TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 15:53
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Lekcja Bożego daru - Dzieło biblijne im. Jana Pawła II

Lekcja Bożego daru

lekcja daru

Pokarm jaki otrzymali Izraelici budził ich zdumienie. I nie chodziło tylko o to, iż nie potrafili sobie w jakikolwiek sposób wytłumaczyć tego, jak się on pojawił. Zaskakujące były również kolejne doświadczenia z nim związane. Każdy z nich miał zbierać to, co otrzymali od Boga według swych własnych potrzeb, tak, by zaspokoić głód tych wszystkich, którzy mieszkają razem z nim.

Miarą zbioru był omer. Odpowiadał on wartości 2,5l. Odmierzano nim rzeczy sypkie. Jednocześnie słowo to oznaczało tak snop, jak i czynność zbierania snopów zżętego zboża. Tym samym wydarzenia na pustyni stanowiły zapowiedź daru ziemi, na której Bóg da swemu ludowi pokarm do syta. Odkrywały, że On prowadzi Izraelitów do miejsca, w którym zaspokoi ich głód. Jednocześnie słowa te opowiadane, a z czasem odczytywane, przez kolejne pokolenia przypominały w każdym czasie żniw, że plony zbierane z ziemi, choć mogą się wydawać jedynie wynikiem ludzkiej pracy i płodności ziemi, są w rzeczywistości cudem danym przez Boga. Podpowiadały, że tak jak troszczył się On o Izraelitów wędrujących przez pustynię, tak teraz pamięta o każdym następnym pokoleniu, dając to, co jest mu potrzebne do życia.

Braterstwo i solidarność
Rozpoczynając zbiór pustynnej manny każdy z Izraelitów pracował na miarę swych możliwości. Jedni, pewnie ci zaradniejsi i bardziej pracowici, zbierali z nadmiarem. Inni, może słabsi czy nieporadni, zbierali tyle ile byli w stanie, choć mimo trudu włożonego przez nich w zbiór w ich koszach znajdowało się niewiele. Jednak w chwili, gdy za pomocą omeru mierzono owoc ich pracy okazywało się, że ci, co zebrali więcej nie mieli nic zbywającego, zaś tym, którzy zebrali mniej nie brakowało niczego. Tym samym wszyscy mogli nasycić swe potrzeby. Tak Bóg uczył lud braterstwa i solidarności. Ważna jest ludzka praca, zaradność i umiejętności. Człowiek jest wezwany do tego, by zdobywać wszystko to, co jest mu potrzebne do życia. Bóg daje swój dar, a jednocześnie wzywa nas do współpracy: zbioru i przetwarzania tego, co nam dał, by służyło ludzkiemu pożytkowi. Ale Stwórca zaprasza jeszcze do czegoś więcej. Nie można być zapatrzonym tylko we własne potrzeby. Są obok nas inni ludzie. Oni nie zawsze są w stanie sami poradzić sobie ze swoim życiem. Nie chodzi tu o sytuację, w której nie chcą nic z nim robić, czy też czekają na to, jak można by wykorzystać innych. Próbują, zmagają się z trudnościami jakie ich otaczają, ale nie są w stanie sobie z nimi poradzić. Oni nie powinni być pozostawieni samym sobie. Bóg zaprasza, by ku nim wyciągnąć swą rękę, by podzielić się nadmiarem tego, co udało się zebrać. On przecież udziela pokarmu dla każdego. I jeśli ten miałby pozostać w czyichś spichrzach, podczas gdy ktoś obok cierpiałby głód, wtedy zamiast być błogosławieństwem Boga stałby się oskarżeniem wypowiedzianym przeciw temu, który zebrałby go i zatrzymał tylko dla siebie. Tym samym pokarm dany przez Boga Izraelitom na pustyni stanowił kolejny element nauki ukazującej im w jaki sposób mają budować swe życie w ziemi, do której zmierzają; co mają czynić, by budowana przez nich społeczność nie stała się drugim Egiptem - krajem złożonych z władców i niewolników, ale by rzeczywiście stanowiła wspólnotę ludzi wolnych, radujących się darem życia udzielonym im przez Boga.

