TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 16 Kwietnia 2024, 18:52
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Mały Rzym i Zbombardowana Madonna

Mały Rzym i Zbombardowana Madonna

Choć w powszechnej świadomości Nagasaki na zawsze pozostanie związane z tragedią atomowego ataku, to jednak tego miasta nie da się odseparować od historii chrześcijaństwa. Historii bolesnej.


Rozstaliśmy się ostatnio stwierdzeniem, że Japonia w wyniku podwójnego ataku atomowego stała się niczym bezbronne dziecko. I w sumie chciałbym już zakończyć ten przygnębiający i haniebny wątek w historii ludzkości i Japonii, jakim było zrzucenie bomb atomowych, ale musimy jeszcze pozostać w Nagasaki. I to dokładnie w dniu, w którym bomba obróciła je w ruinę. W tym miejscu chcę wprowadzić w moją opowieść chrześcijan, katolików. A także ich zbudowaną wielkim trudem katedrę, znajdującą się w katolickiej dzielnicy Urakami, która poniosła największe straty w wyniku eksplozji. Katedra zaś legła w gruzach. 

Miejsce przekleństwa miejscem błogosławieństwa


Pozwólcie, że zacytuję dość obszerny opis katedry Urakami, jaki zawarł w swojej książce „Japonia na kolanach” poświęconej Kakashiemu Nagaiowi, lekarzowi, świadkowi i ofierze eksplozji jądrowej, Paul Gyhn: „Nagai przystał na propozycję dzwonnika, który chciał go oprowadzić po katedrze. Miała ona siedemdziesiąt metrów długości, co czyniło z niej największą katedrę na Dalekim Wschodzie. Mogła pomieścić pięć tysięcy wiernych, a jej dzwonnice wznosiły się na wysokość ponad trzydziestu metrów. Dzwonnik powiedział Nagaiowi, ile bólu kosztowało wybudowanie katedry, a on sam też był częścią tej historii. Był jeszcze chłopcem, gdy w 1872 roku wrócili do domu w Urakami po latach niedostatku, jaki cierpieli w obozach porozrzucanych po całej Japonii. Pierwsze lata po powrocie wypełnione były prymitywną egzystencją, ponieważ ukradziono im wszystkie narzędzia i musieli kopać swoje zarośnięte pola przy użyciu potłuczonych dachówek i kawałków garnków. Patrzyli na ogromny dom górujący nad Urakami, który należał kiedyś do rządowego funkcjonariusza odpowiedzialnego za przesłuchiwanie ich przywódców i za wysyłanie ich wszystkich do obozów karnych. Po tytanicznej pracy, aby zarobić wystarczającą sumę pieniędzy, kupili tę rezydencję, zburzyli ją i wybudowali tam drewniany kościół. Do roku 1895, odmawiając sobie wszystkiego, zaoszczędzili tyle, że rozebrali drewniany kościół i zaczęli budowę katedry z kamieni i cegieł pod kierownictwem amatorskiego architekta, którym stał się ich ksiądz. Niemal wszystkie rodziny były zaangażowane w to przedsięwzięcie. Mężczyźni transportowali barkami z Kumamoto olbrzymie kamienie na fundamenty i wciągali je na wzgórze. Inni poszli w góry wycinać i obrabiać drzewa; kobiety i dzieci pracowały na zmiany, wyrabiając setki tysięcy nowych czerwonych cegieł. Francuski proboszcz nauczył ich, jak się robi cementowe i gipsowe posągi, a artyści-amatorzy spośród nich rzeźbili wizerunki i architektoniczne ornamenty z granitu. To wszystko robili ludzie, którzy ocierali się o biedę, i wiele razy, gdy kończyły im się pieniądze i materiały, musieli przerywać prace. W końcu, po upływie dwudziestu dwóch lat od wciągnięcia na wzgórze ogromnych kamieni na fundamenty, ich katedra została ukończona. Był rok 1917, sytuacja ekonomiczna w kraju polepszała się, a Japonia została jednym z aliantów w wojnie przeciwko Niemcom, sama ponosząc niewielkie koszty”.

Dodam jeszcze, że potrzeba było roku 1925, aby dokończono również budowę wieży dzwonnicy katedry. I jeśli ktoś z Czytelników jeszcze nie zdaje sobie sprawy, powtórzę za Johnem Dougillem, że katolicy z Nagasaki wybrali miejsce swojego przekleństwa, gdzie ich prześladowano i torturowano, na miejsce błogosławieństwa, w którym własnymi rękami postawili największą katedrę na Dalekim Wschodzie. Niesamowite! A może wręcz przeciwnie, tam gdzie mowa jest o prawdziwych chrześcijanach, rzeczy niesamowite są normą. Jednakże kolejna wojna światowa zmieni ponownie sytuację. Tym razem już nie chodzi o prześladowania chrześcijan, tym razem chodzi o to, że Japonia sprzymierzyła się z Niemcami i cena, jaką przyszło jej zapłacić, jak wiemy, była wyjątkowo wysoka. I tak się złożyło, że w Nagasaki cenę tę zapłacili głównie katolicy, bo to właśnie ich dzielnica została najbardziej dotknięta eksplozją atomową. Budowana z taką miłością katedra legła w gruzach. A z dwunastotysięcznej rzeszy katolików, którzy byli parafianami, aż 8, 5 tys. zginęło. 

