TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 15:11
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odcinek 255

Jasna i ta druga strona księży(ca) odcinek 255?

Tego się nie spodziewał. Kiedy szedł do Strzywąża na budowę kościoła, wydawało mu się, że to jak dożywocie. Wydawało mu się, że on tego kościoła do emerytury nie wybuduje, czyli liczył się poważnie z myślą, że będzie to jego ostatnia placówka. Nie bardzo się widział w pracy w zespole, a więc nie tylko budowa go przerażała, ale i fakt, że w Strzywążu był też ks. wikariusz. Kiedy okazało się że z ks. Darkiem współpracuje mu się bardzo dobrze, Ks. Biskup pomny na jego lamenty, zabrał ks. Darka na studia.  No i teraz, kiedy z trudem, bo z trudem, ale budowa kościoła zmierzała ku końcowi, kiedy myślał, jak to będzie fajnie znowu na 100 % skoncentrować się na duszpasterstwie, z drewnianego kościółka św. Magdaleny miał zrobić kościół młodych i zakochanych i w ogóle miał wiele innych długofalowych planów opartych na przyzwoitej znajomości parafian, Ks. Biskup przypomniał sobie, że Mateusz nie chciał iść na budowę. Ciągle brzmiały mu w uszach słowa przełożonego: „Czy ksiądz pozostanie w Strzywążu, czy pójdzie do Pomyśla, w obu przypadkach zafunkcjonuje ksiądz dobrze. Wiem też, że ks. Florian w Strzywążu znowu byłby w swoim żywiole, a w Pomyślu jego czas się już skończył... Ale rozumiem, że ksiądz może chcieć dokończyć dzieła. Wierzę jednak, że ma ksiądz głęboko rozwiniętą zdolność sentire cum Ecclesia i pozostawiam księdzu decyzję”.
I co on miał teraz zrobić? Oczywiście zadzwonił do przyjaciela, czyli ks. Macieja, ale ten akurat wyjechał na dwudniową pielgrzymkę.

