TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 16:19
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

...który od Ojca i Syna pochodzi - credo

Credo...wierzę...

...który od Ojca i Syna pochodzi

trinity

Nie tak dawno na jednym z portali internetowych pojawiła się informacja, że w pewnym prawosławnym klasztorze na górze Atos przebywają zbuntowani mnisi, którzy nie chcą go opuścić i w sposób zbrojny bronią dostępu do niego, nie chcąc się podporządkować przełożonym. Cały spór związany jest z tym, iż mnisi ci uważają się za obrońców prawdziwego, ich zdaniem, wyznania wiary, w którym jest mowa o tym, że Duch Święty pochodzi tylko od Ojca, a nie od Ojca i Syna. Mnisi ci uważają, że przełożeni Kościoła prawosławnego popadają w herezję podejmując dialog z katolikami, którzy w wyznaniu wiary stwierdzają, że Duch Święty pochodzi od Ojca i Syna (Filioque).

Najbardziej niesamowite jest jednak to, że są dziś jeszcze ludzie, dla których obrona jednej z formuł zawartych w Credo jest sprawą „być albo nie być”; sprawą życia i śmierci. I tu rodzi się smutna refleksja, bo ilu z nas byłoby w stanie tak bronić prawd wiary. Co więcej, często wypowiadamy tę część „Wyznania wiary” bez świadomości, że za nią kryje się wielowiekowa historia sporów teologicznych, w których ostatecznie chodzi przecież o zbawienie każdego człowieka. 

Zanim wyjaśnimy nieco, przytoczony fragment Credo i sięgnijmy do historii. Otóż w pismach Zachodnich Ojców Kościoła już w IV w. znajdujemy sformułowania, które wskazują na to, że Duch Święty pochodzi zarówno od Ojca, jak i Syna. Jako pierwszy wyraźnie stwierdził to w swej homilii św. Augustyn. W Symbolu wiary określenie Filioque spotykamy po raz pierwszy w aktach synodu z Toledo z 589 r. Jednak już wcześniej ta formuła była powszechnie używana na Zachodzie. Skąd zatem wziął się spór między Kościołem Zachodnim i Wschodnim. Rzecz jak zwykle zdaje się prozaiczna. Otóż Sobór efeski z 431 r. zabronił dodawać do Credo nowych formuł przeciwnych już ukonstytuowanym prawdom wiary. Na Wschodzie zarządzenie to zostało zinterpretowane dosłownie i stąd dodanie jakichkolwiek słów, które nawet nie wnosiły jakby nic nowego, ale rozwijały treść dogmatu, uznawane było za herezję. Niestety właśnie to stało się jednym z powodów, przynajmniej od strony doktrynalnej, które ostatecznie podzieliły Kościoły prawosławny i katolicki. Oczywiście trzeba by tu przedstawić całą kilkuwiekową historię sporów, ale tu chętnych odsyłam do źródeł. Patrząc jednak z perspektywy czasu i nieco krytycznie na minione wieki można zauważyć, że spory te nie dotyczą różnic w treści, ale precyzji słów i wynikają z różnicy mentalności w myśleniu Wschodu i Zachodu. 

Wróćmy jednak do samej formuły i zapytajmy: co ona oznacza? Przede wszystkim Credo podkreśla po raz kolejny, że Duch Święty jest rzeczywiście Bogiem, jest współistotny Ojcu i Synowi, zarówno w wewnętrznym życiu Trójcy, jak i w Jej darze miłości dla świata. Oddając cześć Trójcy wiara Kościoła wskazuje też na odrębność Osób. Jak naucza Katechizm Kościoła Katolickiego: „Gdy Ojciec posyła swoje Słowo, posyła zawsze swoje Tchnienie: jest to wspólne posłanie, w którym Syn i Duch Święty są odrębni, ale nierozdzielni” (KKK 689).

