TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 11:17
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca)- odcinek 288

Jasna i ta druga strona księży(ca)- odcinek 288

- Wiesz, gdyby mi się to nie zdarzyło naprawdę, nigdy bym w to nie uwierzył. To są historie typu szczyt głupoty, pamiętasz te idiotyzmy? Za ostatnie pieniądze kupić sobie portfel? Ale mój przypadek jest zdecydowanie gorszy. Ja się chyba naprawdę muszę zacząć leczyć - Mateusz chodził w kółko po swoim salonie, a Maciej wpatrywał się w niego zdumiony.
- Rzeczywiście, jak rzadko muszę się z tobą zgodzić, bo coś z tobą nie tego. Nie chodzi mi o to, żebyś ty kiedykolwiek był normalny, bo nigdy nie byłeś, ale wydaje się, że to się pogarsza – skomentował zachowanie przyjaciela Maciej, a Mateusz aż się zatrzymał.
- A tobie o co znów chodzi? - zapytał z niedowierzaniem.
- Mi? O co mi chodzi? Mateusz, czy ty siebie słyszysz? Nie zdążyłem dobrze wejść do twojego domu, a ty zasypałeś mnie jakimiś lamentacjami, których nie mogę zrozumieć, mówisz że ci się pogorszyło, z czym ja się nie mogę nie zgodzić... Popatrz na siebie! - Maciej zdenerwował się nie na żarty.
- Sorry... Nie powiedziałem ci co się stało? - zdziwił się Mateusz.
- Nie! - Maciej jeszcze był zirytowany, ale gniew mu wyraźnie przechodził. - A co się stało? I czy mogę usiąść?
- Przepraszam... oczywiście, że możesz usiąść, ale pozwól, że ja jednak będę chodził, bo tak mi się lepiej myśli - powiedział Mateusz chodząc nerwowo od ściany do ściany.
- Aha. Perypatetyk... - Maciejowi powrócił uśmiech.
- No może trochę tak. Zawsze tak miałem – Mateusz nie przestawał chodzić, co z kolej nie pozwalało Maciejowi wyluzować się do końca.
- Przypomniał mi się dowcip. Mogę? - zapytał Maciej i nie czekając na odpowiedź mówił dalej. - Siedzi dwóch gości w kryminale i jeden z nich cały czas chodzi po celi. A ten drugi mówi do niego: „Słuchaj, to że ty tak chodzisz to wcale nie znaczy, że nie siedzisz” - zakończył Maciej z delikatnym parsknięciem śmiechem.
- No dobra, bo ja rzeczywiście się zapuszkowałem – powiedział Mateusz i usiadł. - Słuchaj. Kilkanaście dni temu przejeżdżałem koło lodziarni i zobaczyłem w kolejce kilku naszych ministrantów. Jakoś tak miałem dzień dobroci i pomyślałem sobie, że zafunduję im te lody. Zatrzymałem się, wysiadłem, podchodzę, proponuję, cała kolejka załapuje się na lody, niektórzy biorą bisa i kiedy przychodzi do płacenia okazuje się, że jestem bez portfela. Idę do samochodu, ale w samochodzie też portfela nie ma. Wstyd jak nie wiem! I wyobraź sobie, że ten lodziarz, którego pierwszy raz widziałem na oczy, zorientował się w sytuacji i zasymulował, że niby mu już zapłaciłem. Dzieciaki nawet się nie zorientowały. Mówię ci, pierwszy raz mi się coś takiego w życiu zdarzyło. Jak na moje zezowate szczęście, to prędzej bym się spodziewał, że mnie wyśmieje przy dzieciakach i upokorzy, a on normalnie mnie uratował. Jakoś bym sobie pewnie poradził, chciałem mu zostawić samochód i pójść po pieniądze, ale gość był tak bystry, że mnie od tego wybawił, rozumiesz? - gorączkował się Mateusz.
- Jak dotychczas wszystko jasne, nie rozumiem czemu cię to tak stresuje. Po prostu, jak śpiewał Czesio, ludzi dobrej woli jest więcej i tak dalej... - Maciej prawie zanucił fragment piosenki, ale nagle jego twarz stężała. - Nie! Nie mów mi, że mu tych pieniędzy nie oddałeś! Powiedz, że wróciłeś do domu, od razu wziąłeś pieniądze i natychmiast gościowi je zaniosłeś i dołożyłeś jeszcze breloczek ze św. Krzysztofem...
- Zupełnie mi wyleciało z głowy – jęknął Mateusz. - Ale to jeszcze nie wszystko...
- No to nie wiem, ale spodziewam się wszystkiego, łącznie z przysłaniem na plebanię komornika - Maciej nie wiedział już jak skomentować gapiostwo przyjaciela.
- Gorzej... Wyobraź sobie, że po tym, jak o tym na śmierć zapomniałem, spotkałem gościa dzisiaj w markecie. Myślałem, że się zapadnę pod ziemię. To znaczy chciałem się zapaść pod ziemię, ale nie było jak, bo on stał przede mną w kolejce do kasy, a za mną też było trochę ludzi, więc naprawdę nie miałem żadnego pola odwrotu.
