TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 03:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jeszcze raz radość

Jeszcze raz radość

O adhortacji papieża Franciszka o świętości
O świętości, która dokonuje się w codziennym życiu, przez wielkie i małe sprawy, w radosnym naśladowaniu Mistrza poprzez stawanie sie ludźmi błogosławieństw. O tym pisze Papież. Czy tym razem obędzie się bez polemik? Ależ skąd...

Mniej więcej miesiąc temu pisałem o papieżu Franciszku, który mówił o najważniejszych słowach swego pontyfikatu: „Jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że najczęściej używam słowa radość. Występuje ono we wszystkich moich tekstach: Evangelii gaudium to radość Ewangelii, Laudato si to pieśń radości, Amoris laetitia to radość miłości”. No i proszę bardzo, z publikacją nowej adhortacji okazuje się, że papież Franciszek wcale nie zamierza zmienić frontu, a wręcz przeciwnie. Radość pozostaje najważniejszym słowem jego pontyfikatu. Tym razem w nawiązaniu do świętości, bo jego nowa adhortacja nosi tytuł: Gaudete et exultate (czyli „Cieszcie się i radujcie”) O powołaniu do świętości w świecie współczesnym.

To nie jest traktat
Już na samym początku papież Franciszek ostrzega nas, a może nie nas, ale tych którzy oczekują teologii na najwyższym poziomie (czytaj – niezrozumiałej dla maluczkich), że „nie należy spodziewać się tutaj traktatu o świętości, z wieloma definicjami i rozróżnieniami, które mogłyby ubogacić ten ważny temat, lub z analizami, które można by przeprowadzić odnośnie do dróg uświęcenia. Moim skromnym celem jest przedstawienie po raz kolejny powołania do świętości, próbując ująć je w aktualnym kontekście, z jego zagrożeniami, wyzwaniami i możliwościami. Ponieważ Pan każdego z nas wybrał, „abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1, 4)”.
Rzeczywiście właśnie w taki prosty sposób pisze dalej Franciszek, i trzeba mu być wdzięcznym, że w dalszym ciągu pragnie docierać do, – chciałem napisać „zwykłych ludzi”, ale się z tego szybko wycofuję, – chce docierać do wszystkich. Jest to ten rys jego pontyfikatu, który pozostaje niezmienny od samego początku. I jakkolwiek byśmy się tutaj nie spierali, czy to właściwe, że papież po wyborze zwraca się do wszystkich z pozdrowieniem „Dobry wieczór” zamiast „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, to jednak trzeba przyznać, że na pierwsze pozdrowienie odpowiedzą wszyscy, nawet niewierzący, a na to drugie niekoniecznie. Gdyby zatem również wszyscy przejęli się słowami nowej adhortacji byłoby to z pożytkiem dla Kościoła, świata, nieba i w ogóle.

Czytanie z tezą?
Pojawiły się w mediach różne omówienia tej adhortacji i niestety w wielu z nich odnajdujemy próby dopasowania interpretacji do z góry przyjętych tez. Na przykład na portalu Polonia Christiana znajdziemy takie omówienie recenzji z portalu liberalnych katolików cruxnow.com: „Franciszek zakwestionował również katolicki aktywizm pro-life, który koncentruje się na kwestii walki z tzw. aborcją, z wyłączeniem innych kwestii, takich jak np. imigracja czy pomoc ubogim. Papież nie po raz pierwszy zdaje się tu podążać „z duchem czasu”, wszak w Kościele rodzi się „nowy ruch pro-life”, który kwestię walki z zabijaniem nienarodzonych i karania sprawców tego procederów spycha na dalszy plan, próbując przenieść niejako ciężar tej walki na przywileje socjalne oraz ochronę środowiska. Taki jest też cel globalistów, lansujących program „zrównoważonego rozwoju”, próbujących przekształcić Kościół katolicki w panteistyczną strukturę, jednocześnie wykorzystując dobre cechy katolików i ich zaangażowanie na rzecz propagowania zgubnej ideologii. Widać wyraźny kontrast z papieżem Benedyktem XVI czy Janem Pawłem II, którzy podkreślali z całą mocą zasadnicze znaczenie ochrony życia na każdym jego etapie”.
Tymczasem abp Marek Jędraszewski dokonując omówienia adhortacji w konferencji do kleryków już na samym początku zaznaczył, że w jego przekonaniu dokument ten stanowi przedłużenie i próbę pogłębienia myśli Jana Pawła II dotyczącej świętości, do której papież wielokrotnie wzywał.
Ja myślę, że każdy powinien sięgnąć po adhortację i sam się przekonać jak ona na niego konkretnie oddziałuje. Wierzę, że skutki będą pozytywne a poniżej podzielę się swoimi jak najbardziej subiektywnymi refleksjami o tym, co najbardziej w adhortacji mi się podoba.

