TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 18:55
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odc. 253

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odc. 253

Mateusz wyszedł z konfesjonału i czuł się, jakby dźwigał na sobie grzechy, jeśli nie całego świata, to przynajmniej połowy parafii, w której właśnie pomagał w spowiedzi przed uroczystością I Komunii Świętej. Był zdruzgotany. Niektórzy rodzice spowiadali się po raz pierwszy od czasów, kiedy chrzcili swoje dzieci. Dziewięć lat! To przecież prawie jakby musieli zrobić spowiedź z całego dorosłego, a już na pewno z całego małżeńskiego i rodzinnego życia! A do takiej spowiedzi z całego życia, to przecież trzeba się odpowiednio przygotować. W niektórych sanktuariach robi się specjalne dni skupienia przygotowujące do spowiedzi z całego życia, a tam przecież chodzi często o osoby, które normalnie regularnie się spowiadają, a mimo to odczuwają taką potrzebę. Bo chcą pogłębić swoje życie duchowe. A on dzisiaj wysłuchał spowiedzi kilku rodziców, którzy po dziewięciu latach nie mieli grzechów. Albo inaczej: po prostu nie przygotowali się wcale. Co prawda nie była to jego parafia, ale nie miał złudzeń, co do tego, że pewnie i w jego parafii takie sytuacje się zdarzają. Podczas ostatniej spowiedzi przed I Komunią Świętą w Strzywążu on akurat spowiadał tylko dzieci, a zaproszeni księża spowiadali rodziców i pozostałych chętnych, podobnie zresztą jak dzisiaj w parafii ks. Krzysztofa. Właśnie ks. Krzysztof dwoił się i troił razem z katechetami, widać było, że naprawdę im zależało na jak najlepszym przygotowaniu dzieci, ale co z tego, jeżeli w domu za miesiąc nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby razem z dzieckiem pójść do spowiedzi, aby przyjąć Komunię w pierwszy piątek miesiąca. Może jeszcze karteczki z podpisem księdza jakoś dziecko zmobilizują, ale co będzie później? Skąd mają wziąć przykład te dzieci? Takie pytania towarzyszyły mu, kiedy w oczekiwaniu na innych księży spacerował wokół świątecznie przystrojonego kościoła. W pewnym momencie podeszła do niego jedna z kobiet, którą wcześniej pojednał z Bogiem w konfesjonale. Nie miał pewności, ale chyba była to jedna z tych osób, których postawa wprawiła go w taki smutek.
- Proszę księdza, chciałam jeszcze raz podziękować za spowiedź, myślę, że dużo mi ksiądz pomógł - powiedziała nie patrząc Mateuszowi w oczy.
- Wie pani, za nasze grzechy umarł na krzyżu Pan Jezus, a jeśli ja jako spowiednik okazałem się być pomocny, to naprawdę bardzo się cieszę, w końcu po to głównie jesteśmy - odpowiedział Mateusz z lekkim uśmiechem.
- Co ksiądz ma na myśli? - zapytała kobieta.