- Skoro Ks. Biskup pozostawił Tobie decyzję, - sugerował Maciej w krótkiej rozmowie telefonicznej - to podejmij ją według swojego najlepszego rozeznania. Szczerze? Ja bym się nigdzie nie ruszał! Masz kościół prawie ukończony, jako mężczyzna powinieneś zasadzić drzewo, zbudować dom i mieć syna. Jesteś księdzem, syn odpada, drzewo żadna sztuka, to chociaż powiesz sobie: ale kościół wybudowałem! Przecież lubisz tych ludzi, co?
- Ja ich kocham, Maciej – odparł Mateusz.
- To bądź mężczyzną i podejmij decyzję! Tylko nie chcę słyszeć, że oddajesz się do dyspozycji, ok?
- Przemyślę to.... - wyjęczał Mateusz.
- Podejmij decyzję! - krzyknął jeszcze Maciej i na tym zakończyły się jego rady.
Przez całą niedzielę Mateusz czuł się jak z krzyża zdjęty. „Swoją drogą co za idiotyczne powiedzenie, przecież z krzyża to się ściąga nieboszczyka” - pomyślał próbując zająć myśli czymś innym. Nie miał odwagi, aby cokolwiek powiedzieć parafianom, a ponieważ akurat w tę niedzielę mieli pierwszy rodzinny piknik parafialny, więc wszyscy jego dziwne zachowanie brali za efekt zmęczenia przygotowaniami. Nawet kazania zupełnie mu dzisiaj nie szły. Pani Bożena Rozwecka, która od samego początku jak tylko został proboszczem w Strzywążu każdej niedzieli podchodziła do niego po Mszy Świętej i dziękowała mu za homilię cytując ten jej fragment, który najbardziej jej się podobał, tym razem po Mszy próbowała cichaczem przemknąć się obok, ale jakaś głupia przewrotność skłoniła go, aby pani Bożence nie przepuścić.
- Pani Bożenko, szczęść Boże! - powiedział podając kobiecie rękę.
- No witam Księże Proboszczu, wstyd mi dzisiaj, bo jakaś taka byłam rozkojarzona, że nie potrafiłam się skupić na kazaniu, które na pewno...
- Nie, pani Bożenko, pani wcale nie była rozkojarzona, to ja dzisiaj nie mogłem z Duchem Świętym dojść do ładu, a właściwie to On nie mógł ze mną. Ale ja chyba nigdy pani nie dziękowałem, za te pani, nazwijmy jew ten sposób, recenzje moich homilii. Naprawdę dziękuję! Pani sobie pewnie nie zdaje sprawy, jak bardzo mi to pomagało w przygotowywaniu kolejnych... Bardzo!
- A co Ksiądz tak mówi, jakby się miał żegnać? - ofuknęła go zdziwiona pani Bożenka.
- Dzisiaj tu, a jutro tam, nie wie pani jak to jest z księżmi? - Mateusz uśmiechnął się do niej trochę mało przekonująco.
- Niech Ksiądz nawet takich głupot nie mówi! Tutaj ma ksiądz jeszcze sporo do zrobienia! No ja lecę, bo przecież dzisiaj festyn! Historyczne wydarzenie w Strzywążu! Zresztą, za księdza to tu się historia każdego dnia dzieje. Nie zapomnę jak pojechaliśmy do Kołymki... Nigdy tego nie zapomnę - powiedziała kobieta ze łzami w oczach, które szybko otarła. - No i jeszcze na pewno wiele takich będzie, Księże Proboszczu, prawda?
- Na pewno! - odpowiedział Mateusz i poczuł się jakoś raźniej. Nie chciał stąd odchodzić. I wiedział już co ma odpowiedzieć Ks. Biskupowi.
Można powiedzieć, że kiedy pojawił się później na placu przed nowym kościołem, gdzie odbywał się piknik, prawie już nie myślał o propozycji Biskupa. A ponieważ festyn zgromadził wielu ludzi, nie tylko jego parafian, ale i przyjaciół z różnych innych miejsc,, to niespodziewanie dla samego siebie Mateusz zupełnie się rozluźnił i... rozszalał! Tańczył! Jego parafianie po raz pierwszy zobaczyli go tańczącego. Z dziećmi co prawda, ale zawsze. W pewnym momencie przejął mikrofon i właściwie ukradł show wynajętemu (za ciężkie pieniądze) wodzirejowi, prowadząc żartobliwy monolog i improwizując konkursy dla uczestników przez niemal godzinę.
- Księże Proboszczu, ja Księdza nie poznaję! - stary Maliński nie mógł się nadziwić. - Za rok podczas następnego festynu to nie będziemy brać żadnego wodzireja i będzie tysiąc złotych więcej na kościół – śmiał się zasłużony kowal, a Mateusz patrząc w jego ogorzałą twarz i ciągle błyszczące mimo upływu lat oczy, jeszcze bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że tu jest jego miejsce.
- Dobrze panie Maliński, mogę panu to obiecać – uśmiechnął się.
Jednak kiedy wieczorem, a właściwie późno w nocy odmawiał modlitwę brewiarzową kompletę, przy słowach „Teraz o Panie pozwól odejść słudze Twemu w pokoju” znowu stracił pewność siebie. A może jednak to jest jego czas na odejście? Może przez Biskupa Bóg daje mu znak?

***

W poniedziałek rano przed pójściem do Księdza Biskupa, aby mu zakomunikować, ze woli jednak zostać w Strzywążu i dokończyć dzieła, postanowił sprawować Eucharystię w św. Magdalenie. I uderzyły go słowa z pierwszego czytania: „Pan Bóg rzekł do Abrama: «Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy tobie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i Ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi». Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał”.
Przypomniał sobie swoje ostatnie kazanie do tych słów: „Czasami jest nam dobrze i bezpiecznie, czujemy się u siebie, jest spokojnie. Nie chcemy nigdzie się ruszać. Ale Bóg przychodzi jak do Abrama i mówi „wyjdź z twojej ziemi”, a uczynię cię wielkim narodem. Przyniesiesz więcej owoców. Będę ci błogosławił. I wtedy trzeba porzucić to ciepło i bezpieczeństwo i wyjść. Jak Abram”.
Kiedy Mateusz przywitał się z Księdzem Biskupem ten ostatni spojrzał na niego pytająco.
- I co ksiądz postanowił? - zapytał.
- Oddaję się do dyspozycji Księdza Biskupa – odparł Mateusz sam nie wierząc własnym uszom.

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne
i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości

jest całkowicie przypadkowe i nizamierzone

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!