Powołanie do świętości
Już w szóstym punkcie Papież podkreśla, że mówiąc o świętych „nie myślimy tylko o tych, którzy są już beatyfikowani lub kanonizowani. Duch Święty rozlewa świętość wszędzie w świętym i wiernym ludzie Bożym, gdyż „podobało się […] Bogu uświęcać i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wyłączeniem wszelkich wzajemnych powiązań, lecz ustanowić ich jako lud, który uznałby Go w prawdzie i Jemu święcie służył”. 
Bardzo ważne słowa, które ściągają nasz wzrok z nieba na ziemię i kierują go ku naszym bliźnim. Przypominają mi się tutaj słowa anioła do Apostołów gapiących się w niebo po Wniebowstąpieniu Jezusa: ”Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”. Nasze powołanie do świętości – i właśnie o tym jest pierwszy rozdział adhortacji – dokonuje się tu na ziemi w naszej codzienności, w której oczekujemy powrotu Pana, ale oczekujemy go czynnie, a nie w bierności. Świętość jest zróżnicowana jak samo człowieczeństwo i Bóg przewidział szczególną drogę dla każdego z wierzących, nie tylko dla duchowieństwa, osób konsekrowanych czy tych, którzy prowadzą życie kontemplacyjne. Bez względu na naszą rolę wszyscy jesteśmy powołani do świętości “przez życie w miłości i dawanie świadectwa”, w codziennym powracaniu do Boga. Świętość rozwija się zarówno przez stawianie czoła wielkim wyzwaniom, jak i przez małe gesty: rezygnację z plotkowania, cierpliwe i pełne miłości słuchanie czy skierowanie miłego słowa do ubogich.

Niepozorni wrogowie świętości
W kolejnym rozdziale Papież omawia dwie postawy, które utrudniają naszą drogę do stawania się na wzór naszego Mistrza i tu padają dwa (jedyne dwa) bodaj najtrudniejsze słowa dokumentu: gnostycyzm i pelagianizm, dwie “fałszywe formy świętości”, obecne już we wczesnej historii Kościoła, które nadal sprowadzają nas na manowce. Bardzo dobrze omówił je wspomniany wcześniej abp Marek Jędraszewski, który mówiąc o agnostycyzmie powiedział, że „ta tendencja będzie kładła akcent przede wszystkim na intelekt, na oświecenie, na jakąś szczególną wiedzę, którą się posiadło, wiedzę tajemną, która z kolei sprawia, że ci, którzy uważają, że ją posiedli, mają prawo patrzeć na innych jako na niewykształconych i głupich, a w konsekwencji mają prawo, a nawet obowiązek, ich pouczać. (…) Do czego to prowadzi? (…) Ma się teorię, wie się coś z niezachwianą pewnością i w imię tej teorii wszystkich innych się ocenia. Ale w tym momencie traci się to, co jest najbardziej istotne, gdy chodzi o samego Pana Boga. Nie ma już dla Niego miejsca. (…) Jeżeli w kwestiach wiary rozum rozwiązuje wszystko, to już nie ma tam wiary, tam jest karykatura”.
Natomiast jeśli chodzi o pelagianizm, to jest to „podkreślenie osobistej woli, osobistego wysiłku. Tak, jakby wszystko od nas zależało, tak jakbyśmy my mogli o wszystkim decydować, zapominając o tym, że On pierwszy nas umiłował. (…) Inicjatywa nawet najlepszych i najwspanialszych rzeczy w naszym życiu należy do Boga. My ewentualnie na te impulsy ze strony Pana Boga się otwieramy, staramy się je urzeczywistniać przy współpracy z Bożą łaską, a pelagianizm w gruncie rzeczy nie przyznaje miejsca dla Bożej łaski”. Kiedy już przebrniemy przez te „rafy” grożące świętości dalej jest znowu bardzo prosto i jasno. Dlaczego? Bo tutaj wzorem jest nasz Mistrz i Jego błogosławieństwa.

