TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 20:59
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Od kołatki do pomnika - pasjonaci z diecezji

Od kołatki do pomnika

p. Juliusz

Spod jego ręki wyszło około dwudziestu pomników Jana Pawła II. Jeden poleciał aż do USA, kolejny do Paryża, ale najbliższy jest nam ten z kaliskiego placu koło sanktuarium św. Józefa. Jednak odlewnictwo w brązie to nie jedyna pasja Juliusza Kwiecińskiego z Pleszewa.

Choć urodził się nad Brdą (dzisiaj tereny te należą do Bydgoszczy), mieszka w Pleszewie. - Ojciec dostał tu kawałek ziemi, więc się przenieśliśmy - opowiada pan Juliusz. Oprowadzając mnie po pomieszczeniach, w których powstają z brązu różne cuda, wskazuje na dwa małe pokoje, które wówczas były ich całym domem, a raczej mieszkaniem. - Kiedy wróciłem z wojska poszedłem do pleszewskiej fabryki i tam pracowałem osiem lat. Namawiał mnie wówczas sekretarz partii, żeby wstąpić w jej szeregi. Odmówiłem raz, drugi, trzeci, więc nie ułatwiali mi życia, zresztą z wzajemnością. Ciężko się zatem pracowało - opowiada i wspomina, jak brat zaproponował, żeby może spróbował odlewnictwa.

Litery na nagrobki
Zaczął uczyć się sam, próbować od małych, prostych rzeczy. - Jakaś kołatka, otwieracz do butelek, później litery nagrobne i tak powoli jakoś szło - mówi pasjonat. Zdobył tytuł mistrza rzemiosła artystycznego, który dzisiaj, jak stwierdza ze smutkiem, nie ma większej wartości. Zdobywał wiedzę i inwestował, jak tylko mógł w swój warsztat. - Na początku wszystko robiłem sam, ojciec mi czasem pomagał, bo choćby tygiel z płynnym brązem dwie osoby muszą z pieca wyciągać - dodaje. Zaczęło się od liter, potem ktoś poprosił jeszcze o medal, potem o figurkę i działalność rozrosła się przez lata. Odlewnictwo to tak naprawdę ciężka, fizyczna praca, choć jest też sztuką. Niektóre elementy są bardzo małe, wymagają precyzji. Może też niewielu wie, ale rzeźby, czy pomniki z brązu są wykonywane w częściach, choćby bez kończyn, potem się je łączy. Wszystko musi być tak dopracowane, żeby nikt tego łączenia nie dostrzegł. Obecnie firma pana Juliusza zatrudnia pracowników, a jej prowadzenie przejmuje powoli najstarszy z trzech synów. W domu znajduje się wiele zdjęć odlewów, które poszły w świat, jak i sporo tych, które jeszcze pozostały. Można tu dostrzec zdjęcie dużego pomnika Chopina, który stanął we Wrocławiu.

Wosk, szkło i silikon
- Kiedy zaczynałem, nie było takich możliwości technologicznych, jak dzisiaj, inne były materiały. Większość prac wykonywało się ręcznie. Współcześnie część tych metod stosuje się, ale w mniejszym zakresie. Robimy odlewy metodą traconego wosku i za pomocą form wykonywanych w skrzyniach, posługując się masami syntetycznymi na bazie piasku kwarcowego - wyjaśnia brązownik. Jeśli chodzi o pierwszą metodę, najpierw trzeba zdjąć silikonową formę z modelu rzeźby, która ma być odlana w brązie. Następnym etapem jest zalanie formy silikonowej woskiem o odpowiedniej temperaturze, proces ten powtarzany jest kilkakrotnie w celu uzyskania odpowiedniej grubości ścianki. Następnie rozbiera się formę silikonową, wyjmuje z niej rzeźbę z wosku i retuszuje. Potem dolutowuje się z wosku układ wlewowy i nanosi się warstwy masy ceramicznej, które twardnieją pod wpływem powietrza. Po wytopieniu wosku, wstawia się formy ceramiczne do pieca oporowego, gdzie zostają wypalone. Po zakończeniu tego procesu, formy umieszcza się w dole odlewniczym i zalewa się płynnym brązem o temperaturze około 1100 stopni C. Po zalaniu formy brązem i jego wystygnięciu rozbija się formę i oczyszcza metodą pneumatyczną, można to zrobić z pomocą szklanych mikro kulek. Następnym etapem jest obróbka ręczna, większe odlewy są łączone metodą spawania TIG i ponownie czyszczone. Na zakończenie ma miejsce barwienie chemiczne, czy patynowanie. Tak w dużym skrócie i najprościej można opowiedzieć o procesie powstawania pomników, tablic i wielu innych wyrobów z brązu. Podczas spaceru po warsztacie mogłam zobaczyć formę popiersia jednego z Żołnierzy Wyklętych dużo większych rozmiarów, niż naturalne, czy formy tablic przygotowane do pracy.