Nauka w drodze
Mojżesz wydając polecenia dotyczące zbioru pokarmu danego Izraelitom przez Boga uczył ich tym samym sprawiedliwego korzystania z tego daru. Jednocześnie chciał wpoić w ich serca coś więcej. Służyło temu drugie polecenie, które mogło na pierwszy rzut oka wydawać się niezrozumiałe, a nawet nielogiczne. Oto nakazał, aby Izraelici nie pozostawiali nic z tego, co zebrali na dzień następny. Każdy z nich był przyzwyczajony do gromadzenia zapasów. W Egipcie doświadczyli, jak niepewne jest życie. Jednego dnia mieli pracę, drugiego mogło jej już nie być. Gdy udało się wykonać wyznaczoną przez nadzorców normę wtedy wiedzieli, iż nie pozostaną bez środków do życia, ale gdy nie udało się jej wykonać przyszłość była niepewna. Dlatego zawsze woleli odłożyć coś z tego, co otrzymali na następny dzień. Na tym opierali swą przyszłość. Byli przekonani, że tak samo należało postąpić na pustyni. Tu przyszłość wydawała się jeszcze bardziej nieprzewidywalna. Napawała strachem. Mojżesz chciał ich uwolnić od lęku. Zamierzał dać im trwały fundament, na którym będą mogli oprzeć swe życia. Był nim Bóg i położona w Nim ufność. Jedyne co powinni zgromadzić Hebrajczycy to przekonanie, że On troszczy się o życie każdego z nich. Natomiast zapasy mogliby sobie gromadzić nie są w stanie im tego dać. One dają jedynie złudzenie spokojnego jutra, ale faktycznie nie gwarantują niczego. Nie od nich bowiem zależy przyszłość człowieka. Co więcej, ten, który tak myśli staje się niewolnikiem tego, co zgromadził i brak mu otwartego serca, by przyjmować to, co daje Bóg. Tym samym nie jest człowiekiem wolnym. Ogranicza go to, co zgromadził. Jest przywiązany do swych zasobów. W efekcie tego popełnia poważny błąd: umiłował dar, a nie Tego, od którego go otrzymał.

Obawy jak robak
Dlatego Izraelici mieli uczyć się zaufania nie pozostawiając sobie z tego, co zebrali nic na następny dzień. Przez to wyrażali wiarę, że Bóg da im wszystko, co jest konieczne do życia. Taką wiarę w troskę Boga nie umniejszała ich pracy. Przecież jutro znów wyjdą na piaski pustyni, by zbierać mannę. Ich zachowaniem wyrażało przekonanie, że dar Boga nie jest chwilowym kaprysem. On nieustannie pamięta o człowieku i przychodzi mu z pomocą. Jednak nie wszyscy byli o tym przekonani. Znaleźli się i tacy, dla których słowa Mojżesza były niedorzeczne, sprzeczne z tym, co mówił własny rozum. To, co mam w ręku jest pewne. Dlatego zachowali część tego, co zebrali o poranku. Zrobili tak na wszelki wypadek. Jakie było ich zdumienie, gdy na drugi dzień gdy spojrzeli do swych naczyń zamiast odłożonego pokarmu zobaczyli robaki. Poczuli też woń zgnilizny. Ich przebiegłość obróciła się przeciw nim. Nie przyniosła żadnego owocu. Zasiała jedynie niepokój i lęk. Obudziła obawy toczące ludzkie umysły jak robak. Pokazała, że to na czym chcieli zbudować swe życie jest nietrwałe i rozpada się. Przypomniała im to woń zgnilizny. Nic dziwnego, że w tej sytuacji Mojżesz zareagował gniewem. Ci ludzie sprzeciwili się jego słowom. Ale nie chodziło o niego ani o jego autorytet. Oni podważając słowa Boga narażali innych na błąd niewiary i zwątpienia. Sugerowali, że można korzystać z Bożych darów, a jednocześnie postępować według swego upodobania. Wprowadzali rozdwojenie do swego serca i podsuwali tę drogę innym. Dlatego gniew Mojżesza i stan ich zbiorów, które stały się siedliskiem robactwa i zgnilizny stanowił przestrogę. I dobrze ją odczytał pozostały lud Izraela. On ufając Bogu wychodził każdego dnia, aby zbierać to, co jest potrzebne na kolejny dzień jego życia.

Tekst i foto ks. Krzysztof P. Kowalik

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!