TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 00:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Owoce Nawiedzenia Pani Jasnogórskiej 26(356)

Owoce Nawiedzenia Pani Jasnogórskiej 26(356)

Lipcowa ciepła noc. Od pól niesie się zapach zbóż zmieszany z aromatem kwitnących cmentarnych lip. Z ciemności wyłania się bryła nowo wybudowanego kościoła Miłosierdzia Bożego w Ostrowie Wielkopolskim, dziś wyjątkowo jasna. Idę szpalerem świateł. Już z oddali przez otwarte drzwi kościoła widzę prezbiterium z obrazem Jezusa Miłosiernego i ołtarz, na którym dziś wśród słoneczników spoczywa wizerunek Jasnogórskiej Pani. Klękam w ławce jak najbliżej. W kościele cisza. Gwar uroczystego powitania ucichł już dawno, teraz czas na indywidualną rozmowę z Matką, która odwiedziła nasz parafialny dom.

Klęczę i wpatruję się w obydwa wizerunki: Jezusa i Maryi. Pierwszy znam od wielu lat - miałam go przed oczyma najpierw w kaplicy, teraz w nowo wybudowanej świątyni - od 17 lat jestem parafianką kościoła pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego. Teraz przed obrazem Jezusa Miłosiernego modlę się, kiedy tylko mogę, Jemu bezpośrednio oddaję moje życie, moich bliskich i wszystkich, których Mu polecam. Staram się odczytywać w moim życiu znaki Miłosierdzia Bożego. Nie mam wątpliwości, że to w moim przypadku ziściły się słowa maryjnej pieśni (notabene ćwiczonej z determinacją przez ojców redemptorystów na uroczystość powitalną): „Córko ludu Bożego, do Syna Twego nas prowadź”.

Widzę Chrystusa z wizji św. Faustyny i obok dostrzegam Maryję w wędrownym płaszczu. Czyż nie jest on także schronieniem dla grzeszników, czy nie wołamy: „O Rodzicielko łaski, nadziejo grzeszących, o jasna gwiazdo morska, o porcie tonących!”?

Dlaczego moja życiowa droga wiodła do Jezusa przez Maryję? Wracam pamięcią do wcześniejszych lat. Moje dzieciństwo i młodość przypadły na lata szczególnej pobożności maryjnej Polaków, związanej z Wielką Nowenną Narodu Polskiego, na czas kierowania Kościołem polskim przez Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego. Wychowana w parafii maryjnej, do Maryi zwracałam się przede wszystkim, Jej zawierzałam moje życie. Literatura piękna utwierdziła mnie o ważności idei pośrednictwa Maryi, bo przecież pierwszy polski tekst zaczyna się od słów: „Bogurodzica Dziewica” i jest prośbą ludzi o wstawiennictwo u Syna.

W czasach posoborowych moja pobożność maryjna została wystawiona na próbę. Raz po raz docierały do mnie wypowiedzi niektórych teologów lub publicystów katolickich o nadmiernym kulcie maryjnym Polaków. Pamiętam też zarzuty wysuwane niekiedy pod adresem nauczania Prymasa Wyszyńskiego. Sama sobie zaczęłam zadawać pytanie, czy aby nie naruszam hierarchii wartości, pomijając w moich modlitwach bezpośredni zwrot do Tego, który jest Najważniejszy, a zwracając się głównie do Jego Matki. „Totuus Tuus” Karola Wojtyły uspokoiło mnie, a 17 lat temu problem rozwiązał się sam. Uznałam to za znak Boży. Dziś odmawiam Koronkę do miłosierdzia Bożego i Różaniec, wołam „Jezu, ufam Tobie” i pokornie mówię „Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko...”

