Mój fragment z Dzienniczka siostry Faustyny
Otoczyłeś mnie w życiu swą opieką czułą i serdeczną, więcej niżeli pojąć mogę, bo dopiero zrozumiem Twą dobroć w całej pełni, jak spadną zasłony. Pragnę, aby życie moje całe było jednym dziękczynieniem dla Ciebie, Boże.
(Dz. 1285)
Dzięki Ci, Boże, żeś mnie stworzył,/ Żeś mnie powołał do bytu z nicości,/ I swe Boskie piętna w nią włożył,/ A czynisz to jedynie z miłości./ Dzięki Ci, Boże, za chrzest święty,/ Który mnie wszczepił w rodzinę Bożą,/ Jest to dar łaski wielki i niepojęty,/ Który nam dusze przeobraża./ Dzięki Ci, Panie, za spowiedź świętą,/ Za to źródło wielkiego miłosierdzia,/ Które jest niewyczerpane,/ Za tę krynicę łask niepojętą,/ W której dusze bieleją grzechem zmazane.
(Dz. 1286)
W Księdze Hioba w pewnym momencie czytamy, jak żali się on Bogu: „Niech przepadnie dzień mego urodzenia i noc, gdy powiedziano: Poczęty został mężczyzna. Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?” (Hi 3, 11). Czasem rzeczywiście bliżej jest nam do tych słów niż do dziękowania Bogu za cokolwiek. Niekiedy wynika to ze zwykłego użalania się nad sobą albo wręcz chorobliwego dostrzegania w życiu wyłącznie przeciwności czy traktowania świata jako padołu łez. Najlepiej bez dna. Ale są też momenty kryzysowe i trudne doświadczenia - mamy wtedy prawo do smutku czy wręcz wołania do Boga, by wykrzyczeć cały swój ból. Najczęściej człowiek chyba jednak doświadcza pewnej schizofrenii. Sama ją przerabiam i się z nią zmagam. Z jednej strony powracają ciągłe pretensje - o to, czego Bóg mi nie dał, czego w jakiś sposób mnie pozbawił, a co w moim przekonaniu dałoby mi szczęście. Takich mniejszych lub większych braków każdy może doświadczać. Do tego dochodzi nieustanna niezgoda na taki stan rzeczy i gorzkie żale nad sobą są gotowe. Z drugiej strony mam mocne przekonanie, o którym pisała św. Faustyna - jestem w Bożych rękach. On rzeczywiście niesamowicie się troszczy; wiem, że żyję wyłącznie z Jego hojności i dostaję wszystko, czego potrzebuję (ale niekoniecznie to, co wydaje mi się, że potrzebuję). Nie muszę walczyć o tak zwane przetrwanie. Mówi o tym psalm: „Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje” (Ps 127, 2). O nic nie muszę się martwić. Do tego to On bije się o moje zbawienie. To nie ja się spowiadam - to On okazuje mi miłosierdzie; to nie ja przyjmuję Komunię - to On mnie żywi swoim Ciałem; a sakramentu chrztu to już zupełnie nie mogę sobie przypisywać. Bóg nie jest zbyt dobrym wychowawcą, ale za to jest najlepszym Ojcem, a cały ogrom tej łaski zobaczymy po śmierci. Nie zachęca nas jednak, żebyśmy totalnie nic nie robili, ale pokazuje, że na początku znajduje się Jego działanie, a dopiero potem pojawia się nasza odpowiedź w postaci troski o drugiego człowieka. Kiedy wiemy, że Bóg zapewni nam wszystko, możemy tracić dla innych czas, siły czy rzeczy materialne bez oczekiwania „zwrotu”.
Katarzyna Strzyż
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!