Jan Paweł II w Encyklice Dominum et vivificantem przypomina, że „w swoim życiu wewnętrznym Bóg „jest Miłością” (por. 1 J 4, 8. 16), miłością istotową, wspólną trzem Osobom Boskim: miłością osobową jest Duch Święty jako Duch Ojca i Syna, dlatego „przenika głębokości Boże” (por. 1 Kor 2, 10) jako Miłość-Dar nie stworzony” (DV 10). 

To właśnie w Duchu Świętym życie wewnętrzne Trójjedynego Boga jawi się jako całkowity dar, wymiana wzajemnej miłości pomiędzy Osobami Boskimi. Jak wskazuje papież, Duch Święty jest osobowym wyrazem tego wzajemnego obdarowywania się, tego bycia Miłością (por. DV 10). Duch Święty nie jest zatem jakąś energią, ale jest osobową miłością, wyrażającą tożsamość Boga, który cały z natury jest Darem i Miłością. Bóg jest zawsze „dla”, a w sposób szczególny wyraża się to w posłaniu Syna i Ducha. Niesamowite jest bowiem to, że Trójjedyny Bóg nie chce być darem jedynie sam w sobie, ale wychodzi niejako „na zewnątrz” ku człowiekowi i dzieli się z nim swoim życiem. Człowiek dzięki objawieniu życia Trójcy dokonanemu w pełni w Jezusie Chrystusie oraz dzięki darowi Ducha Świętego staje się zdolny do życia taką samą miłością, jaka jest w Trójcy. Dzięki temu obdarowaniu nową naturą, dzięki darowi Ducha Jezusa Chrystusa, który zaczyna mieszkać w ochrzczonym, uczeń Chrystusa staje się gotowy uczynić ze swego życia dar na wzór swego Mistrza. To, do czego zaprasza i uzdalnia chrzest oraz całe życie chrześcijańskie, to oddanie swego życia Ojcu wraz z Chrystusem w Duchu Świętym. Taki ma też kształt i dynamikę każda Msza Święta, której jakby kulminacją jest hymn uwielbienia, który ,,przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie” wyśpiewuje cały Kościół jako mistyczne Ciało Zbawiciela w Duchu Świętym. 

Jan Paweł II w encyklice podkreśla, że św. Jan w swojej Ewangelii wymienia Ojca, Syna i Ducha Świętego jako odrębne Osoby. Dalej papież naucza, że „O Duchu-Pocieszycielu mówi Jezus, używając często zaimka osobowego „On”, równocześnie zaś, w całym tym pożegnalnym przemówieniu odsłania te więzi, jakie łączą wzajemnie Ojca, Syna i Parakleta. Tak więc „Duch od Ojca pochodzi” (J 15, 26) i Ojciec „daje Ducha” (J 14, 16). Ojciec „posyła” Ducha w imię Syna (J 14, 26), Duch „świadczy” o Synu (J 15, 26). Syn prosi Ojca o posłanie Ducha-Pocieszyciela (J 14, 16) - ale też, w związku ze swoim odejściem przez krzyż, mówi: „jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16, 7). A więc Ojciec posyła Ducha Świętego mocą ojcostwa, podobnie jak posłał Syna (por. J 3, 16 n. 34; 6, 57; 17, 3. 18. 23). Równocześnie zaś Duch zostaje posłany przez Ojca w mocy odkupienia dokonanego przez Chrystusa - i w tym znaczeniu Duch Święty zostaje posłany również przez Syna: „poślę Go do was”(DV 8).

Widzimy zatem, że rozważana przez nas formuła zaczerpnięta z Credo wyraża głęboką tajemnicę istnienia Boga w sobie samym, jak również objawia naturę Bożego działania w świecie dla zbawienia człowieka. To właśnie dar Ducha Świętego sprawia, że chrześcijaństwo nie jest pustym realizowaniem jakiegoś etycznego pouczenia pozostawionego przez Jezusa swoim uczniom, ale jest ono obdarowaniem nowym życiem, nową naturą, którą przynosi Duch Święty i sprawia, że ochrzczony staje się „drugim Chrystusem” - w znaczeniu całkowitego podobieństwa i utożsamienia. Mówiąc prościej - człowiek pozwala żyć Chrystusowi w sobie w mocy Ducha Świętego.