Czy droga mojego życia mogła być inna? Czerwcowy upalny powojenny dzień. Młoda kobieta zsiada z roweru zmęczona daleką drogą i prowadzi go pod niewielką górkę. Za kilkanaście minut staje przed drewnianym wiejskim kościółkiem z napisem nad drzwiami: „Sanktuarium maryjne”. Klęka przed obrazem Matki Bożej. Wie, że słynie On cudami i jest znany w całej okolicy. Była tu kiedyś, wiele lat temu, jako młoda dziewczyna. Dziś przyprowadziło ją tu życie - praca męża. Modli się przed cudownym obrazem, zawierzając Maryi swą przyszłość. Jeszcze nie wie, że będzie tu przychodziła przez długie lata. Rok później przynosi z mężem swoje dziecko. Rodzicami chrzestnymi są Józef i Maria, a dziewczynka otrzymuje imię pierwszej kobiety, pramatki Ewy, grzesznicy. Do kogóż będzie się modlić, jaką patronkę będzie mieć w życiu i wzór do naśladowania? Podpowiedź nasuwa się sama - jak w teologii zbawienia - będzie to „druga Ewa”, „depcząca głowę węża”- Maryja. Płyną lata. Dziewczynka sypie kwiatki, angażuje się w asyście kościelnej, jest lektorką czytań mszalnych, razem z parafią przeżywa koronację Cudownego Obrazu Maryi, w soboty uczestniczy w szczególnym nabożeństwie maryjnym, gromadzącym wielu wiernych i zwyczajem miejscowym (jak w Częstochowie) obchodzi ołtarz na kolanach. W rodzinnym domu widzi obraz Matki Boskiej Częstochowskiej ze specjalnym błogosławieństwem Prymasa, ale na Jasnej Górze jeszcze nie była. Pierwsze spotkanie z Czarną Madonną jest nieudane. Przejazd Obrazu, nawiedzającego parafie w komunistycznej Polsce, widzi ukradkiem jako uczennica z okien klasy szkolnej, w której odbywają się przymusowe zajęcia dla młodych ludzi. Pierwsza pielgrzymka na Jasną Górę to wyjazd rodzinny: z mamą i siostrą. Jest lipiec, są wakacje. Najpierw wieczorna jazda pociągiem, potem noc na obskurnym dworcu w Częstochowie, a wczesnym rankiem marsz w strugach deszczu na Jasną Górę, aby zdążyć na odsłonięcie Cudownego Obrazu. I cały dzień z Maryją, niby tą samą, znaną z parafialnej ikony, ale jednak inną, naszą wspólną Królową Polski. Odtąd młoda kobieta przyjeżdżać tu będzie w różnych momentach swego życia i modlić się przed obrazem swojej Patronki: u progu pracy zawodowej, z mężem i jeszcze nienarodzonym dzieckiem, z rodziną, z parafialną pielgrzymką, ze swoimi uczniami przed maturą, odtąd stanie się to możliwe po powrocie religii do szkół. Będzie w kaplicy Cudownego Obrazu stać w tłumie, wpatrując się w oblicze Jasnogórskiej Pani i poddawać się wzruszeniu, które nie omija nikogo, lub klęczeć tuż przed ołtarzem i czuć bliskość Maryi, Matki Boga i ludzi.  

Kobieta z tej opowieści to ja - Ewa Maria, której życie upłynęło pod opieką Maryi, która dziś przed Jezusem Miłosiernym i odwiedzającą go Matką robi résume ziemskiego bytowania. Za oknem świta. Promyki padającego słońca rozświetlają wizerunki w głównym ołtarzu. Kościół powoli wypełnia się znów wiernymi. 

Dwa miesiące później. Północ. Drewniane sanktuarium maryjne wypełnione ludźmi. Znam już tylko niektóre twarze. Cudowny obraz tutejszej Maryi w głównym ołtarzu jest zasłonięty na czas nawiedzenia Madonny Częstochowskiej, umieszczonej teraz w centrum, bo tak się godzi przyjmować gości. Przy ołtarzu księża pochodzący z parafii, wychowani, jak ja, w bliskości Maryi, patronującej ich rodzącemu się powołaniu i umacniającej na kapłańskiej drodze. Rozpoczyna się Msza św. Do moich uszu dobiegają ciepło brzmiące słowa: „Przyszliśmy tutaj dziś do naszej Mamy”. Ścisk gardła. Nie mam wątpliwości, że ksiądz Jerzy myśli o tej, u której właśnie się zgromadziliśmy- Matce nas wszystkich ludzi, Madonnie Jasnogórskiej w wizerunku Nawiedzenia, Królowej Polski, Matce naszej wielkiej ojczyzny, która dziś przybyła do parafii. Ale też wiem na pewno, że też chodzi o tę naszą, parafialną, ukrytą dziś za zasłoną, Matkę naszego dzieciństwa, o Królową naszej małej ojczyzny; dla wielu z nas ojczyzny „utraconej”, do której powracamy czasami jak pielgrzymi z dalekiego świata. Dziękuję Ci, księże Jurku, za te słowa!

Ewa Maria

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!