TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 08:40
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pan Bóg nie jest czarodziejem

Pan Bóg nie jest czarodziejem
Najlepsza i najszczersza modlitwa, to ta płynąca z serca. Staram się zawsze pamiętać w pierwszej kolejności o tym, że prośby swe lub podziękowania kieruję do Osoby, która mnie kocha. Cieszy Ją też moja odwzajemniona miłość. Jak zatem wygląda nasza relacja w rozmowie?
Gdy kogoś kocham, boli mnie stawianie warunków albo typowe kupczenie. Ty mi tyle, ja tobie tyle. Jak mi dasz to, to ja tobie ułatwię lub pomogę w tym czy tamtym. Nawet z bliskimi ludźmi od zawsze wolałam rozmawiać w cztery oczy niż publicznie wygłaszać mowy, żeby każdy znał nasze sprawy. W modlitwie również staram się zachować intymność, ciszę i spokój. To moja osobista relacja z Bogiem. Oczywiście inną kwestią jest wspólna modlitwa zorganizowana. Jednak coraz więcej zauważam przerostu formy nad treścią i zastanawiam się, dlaczego? Dlaczego jednostki tak mocno eksponują swoją religijność, przynależność do katolicyzmu i nagłaśniają swoją osobą temat. Naszła mnie myśl, że może ja za mało identyfikuję się z chrześcijaństwem! Za mało może wokół mnie czynów, symboli i gestów katolickich, które byłyby wyraźnie widoczne. Ostatecznie nie będę robiła nic na siłę i nic wbrew sobie. Nie zamierzam także broń Boże kogoś krytykować za indywidualne praktyki i podejście. Jest jednak jedna rzecz, która nie daje mi spokoju i nie umiem się z tym pogodzić.
Pan Bóg nie jest czarodziejem. Możemy go wielbić, prosić, dziękować Mu. Jeśli jednak coś idzie nie po naszej myśli i życzenia nie spełniają się, to znaczy, że On tego dla nas nie chciał. Nie jest to dla nas dobre. Wtedy to wiele osób obraża się i buntuje, jakby to ich wola na całym tym świecie była najważniejsza. Przecież pochodzili do kościoła, pomodlili się na klęczkach, przeżegnali się i kilka sakramentów odprawili. To nie są czary! Zatrważająca ilość chrześcijan łączy wiarę z jakimiś wymyślonymi praktykami podobnymi do tych okultystycznych.
Patrzę na współczesnych neopogan. Ile to gadżetów, praktyk i świąt potrafią sprowadzić bardziej do magii niż faktycznej modlitwy. Jest mi przykro. Martwię się nie o stan ich duszy, bo działają przecież w dobrej intencji i chcą być blisko Jezusa. Myślę o tym, że nie ma w nich żadnej refleksji. Niedziela odbębniona po kościelnemu, uczynione gesty, słowa wypowiedziane. Po co i co znaczyły? Czy ludzie w ogóle o tym myślą?...
Najbardziej drażni mnie szerzenie kultu Boga niczym dżina spełniającego życzenia. Miałeś taki czy taki problem, nie radziłeś sobie z tym czy tamtym? Jedź szybko do tego miejsca, kościoła albo módl się koniecznie taką czy inną modlitwą. Wtedy się spełni. Ale nie może być to inne miejsce, inny obraz czy inne zdanie w tej całej napisanej specjalnie modlitwie! Pilnuj się zasad! Och, ludzie... Chrystus nie jest urzędnikiem, który pomoże nam, podbijając podanie spełniające wymogi. Jeśli na pierwszym miejscu nie ma szczerości w sercu, zawierzenia i miłości, to ja się z takimi praktykami nie identyfikuję jako katoliczka...

Niektórym wydaje się, że wytykając grzechy, zaniedbania albo występki, robią najlepsze uczynki pod słońcem. Stoją na straży czystości duszy. Tworzą obraz Pana Boga niczym policjanta z pałką, który tylko czeka, aż noga się powinie i będzie mógł przywalić. Śmieszy mnie to i przeraża, sama nie wiem, co bardziej. Nie chciałabym nigdy aż tak zapędzić się w praktykach i modlitwach, by przestać dostrzegać obok żywego człowieka. Zamiast zauważać wady i uchybienia innych, lepiej dostrzegać jego dobre strony i gromadzić nie grzeszki do wytknięcia, ale dobro, które szerzy w swoim życiu. Najsmutniejsze są chyba przypadki chorobliwej samokontroli, gdzie człowiek sam siebie traktuje jako więźnia zasad i ról 24 godziny na dobę.

Katarzyna Smolińska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!