Od klęski do zwycięstwa
Rozwiązanie kłopotów Dawida przyszło niespodziewanie wraz z chwilą jego pojawienia się w obozie Filistynów. Akisz zabrał go ze sobą jako osobistego strażnika. Ufał mu. Ale to nie było żadnym argumentem dla filistyńskich książąt. Widzieli w nim niedawnego wroga. Wielu z nich, podobnie jak zgromadzeni żołnierze, pamiętali swych krewnych, przyjaciół, towarzyszy walki, którym Dawid odebrał życie.
Zapewnienia Akisza o lojalności Dawida zdały się na nic. Obawiano się, że w czasie walki może zwrócić przeciw nim swój oręż. Wiele razy słyszeli o takich pułapkach. Sami nie chcieli paść ich ofiarą. Dlatego jak jeden mąż zażądali, by król Gat odprawił swego nowego sługę wraz z jego żołnierzami.
Napad Amalekitów
W swej decyzji byli nieprzejednani. Achim oznajmił ich postanowienie Dawidowi. Sam nie zgadzał się z nimi. Wolałby, aby Dawid walczył u jego boku. Ale wobec decyzji całego zgromadzenia wodzów był bezradny. Nakazał więc Dawidowi, by skoro tylko wzejdzie słońce ruszył w drogę powrotną. Tym samym Dawid został uwolniony od konieczności trudnego wyboru. Nie musiał walczyć ze swymi rodakami ani opuścić w walce Akisza. Po raz kolejny doświadczył niezwykłości Bożego działania, choć dla przeciętnego obserwatora wszystko to, co się wydarzyło mogło stanowić jedynie splot przypadków, ludzkich decyzji i obaw. Jednak dla człowieka wiary jakim był Dawid owe zdarzenia stanowiły znak Bożej troski i opieki. Wszechmogący sam rozwiązał problem zanim Dawidowi przyszło się z nim zmierzyć. Tym samym bez żalu wyruszył w drogę powrotną do Siklag. Na miejsce dotarł po trzech dniach drogi. Na miejscu okazało się, że jego nieobecność wykorzystali Amalekici. Poczuli się pewni i silni. Dlatego najechali Negeb i Siklag. Nie zadowolili się zwycięstwem. Niszczyli wszystko, co mogli. Ogień znaczył miejsca przez które przeszli. Wszystkich mieszkańców Siklag uprowadzili w niewolę. Tak chcieli się zemścić na Dawidzie za wojny, jakie z nimi prowadził i krzywdy, które im wyrządził. W niewolę dostały się także obie żony Dawida.
Gdy Dawid dotarł ze swymi żołnierzami do Siklag to, co zobaczyli przeraziło ich. Widzieli tylko zgliszcza i ruiny swych domostw. Nie spotkali ani jednego człowieka. Nie było też ciał zabitych. Zrozumieli, iż wszystkich uprowadzono w niewolę. Za chwilę osłupienie przeszło w płacz. Ból był ogromny. Płakali tak długo, aż w oczach zabrakło łez. Wtedy w milczeniu popatrzyli na swego wodza. Ból przerodził się w gniew. Gdyby nie ruszyli na bezsensowną wyprawę teraz byliby wśród swych bliskich, cieszyli się ich obecnością i tym, co zdążyli zdobyć walką i pracą swych rąk. Tymczasem pozostali z niczym. Gniew był tak wielki, że niektórzy sięgnęli po kamienie i byli gotowi ukamienować Dawida, którego obwiniali za zaistniałą sytuację. Wydawało się, że w tej chwili wszystko przepadło. Sam Dawid, pogrążony w smutku, gotów był poddać się samosądowi ludu. Tak się jednak nie stało.
Jaka jest wola Boga?