ks. Marcin Wiśniewski

 

Uwielbienie Trójcy

Przez wielu historyków uważany był za jednego z dwóch najważniejszych malarzy hiszpańskich swego czasu. Jego wizerunek pojawił się na banknotach o nominale 25 peset w okresie Drugiej Republiki Hiszpańskiej, a obrazy kilkakrotnie pojawiały się na seriach hiszpańskich znaczków. Oprócz portretów Vicente López y Portaña, bo o nim tu mowa, malował również sceny religijne, alegoryczne i mitologiczne. 

Vincente urodził się w 1772 roku w Walencji. Tam też studiował na Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych San Carlos. W wieku trzynastu lat, po zdobyciu wielu nagród, otrzymał stypendium na studia w Madrycie. Wstąpił do Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych
św. Ferdynada, gdzie otrzymał kolejną nagrodę za jeden z obrazów. W trakcie pobytu w Madrycie zetknął się z wielkimi malarzami. W 1792 r., po powrocie do Walencji namalował portret Ferdynada VII oraz wielu francuskich wojskowych i ich rodzin, którzy przebywali w Hiszpanii w czasie francuskiej okupacji. Namalowany przez niego portret tak się spodobał Ferynadowi, że został jego nadwornym malarzem, a później również służył Izabeli II. Szybko stał się modnym portrecistą wśród członków arystokracji i burżuazji. W 1826 r. namalował jeden ze swoich najbardziej znanych portretów przedstawiający malarza Francisca Goyę. Spędził resztę swojego życia w Madrycie tworząc także obrazy religijne. 

Wśród nich znalazło się płótno ,,Adoracja Trójcy Świętej”. Obraz ten robi wrażenie niesamowitej głębi i przestrzeni. Scena adoracji i uwielbienia została przedstawiona na obłokach, które wyraźnie tworzą jakby korytarz prowadzący do góry. Całość przenika jasne światło płynące od Ojca, Syna i Ducha Świętego pod postacią gołębicy. Pan Bóg ma wyciągniętą lewą dłoń w kierunku Ducha Świętego, który ,od Ojca i Syna pochodzi”. Ku całej Trójcy Świętej skierowane są oczy pozostałych postaci. 

Za Chrystusem widzimy krzyż, na którym oddał swe życie za nas; podtrzymują go aniołowie. U góry dwa aniołki niosą koronę cierniową. Nieco niżej można zauważyć matkę Jezusa, również wpatrzoną w Trójcę. Są tutaj także prawdopodobnie apostołowie, aniołowie, czy postacie królów z darami. Jeden z nich trzyma koronę, inny kulę ziemską. Wśród nich jest postać z aureolą, nie wiemy jednak, który to święty. Nieco wyżej jeden z mężczyzn trzyma ręce złożone do modlitwy. Wszyscy patrzą na światłość, która ich oświeca. Część osób uwielbiając Boga Ojca, Syna Jego Jezusa i Ducha Świętego, Boże Tchnienie, próbują jakby wspinać się i dążyć w ich kierunku, część jest już jakby ,,na poziomie” Boga, jedni w pewnym oddaleniu, drudzy tuląc się do stóp Ojca. Jednak światło oświeca wszystkich, nawet tych, którzy są najniżej, być może jeszcze zagubieni.

Kolorystyka i dynamika obrazu emanuje radością, a jednocześnie oddaje pełną powagi chwałę Boga w Trójcy. Celem życia chrześcijańskiego jest rozpoznawanie Ducha Bożego w Jego darach, którymi Bóg obdarza wszystkich: wierzących i niewierzących. Czyni to z bezinteresownej miłości. Naturę Trójcy Świętej Jan Paweł II tak ujął: ,,W swoim życiu wewnętrznym Bóg ‚jest Miłością’, miłością istotową, wspólną trzem Osobom Boskim” (DV 10).

AW

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!