- I co rozpoznał cię? - zapytał Maciej.
- Co za pytanie? Oczywiście, że tak – prychnął Mateusz.
- Zrobił ci jakaś scenę?
- Nie! Właśnie o to chodzi, że nie. Uśmiechnął się, powiedział „Szczęść Boże” i zachowywał się jakby nigdy nic – tłumaczył Mateusz.
- No to gitara! Potem poczekałeś na niego przed marketem, czy dogoniłeś go, bo był przed tobą i oddałeś mu pieniądze, przeprosiłeś i po zwodach – Maciej opowiadał co on pewnie by zrobił na Mateusza miejscu.
- Chciałbym, żeby tak właśnie to wyglądało, ale było inaczej – jęknął Mateusz. - Trochę spanikowałem, wiesz, no i chciałem mu od razu jeszcze przed dojściem do kasy oddać te pieniądze. Zacząłem go przepraszać półgłosem i chciałem wyciągnąć portfel z kieszeni i... nie uwierzysz. Nie miałem portfela. Poszedłem do sklepu bez portfela – Mateusz patrzył w ścianę i nic nie mówił, podczas gdy Maciej zaniósł się takim śmiechem, że żadna siła nie była w stanie go powstrzymać. Próbował się pohamować, przepraszać, ale nie był w stanie.
- Spokojnie. Sam bym się z tego uśmiał - Mateusz nie miał żalu do kolegi, który powoli dochodził do siebie wycierając łzy cieknące mu po policzkach.
- Mówię ci Mateusz, dawno się nie popłakałem ze śmiechu, mam nadzieję, że się nie gniewasz. Ale pamiętaj, że ja ci zawsze mówiłem, że z twoim pechem to ty nie powinieneś nigdy trynować, bo po trzech Mszach to na bank cię zatrzyma policja i zabierze ci prawo jazdy za jazdę pod wpływem. Takie przypadki jak ty, to są raz na milion. No ale powiedz mi jak się ta historia skończyła, bo coś mam przeczucie, że szykujesz jeszcze jakieś fajerwerki na koniec – Maciej spojrzał na niego pytająco.
- Fajerwerki jak jasna anielka... - powiedział Mateusz. - Zgadnij!
- Ja bym obstawiał następujący wariant: spłonąłeś rumieńcem niczym piwonia i wycofałeś się z kolejki zaciskając pięści i cedząc przez zęby: „Boże, czego mi to robisz?”
- Nie dało się. Kolejka była za mną z wózkami, nie było się jak przedrzeć. Chociaż z tym cedzeniem przez zęby to akurat trafiłeś. Ale reszty nie uwierzysz. Ten gość zapłacił za moje zakupy - powiedział Mateusz i zamilkł. Maciej też nie czuł się na siłach, aby coś dorzucić. Przez dłuższą chwilę nic nie mówili, choć każdy myślał o czymś innym. Mateusz o swoim „bankierze”, a Maciej o swoim przyjacielu.
- Po co przyjechałeś? - zapytał niespodziewanie Mateusz.
- Jak to po co? Żebyś się miał komu wygadać – uśmiechnął się Maciej.
- A tak poważnie?
- Zaraz, zaraz... Tyle wrażeń mam z twoich opowieści, że zapomniałem. Aha! Masz dzisiaj imieniny! No więc brachu, pamięci ci życzę. Żeby wszyscy mieli cię zawsze we wdzięcznej i kochającej pamięci, rozumiesz? No chyba nie myślałeś, że ci życzę pamięci jako nie sklerozy??? Przy tych wszystkich twoich aniołach stróżach, to po co ci jeszcze pamięć... - zakończył Maciej.
- A wiesz co mi potem ten lodziarz powiedział, jak wyszliśmy z marketu? Zaprosił mnie na kolację do siebie do domu. Powiedział, że jego żona bardzo lubi moje kazania i sprawię im wielką radość. I powiem ci, że teraz na spokojnie analizując, to ja mu wierzę. Bo początkowo myślałem, że gość po prostu chciał mnie w końcu zmusić do oddania pieniędzy - Mateusz był już całkiem spokojny.
- Ja bym też mu wierzył - zgodził się Maciej. - Dobra choć, bo zaraz mamy Mszę.
- Jak to mamy? Nie odprawiasz u siebie? - zdziwił się Mateusz.
- Nie! Jeden z twoich aniołów stróżów poprosił mnie, abym dzisiaj odprawił Mszę u was w intencji proboszcza Mateusza z racji imienin - uśmiechnął się Maciej.
- Kurczę... mam nadzieję, że to nie lodziarz... - powiedział Mateusz.
***
Kiedy wyszli do ołtarza nie zdążyli nawet znaku krzyża uczynić, bo już się ustawiły delegacje z kwiatami i życzeniami. Mateusz chciał to wszystko przerwać i poprosić o życzenia po Mszy, ale Maciej mocno chwycił go za łokieć i zablokował.
- Księże Proboszczu, czcigodny nasz pasterzu i solenizancie! Czy pamiętasz jak nasz Pan Jezus powołał cię zza bankierskiego stołu w komorze celnika?

Tekst Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości
jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!