Z pomocą po raz kolejny przyszedł Bóg. Przeniknął swym duchem Dawida. Wniósł w jego serce pocieszenie i wolę walki. Postawił na nogi. Dawid stanął naprzeciw ludu, który poddał się smutkowi i uznał swą sprawę za przegraną. Coś szczególnego biło z jego twarzy, że kamienie powypadały z rąk. Wezwał kapłana Abiatara. Chciał mieć pewność przed podjęciem decyzji i wiedzieć, jaka jest wola Boga. Czy Bóg chce Dawida i jego ludzi zniszczyć czy ocalić? Chciał wiedzieć nie tylko on sam, ale pragnął, by zgromadzeni wokół niego ludzie nabrali pewności i odwagi. Przecież, jeśli sam z siebie wezwie ich do kolejnej wyprawy, mogą odmówić. Raz już ruszyli tylko po to, by powrócić z niczym.
Gdy kapłan przyszedł poprosił go o przyniesienie efodu, by zasięgnąć rady u Boga. Pytał, czy ma ścigać nieprzyjaciół i czy zwycięży ich? Za każdym razem przychodziło potwierdzenie. Odpowiedzi wzmocniły Dawida, jak i lud. Na wyprawę nie zabrał jednak wszystkich. Wziął ze sobą 600 ludzi. Gdy dotarli do potoku Besor pozostawił tam 200 z nich. Byli bowiem zbyt zmęczeni, by iść w dalszą drogę. Nie chciał ich narażać. Owi ludzie napotkali Egipcjanina. Sprowadzili go do Dawida. Zabrali też ze sobą pożywienie dla niego. Wiedzieli, że od trzech dni nic nie jadł. Chleb, woda, pieczone placki i rodzynki dodały mu sił. Egipcjanin, którego przyprowadzono, okazał się niewolnikiem Amalekitów. Był świadkiem wydarzeń jakie rozegrały się w Siklag. Zostawiono go samemu sobie, gdyż zachorował. Bał się mówić. Lękał się, czy nie spotka go zemsta za zniszczenie dokonane przez Amalekitów. Ale Dawid oczekiwał od niego jednego, by wskazał mu ich kryjówkę. Gotów był to zrobić. Prosił jedynie o gwarancję ocalenia życia. Otrzymawszy ją wskazał drogę.
Spór o łupy
Gdy wojska Dawida znalazły wroga rozgorzała bitwa. Zabito wszystkich wrogów poza 400 ludźmi, którzy uciekli na wielbłądach w głąb pustyni. Odzyskano bliskich. Odebrano utracone dobra. Z żołnierzy Dawida nie zginął nikt.
Radość mieszała się z wdzięcznością dla Boga i Dawida. Wzięto także ze sobą zdobycze. Jednak, gdy zwycięzcy powrócili nad Besor, niektórzy wzniecili spór. Nie chcieli się dzielić zdobyczą z ludźmi, którzy tam pozostali i nie poszli walczyć. Uważali, że ci mogą jedynie zabrać ze sobą swe żony i dzieci. Dawid sprzeciwił się temu. Przypomniał im, iż zwycięstwo jest darem Boga. Wszyscy mieli w nim udział, także ci, którzy byli zbyt słabi, by iść do walki i pozostali przy taborze. Przecież pilnowali obozu. Byłoby niegodziwe pozbawiać ich też łupu. Co więcej, takie postępowanie wskazywałoby na zlekceważenie Boga. To On dał zdobycz w ręce Izraelitów i dlatego każdemu z nich należy się część z tego, co odebrano wrogom. Słowa Dawida ostudziły rozpalone głowy. Przyznano mu rację. Zdecydowano też, by stały się prawem obowiązującym Izraelitów na wszystkie pokolenia, prawem wzywającym do wzajemnej solidarności. Tak ustanowiono prawo nakazujące jednakowo rozdzielić zdobycz pomiędzy wszystkich członków społeczności. Dla podkreślenia tego, po powrocie do Siklag, przesłano działy z łupu do wszystkich tych miejscowości, które udzieliły Dawidowi schronienia podczas jego wędrówki. Tak Dawid wzywał Izraelitów do odbudowania jedności i wzajemnej troski. Przypominał im, iż wszystko, co posiadają pochodzi z ręki Boga. Nawet to, co zdobyli podczas walki. Dlatego powinni się dzielić swymi dobrami i unikać wzajemnej zazdrości. Mieli być wobec siebie hojni tak jak hojny był wobec nich Bóg.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!