Bóg, honor i Ojczyzna
Jednym z najważniejszych dzieł, które wyszły spod ręki pana Juliusza Kwiecińskiego, jest konfesja św. Wojciecha w katedrze gnieźnieńskiej, wykonana ze srebra po kradzieży poprzedniej w 1986 roku oraz pomnik Jana Pawła II w Kaliszu.  Kolejne to pomnik Jana Pawła II, czy ks. Jerzego Popiełuszki (robiony w konspiracji) do kościoła św. Brygidy w Gdańsku. - Wszystko, co jest związane z wartościami patriotycznymi, Bóg, honor, Ojczyzna, a ma dobry projekt, wykonuję z wielką radością i satysfakcją - mówi odlewnik, kiedy pytam o najważniejsze dzieło. Ostatnimi czasy z bijącym sercem podejmuje się wykonywania tablic upamiętniających Katastrofę Smoleńską i jej rocznic. To było wydarzenie, które pan Juliusz mocno przeżył osobiście. Wśród mniej znanych postaci z brązu znaleźli się ponadto generał Kukliński, generał Błasik, czy „Inka” i rotmistrz Witold Pilecki znani z grona Żołnierzy Wyklętych. Obecnie na warsztacie znajduje się trzymetrowy, anonimowy legionista, który stanie w Łodzi. W domu państwa Kwiecińskich jest też niewielka figura św. Franciszka, małe działko, motywy zwierzęce i herbowe, orzeł w koronie, czy figury nawiązujące do ludowych legend wielkopolskich (karczmarz z siekierą za plecami). W pracowni natknęłam się na zastępy aniołów, czy wykończenia wlewów paliwa dla turystycznych motocykli, choćby Harley Dawidson. Mogą mieć formę korony, czy skrzydlatego stwora.

Dwóch Janów
Równie ważne są pomniki i figury Jana Pawła II. Około dwudziestu znalazło swoje miejsce w różnych miejscach na świecie i w Polsce. Na tarasie pleszewskiego domu można natomiast zobaczyć jedno duże popiersie, nieopodal stoi półmetrowa figura, a jednym z nowszych projektów jest popiersie ojca Jana Góry z jego własnoręcznym pismem - przesłaniem i podpisem „Kocham Was”. Do jednego i drugiego Jana państwo Kwiecińscy są bardzo przywiązani. - Zawsze marzyłem o tym, żeby jechać do Rzymu, kiedy Jan Paweł II był papieżem. Czasy były jednak takie, że nie mieliśmy takiej możliwości. Byliśmy w Gębarzewie,  niedaleko Gniezna, gdzie sprawował Mszę św. Kiedy przyjechał do Kalisza, stałem wśród pielgrzymów i widziałem go z daleka - opowiada. - Natomiast z ojcem Janem Górą byliśmy od lat zaprzyjaźnieni, jeździliśmy na Lednicę, na Jamną do dominikanów. Mszę św. na rocznicę ślubu również odprawiał nam ojciec Góra. Taką nam zrobił niespodziankę. Niesamowity człowiek - dodaje. Jego słowa potwierdzają zdjęcia na ścianach domu. Pan Juliusz zaznacza, że pracując przy odlewach poznał wielu wspaniałych ludzi, z którymi kontakt się rozwinął i utrzymuje; ludzi wiary, ludzi pełnych pasji historycznej, jak on sam.

Konno, rowerem i na żaglach
Juliusz Kwieciński to człowiek wielu pasji, którego, jak sam mówi, Bóg prowadzi krętymi drogami. Jego pierwszą miłością była przyroda, chciał kształcić się w kierunku biologii, z tego przedmiotu zdawał maturę, ale nic z tego nie wyszło. Teraz przyroda jest dla niego odskocznią, relaksem, odpoczynkiem, natchnieniem. Kiedy jest zmęczony, wyjeżdża konno (ma dwa konie) i od razu czuje się lepiej. O miłości do koni świadczy nawet taki drobiazg, jak sprzączka do paska w kształcie końskiego łba, oczywiście własnoręcznie odlana. Podczas żeglowania również obcował z przyrodą przeżywając niesamowite przygody (na przykład z Bratysławy płynęliśmy Dunajem na Morze Czarne). Rowerem natomiast pokonuje z rodziną dalsze trasy, nawet takie po 550 kilometrów (do Zakopanego, Bukowiny Tatrzańskiej, czy na Lednicę). Przyznaje, że podczas takich wypraw rowerowych, dzięki wspólnym trudom i przeżyciom najlepiej buduje się więzi, szczególnie z synami.
Kolejną pasją pana Juliusza jest muzyka, szczególnie gra na trąbce. Uczył się w szkole muzycznej II stopnia w Kaliszu, jednak praca w fabryce nie ułatwiała nauki. Jeden z przyjaciół, Stanisław Cukier, dyrektor Zespołu Szkół Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem przedstawił go w rzeźbie z trąbką (nie jest to jednak rzeźba realistyczna). Można ją zobaczyć przy wejściu do domu państwa Kwiecińskich.

Tekst i foto Anika Nawrocka

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!