W świetle Mistrza
Franciszek omawia po kolei wszystkie błogosławieństwa i na zakończenie każdego z nich daje prostą wskazówkę, oto one: być ubogim w duchu: to właśnie jest świętość; reagować z łagodnością i pokorą: to właśnie jest świętość; wiedzieć, jak płakać z innymi: to właśnie jest świętość; pragnąć i łaknąć sprawiedliwości: to właśnie jest świętość; patrzeć i działać miłosiernie: to właśnie jest świętość; zachować serce wolne od wszystkiego, co plami miłość: to właśnie jest świętość; rozsiewać wokół siebie pokój: to właśnie jest świętość; godzić się każdego dnia na drogę Ewangelii, nawet gdyby miałoby to na nas ściągnąć problemy: to właśnie jest świętość.

W kolejnym czwartym rozdziale Franciszek przedstawia pięć wielkich przejawów miłości do Boga i bliźniego, które uważa za szczególnie ważne w świetle pewnych zagrożeń i ograniczeń obecnych we współczesnej kulturze. Wymienia tutaj najpierw wytrwałość, cierpliwość i łagodność. Następnie  radość i poczucie humoru. Pozwolę sobie na chwilę zatrzymać przy tym punkcie, bo on najbardziej nawiązuje do tytułu. Papież pisze: „Święty jest zdolny do życia pełnego radości i poczucia humoru. Nie tracąc realizmu, oświeca innych pozytywnym i pełnym nadziei duchem. Bycie chrześcijanami jest „radością w Duchu Świętym” (Rz 14, 17), gdyż „miłość miłosierdzia koniecznie podąża za radością, ponieważ każdy kochanek raduje się w jedności z ukochanym […] Stąd konsekwencją miłości jest radość”. I jeszcze: „Zły humor nie jest oznaką świętości: „usuń przygnębienie ze swego serca!” (Koh 11, 10). Tak wiele otrzymujemy od Pana „do używania” (1Tm 6, 17), że niekiedy nasz smutek związany jest z niewdzięcznością, z byciem tak bardzo zamkniętym w sobie, że jest się niezdolnym do przyjęcia Bożych darów”.
W kolejnych punktach Franciszek podkreśla znaczenie śmiałości i namiętności, potrzebę wzrastania w świętości we wspólnocie z innymi i potrzebę nieustannej modlitwy.

Wreszcie ostatni rozdział jest poświęcony walce duchowej, czujności i rozeznawaniu.
Na tym kończymy nasze skromne przedstawienie adhortacji, ale warto jeszcze dodać, że została ona podpisana „w Rzymie, u Św. Piotra, dnia 19 marca 2018 roku, w Uroczystość św. Józefa, w szóstym roku mego Pontyfikatu”. A więc i tutaj nasze wysiłki w radosnej drodze ku świętości zawierzamy św. Józefowi.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!