Zbombardowana Maryja

Po wojnie katedra została ponownie poświęcona 1 listopada 1959 roku. Władze miasta chciały pozostawić ruiny jako pomnik tego, co się wydarzyło, jednak katolicy kolejny już raz zapragnęli, aby w miejscu kolejnego przekleństwa ponownie stanęła świątynia, znak błogosławieństwa. Kiedy wchodzę w jej progi podczas mojej październikowej wizyty, widzę wyraźnie, że świątynia, która nigdy nie była jakimś wielkim dziełem sztuki, wszak budowana przez amatorów, przez wiernych, a nie przez artystów, po odbudowie jest jeszcze skromniejsza, niż przed wojną. Owszem, jest potężna, ale ludzi w niej niewielu, a i walorów artystycznych brak. Zauważam, że nieliczni wizytujący zatrzymują się przy umieszczonej na bocznej ścianie, tuż przy wyjściu, pokiereszowanej głowie. Domyślam się, że jest to pozostałość jakiejś figury, pewnie Matki Bożej. Moja przyjaciółka Japonka prosi w moim imieniu, abym pomimo zakazu fotografowania mógł zrobić zdjęcie owej głowy otaczanej taką czcią przez wiernych. Pan, który pilnuje porządku, kiedy dowiaduje się, że jestem księdzem katolickim wyjaśnia, że ta głowa na ścianie to kopia. Oryginał znajduje się w kaplicy, do której mają wstęp tylko katolicy, którzy chcą się pomodlić. Uzyskuję zgodę na zdjęcia, a pan opowiada mi całą historię. 

W katedrze Urakami w głównym ołtarzu znajdowała się figura Maryi Niepokalanie Poczętej. Japończycy uważają, że ta drewniana pomalowana figura przywędrowała do ich kraju w latach 30. z Hiszpanii. Jej twórca inspirował się płótnem hiszpańskiego malarza Murillo, który tworzył w XVII wieku. Figura miała około 2 metrów wysokości. W tamtych czasach mnóstwo ludzi odczuwało niezwykły magnetyzm, przyciąganie tej figury, której piękno określano jako niebiańskie. Niebiańskie piękno Madonny. Podczas eksplozji bomby atomowej 9 sierpnia 1945 roku w katedrze znajdowało się dwóch księży i około 30 wiernych, którzy przyszli się wyspowiadać. Eksplozja zabiła ich wszystkich niszcząc jednocześnie niemal wszystko w tym przepiękną figurę Matki Bożej. Ojciec Kaemon Noguchi trapista, który urodził się w Urakami, powrócił do swojego miasta w październiku 1945 roku i zanim udał się do swojego opactwa na wyspie Hokkaido, odwiedził ruiny katedry i kiedy zszokowany przyglądał się temu, co pozostało, odnalazł głowę figury Niepokalanej. Opowiadał później, że kryształowe oczy pozostały w twarzy Zbombardowanej Maryi, kiedy ją odnalazł. Od tego czasu ojciec Kaemon przechowywał w swojej celi w opactwie trapistów Zbombardowaną Maryję, bo tak właśnie się ją dzisiaj nazywa, modląc się do niej. Później w 1975 roku, w 30. rocznicę bombardowania, zdecydował się zwrócić ją do Urakami. Początkowo głowa Madonny była przechowywana w Nagasaki Junshin Junior College, a później została wystawiona w katedrze tuż przy wejściu, właśnie tam, gdzie zobaczyłem jej kopię. Po kolejnych trzydziestu latach, w 60. rocznicę zrzucenia bomby została umieszczona w specjalnej Kaplicy Zbombardowanej Maryi, gdzie jak mi powiedziano, nie wpuszcza się turystów, a jedynie katolików, którzy chcą się zatrzymać na modlitwę.

Oprócz Zbombardowanej Madonny jest w tej kaplicy również inna głowa. Okazuję się nią być kopia głowy innej figury Matki Bożej zbombardowanej tym razem w Hiszpanii w słynnej dzięki obrazowi Picassa - Guernice. Przysłano tu tę kopię na znak solidarności w cierpieniu. O cierpieniu będzie jeszcze mowa niejednokrotnie, ponieważ musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, skąd w Nagasaki wzięli się chrześcijanie, a ta historia jest pełna cierpienia.    

Tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!