TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 08:11
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kimże ja jestem Panie, że doprowadziłeś mnie aż dotąd?

Diecezja kaliska świętuje srebrny jubileusz. Świętują go także kapłani wyświęceni jako pierwsi w stolicy nowej diecezji. Publikujemy ich świadectwa po 25 latach kapłańskiego życia.
Kimże ja jestem Panie, że doprowadziłeś mnie aż dotąd?

„Panie Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że własnego kapłaństwa się boję, własnego kapłaństwa się lękam i przed kapłaństwem w proch padam i przed kapłaństwem klękam”

ks. Jan Twardowski

To On mnie wybrał, to On tak niesamowicie mi zaufał, tak jak wybrał Piotra i innych apostołów nad jeziorem Genezaret. Bóg mnie wybrał i powołał.
Kiedy to dokładnie było? Nie umiem powiedzieć, ale wiem, że od małego dziecka, już jako 5-letni chłopiec służyłem Bogu przy ołtarzu w koźmińskiej farze jako ministrant, kantor, lektor, aż do momentu zdania matury. Zawsze od małego dziecka chciałem zostać kapłanem.  I 25 lat temu w kaliskiej katedrze zostałem kapłanem, czyli pośrednikiem miedzy Bogiem a człowiekiem, między człowiekiem a Bogiem. Wiem, że na dar kapłaństwa, który od Boga otrzymałem, niczym sobie nie zasłużyłem. Bóg mnie wybrał, Bóg mnie powołał, tak niesamowicie mi zaufał, mnie niegodnemu i słabemu tak jak wybrał ubogą stajenkę, tak jak wybrał Nazaret, tak jak wybrał prostych rybaków. Z łaski Pana jestem kapłanem. Równocześnie zdaję sobie sprawę z tego, iż to, że jestem kapłanem zawdzięczam po Panu Bogu moim kochanym, wspaniałym i świętym rodzicom. „Panie ty wszystko wiesz…” - Ty wiesz jak wiele właśnie im zawdzięczam. Pamiętam doskonale ich słowa, gdy oznajmiłem im wiadomość, że wstępuję do seminarium. Wtedy moja kochana mama powiedziała do mnie: „dobrze się zastanów, bo lepiej być dobrym ojcem rodziny, niż kiepskim księdzem…”  A mój dobry ojciec powiedział kiedyś, że „jeżeli rozpocząłem, to muszę wytrwać”. I do pewnego czasu myślałem, że chodzi tylko o ten czas przygotowania, czas seminarium, ale teraz już wiem, że jest inaczej. Jestem kapłanem na wieki i muszę trwać, ja chcę trwać, aby moje kapłaństwo wydało owoc przewidziany przez Boga, abym sam ciągle dążył do świętości i innym w drodze do świętości pomagał. 
W atmosferze miłości, krzyża i cierpienia łączonego z cierpieniem Chrystusa rosło moje powołanie. Moja mama zachorowała na stwardnienie rozsiane siedem miesięcy po moim urodzeniu. Miała wtedy 21 lat. Z biegiem lat stawała się coraz bardziej zależna od drugiej osoby, aż do całkowitego paraliżu. Wspaniały tata opiekował się mną i moją chorą mamą. Miłość, która łączyła moich rodziców była tą prawdziwą miłością, miłością ofiarną, miłością otwartą na potrzeby drugiego człowieka. I jestem pewien, że miłość moich rodziców może być znakiem dla współczesnych ludzi. Dzięki moim rodzicom mogę codziennie odważnie mówić na ambonie, na katechezie, w konfesjonale  starszym i młodym, że prawdziwa miłość istnieje, miłość, która nie polega tylko na braniu, ale miłość, która polega na dawaniu siebie drugiej osobie.
Często zadaję sobie pytanie: „co jest najważniejsze w kapłaństwie?”
Myślę, że w kapłaństwie najważniejsza jest modlitwa. Kapłan to mąż modlitwy, to człowiek klęczący, trwający sam na sam przed Bogiem, trwający wspólnie z wiernymi, adorujący i z tego spotkania z Panem czerpiący siłę i moc, by dzięki temu móc iść i nieść Chrystusa drugiemu człowiekowi. Kapłan to także człowiek, mąż w całej pełni „dla”, dla ludzi, jak mówi natchniony autor Listu do Hebrajczyków: „kapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga”. A być dla człowieka tzn. dać mu to, co jest najważniejsze, dać mu Chrystusa. I to dzieje się podczas każdej Mszy św., gdy kapłan bierze chleb, który za chwilę staje się prawdziwym Ciałem Chrystusa i wino, które stanie się prawdziwą Krwią Jezusa i daje Go w Komunii ludziom. Być dla człowieka tzn. zasiadać do konfesjonału, czekać tam na człowieka proszącego o miłosierdzie Boże i w imieniu Chrystusa odpuszczać grzechy i jednać z Bogiem ludzkie sumienia. Jako kapłan działam w imieniu Chrystusa, działam Jego mocą. I chodzi o to, abym sobą nie przesłaniał Chrystusa, abym był tylko jego narzędziem, aby On wzrastał, a ja się umniejszał. Bo tylko wtedy gdy będę małym, gdy najważniejszy dla mnie będzie Chrystus, tylko wtedy będę prawdziwym Jego świadkiem.
„Piotrze. Czy miłujesz mnie bardziej niż inni? Panie, Ty wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię kocham...” I tej odpowiedzi chcę udzielać każdego dnia. Także dzisiaj. Chcę być kapłanem, który kocha. Chcę być kapłanem, który bardzo kocha. Chcę być kapłanem, który każdego dnia dąży do świętości. Maryjo, Matko kapłanów prowadź i dodawaj sił, abym do końca wypełnił wolę Twojego Syna, a naszego Pana i Boga.

Ks. Dariusz Bandosz
Proboszcz Parafii pw. św. Michała Archanioła w Pogorzeli,
diecezjalny duszpasterz sportowców diecezji kaliskiej

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!