normalność i radość. Tego chce od nas Bóg. Wiemy już, co to znaczy być świętym - być całym i zdrowym.

Po co i jak być świętym?

Zapytajmy się więc teraz samych siebie - po co być świętym? Odpowiedź, w świetle tego co powiedzieliśmy wcześniej, sama się narzuca. Po prostu lepiej być zdrowym i bogatym niż chorym i biednym. Pragniemy świętości dlatego, że jest to rzecz cenna. Wpisana została w Boże powołanie, czy jak kto woli ludzką naturę. Świętość to zew ludzkiej krwi. Mamy do wyboru być świętym albo nieszczęśliwym.

Wreszcie ostatnia część, ostatnia myśl - jak zostać świętym? Trudna to sprawa, bo czujemy się czasami jakby jakiś granat wybuchnął nam nie tylko pod nogami, ale i w sercu, rozrzucając nie tylko nasze ciało, ale i nasze myśli i uczucia na obszarze wielu hektarów. Żaden chirurg i psychiatra tego nie poskłada. Najwyżej jakiś litościwy człowiek zgrabi to wszystko na kupkę. Trudno wtedy, w świetle tego co powiedzieliśmy, być świętym. Ci, którym udało się to poskładanie: zmartwychwstanie - święci, wiedzą, że nie jest to ich dzieło. Dlatego w ich życiu jest tyle skromności, wdzięczności Bogu i tak mało pychy. Wiedzą, że to wszystko to łaska Boga, której dali miejsce w swoim życiu.

Święci to szczęśliwi ludzie. Ludzie, którzy śmiało powiedzieliby, że nie żałują swego życia i gdyby mogli przeżyliby je jeszcze raz tak samo. Chcesz być szczęśliwy? Chcesz nie zmarnować własnego życia? Bądź święty. Warto bracie i siostro byś teraz jasno zadał sobie sprawę na jakich drogach świata obecnie się znajdujesz. Czy jest to rzeczywiście droga świętości, czy są to bezdroża własnej samowoli, która w imię błędnego rozumienia wolności, prowadzi nas do zguby. To, co teraz chcę powiedzieć ma służyć pobudzeniu nas do refleksji nad własnym życiem. Niech nam pomocą posłuży fragment Ewangelii, początek Kazania na górze (Mt 5-7). Chodzi o sam początek: „Jezus widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich…” (Mt 5, 1-2). Jezus naucza o Bogu, objawia Boga, objawia także Bożą wolę wobec człowieka – wobec nas. Życie Jezusa to było ciągłe wędrowanie i ciągłe nauczanie. Nauczanie na górze, nauczanie na jeziorze, w łodzi, na pustyni, w mieszkaniach i świątyni. Nauczanie w przypowieściach i to poparte cudami.

Jaki był rezultat Jego nauczania? Można powiedzieć, że nienadzwyczajny. Owszem czasami szły za nim tłumy, zwłaszcza gdy rozmnażał chleb i ludzie mogli napełnić swoje żołądki, ale mało było takich, którzy rozumieli jego naukę.

Chociaż może trzeba to wyrazić inaczej. Wydaje mi się, że wielu rozumiało Ewangelię - jest ona wszak tak prosta do zrozumienia. Czy trudno jest zrozumieć Jezusowe wezwania: „idź sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim”, „weź swój krzyż”, „nadstaw drugi policzek”, „miłujcie się wzajemnie”, „błogosławcie tych, którzy wam urągają i prześladują was”, „czuwajcie i módlcie się”? To wszystko jest zrozumiałe i jasne dla każdego człowieka. Ale od zrozumienia do akceptacji, od teorii do praktyki jest jeszcze długa droga. Wielu ludzi słuchało Jezusa, wielu doskonale rozumiało Jego słowa, ale wielu z nich nigdy nie odważyło się iść za Nim. A jeśli szli to po to, by w chwili próby natychmiast odstąpić i uciec.

Droga Boga i droga diabła

Tak było w czasach Jezusa. Czy dzisiejsze czasy wnoszą coś nowego? Nic, albo niewiele. Obecnie też zbierają się tłumy, by słuchać Jezusa. I On jak dawniej naucza, tym razem przez słowa Pisma Świętego i usta kapłana. Dalej Ewangelia jest dziecinnie prosta. Jak choćby osiem błogosławieństw: „błogosławieni ubodzy”, „błogosławieni miłosierni”, „błogosławieni czystego serca”, „błogosławieni, którzy wprowadzają pokój”. Konkretny program dla życia. I dalej jest mało ludzi, którzy nie tylko pojmą Ewangelię swoim rozumem, ale pójdą za nią całym sercem, całym sobą.

Musimy dobrze zrozumieć, co znaczy „iść za Jezusem”. Pójście za Jezusem nie oznacza automatycznie świętości życia. Człowiek idąc za Jezusem może błądzić, potykać się i upadać. Może solidnie się ubrudzić i poranić, ale ważne jest to, że człowiek ma w życiu właściwy cel i jest na właściwej drodze.

W tym duchu chcę skierować dwa pytania do wszystkich. Do wierzących i niewierzących. Do dobrych i złych. Pytania jasne, proste i konkretne: jaka jest twoja droga i dokąd ona zmierza? Jakie jest twoje miejsce na ścieżkach świata? Jaka jest twoja droga? Czy jest to droga miłości, czy jest to droga wiary? Czy jest to droga szacunku dla człowieka? Czy jest to droga wartości nieprzemijających? Czy jest to droga ośmiu błogosławieństw?

Jaka jest twoja droga? Czy może jest to niestety droga nienawiści, zła i cwaniactwa? Droga, na której rozpychasz się łokciami i depczesz innych? Czy jest to droga uganiania się za dobrami tego świata, zbieranie tego co zniszczalne, co niszczy mól i rdza? Czy jest chwytanie dymu i mgły?

Jaka jest twoja droga? Czy jest to droga Jezusowa? Czy jest to droga diabelska? Zrozum jedno człowieku, że masz przed sobą tylko dwie drogi. Drogę życia i drogę śmierci. Drogę Boga i drogę diabła. I nie ma żadnej innej możliwości, nie można tu ogłosić żadnej neutralności. Nie ma żadnej innej drogi. Na której więc się znajdujesz?

Już w tym momencie masz wypisany jakiś adres, który wypisujesz swoim życiem - gdzie on cię kieruje? Czy nie należałoby się jeszcze zastanowić? Czy nie trzeba raz jeszcze spojrzeć na to, co do tej pory wypisałeś? Może chcesz jeszcze coś zmienić? To prawda, że możesz zmieniać przez całe życie, ale bacz, proszę, uważnie, by nie było za późno, byś zdążył. 

Tekst ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

Rekolekcje Wielkopostne (2)
Rekolekcje Wielkopostne (1)

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!