- No wie pani, chodzi mi o to, że jako księża jesteśmy głównie po to, aby sprawować Eucharystię i jednać ludzi z Bogiem przez sakrament pokuty, czyli spowiedź. To mogą zrobić tylko księża. A wszystko inne mogą robić w Kościele również świeccy - wytłumaczył Mateusz, choć nie do końca wiedział, czy o to kobiecie chodziło.
- Tak, proszę księdza, tak jest. Kapłan jest niezastąpiony w tych dwóch sytuacjach. To wielka odpowiedzialność - powiedziała i spojrzała mu prosto w oczy z jakaś przenikliwością. - A czy ksiądz będzie za mnie pokutował?
- Droga pani, pokutę to jednak musi pani sama wykonać - odpowiedział Mateusz lekko zaskoczony takim pytaniem.
- Wiem i ja oczywiście odprawię pokutę, którą ksiądz mi zadał. Ale chodziło mi o to, czy ksiądz też będzie za mnie pokutował? I za innych ludzi, których ksiądz dzisiaj wyspowiadał? - kobieta nie spuszczała oczu z Mateusza.
- Wie pani, ja się modlę, może nie za często, ale co jakiś czas polecam w moich modlitwach wszystkich, których spowiadam, czasami, jeśli ktoś mnie prosi o szczególną modlitwę w jakiejś sytuacji to modlę się zgodnie z prośbą, a nawet nieraz proszę innych o modlitwę w tej intencji, ale nie wydaje mi się, żebym jeszcze musiał pokutować za czyjeś grzechy - odpowiedział Mateusz, ale im bardziej próbował wyjaśnić, tym bardziej mu się wydawało, że brnie w jakiś ślepy zaułek. Ale po raz pierwszy w życiu spotkał się z takim pytaniem. - Ale oczywiście nikt z nas nie jest doskonały i zdaję sobie sprawę, że pewnie mógłbym zrobić więcej dla tych, którzy korzystają z mojego pośrednictwa w sakramencie pojednania - zakończył nieco asekurancko Mateusz.
- No sama nie wiem... - zamyślił się. - Kiedyś jeden ksiądz powiedział mi, że spowiednicy powinni pokutować za petentów - powiedziała.
- Penitentów - mimowolnie poprawił ją Mateusz.
- No właśnie. Penitentów. I ten ksiądz mówił mi nawet, że tak jest napisane w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Ale co się jakiegoś księdza spytam, to wszyscy robią takie oczy, jak ksiądz. A ja po prostu pokutuję za te moje grzechy i żadnej poprawy nie widać... Ciągle pakuję się w te same koleiny. Pomyślałam, że może rzeczywiście tamten ksiądz miał rację i księża powinni pokutować za nasze grzechy, to może i by to miało lepszy efekt, niż tylko moja pokuta... Przepraszam, że zabrałam czas, pójdę już.
- Niech pani zaczeka! Więc dobrze, ja się postaram w tym tygodniu codziennie pokutować za panią - powiedział zupełnie bez namysłu Mateusz.
- Naprawdę? - ucieszyła się kobieta. - Dziękuję... A jak ksiądz będzie pokutował? - zapytała, a Mateusz zbaraniał.
- Ehhh... może... może po prostu codziennie będę szukał okazji, żeby zrobić coś dobrego i nikomu nie odmówię pomocy. Plus dziesiątek Różańca na kolanach...
- No dobrze, wystarczy, już wystarczy. Dziękuję księdzu - powiedziała kobieta i poszła wolno w kierunku bramy.
Kiedy pili kawę z księżmi po nabożeństwie pokutnym, Mateusz zapytał kolegów, czy coś im wiadomo o obowiązku pokutowania spowiedników za grzechy penitentów, ale ich reakcja była taka sama, jak jego.
- Jak ja nieraz posiedzę w konfesjonale ponad dwie godziny, to myślę, że wystarczająco się napokutowałem nie tylko za moje grzechy, ale i za grzechy moich penitentów - skwitował ks. Jacek i rozmowa zeszła na inne tory.
Jednak sprawa nie dawała Mateuszowi spokoju i kiedy wrócił do siebie sięgnął po wielką księgę Katechizmu Kościoła Katolickiego, cieszył się, że miał takie duże wydanie, bo nie musiał zakładać okularów do czytania i zaczął wertować rozdział dotyczący sakramentu pokuty i pojednania. Przy okazji pomyślał, że boczył się na spowiadających się rzadko rodziców, a tymczasem usiłował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio sięgnął do Katechizmu KK i... nie mógł sobie przypomnieć.
- I gdyby nie mrzonki tej pani, to pewnie szybko bym nie sięgnął - mówił półgłosem do siebie, a może do Pana Boga i... nagle głos ugrzązł mu w gardle, bo właśnie natrafił na punkt 1466. przeczytał go najpierw w myślach, a potem jeszcze raz głośno: „Spowiednik nie jest panem, lecz sługą Bożego przebaczenia. Szafarz tego sakramentu powinien łączyć się z intencją i miłością Chrystusa. Powinien mieć głęboką znajomość chrześcijańskiego postępowania, doświadczenie w sprawach ludzkich, szacunek i delikatność wobec tego, który upadł; powinien kochać prawdę, być wierny Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła i cierpliwie prowadzić penitenta do uzdrowienia i pełnej dojrzałości. Powinien modlić się za niego i pokutować, powierzając go miłosierdziu Pana”.
Mateusz odłożył książkę na stół i odchylił się na krześle tak, że jego wzrok padł prościutko na wiszący na ścianie krzyż.
- I ja się dopiero teraz o tym dowiaduję Panie Jezu? Po 22 latach posługi kapłańskiej i tysiącach wyspowiadanych ludzi? Że za każdego z nich miałem się „modlić i pokutować, powierzając go miłosierdziu Pana” czyli Twojemu? A ja za żadnego z nich, przynajmniej świadomie nigdy nie pokutowałem... - powiedział Mateusz patrząc na Jezusa na krzyżu i oczekując, że może mu coś powie, jak św. Franciszkowi w kościółku San Damiano w Asyżu. Ale gdzie jemu do św. Franciszka... - To ja może zacznę od tej pani. Powiedziałem, że w tym tygodniu, ale dzisiaj już sobota, to powiedzmy, że przeciągniemy to na cały kolejny tydzień. Dobre uczynki i Różaniec na klęczkach. Do roboty! Znaczy się ja, bo Ty Panie swoje już zrobiłeś...

***
Wbrew pozorom, wcale nie było tak łatwo dotrzymać postanowienia. W poniedziałek odbierał kolegę z dworca i tam wypatrzył pewną starszą kobietę dźwigającą ciężkie siatki. Więc nie namyślając się wiele podszedł do niej i zaproponował, że jej zniesie te torby. Pani spojrzała podejrzliwie na jego koloratkę i powiedziała, że nie potrzebuje JEGO pomocy.
- Ale proszę mi uwierzyć, że to ja potrzebuję pani pomocy, naprawdę potrzebuję pani pomóc, taką mam pokutę - nie do końca zażartował.
- No tak, księża to są straszni grzesznicy - powiedziała pani, ale oddała torby.
- I ja dlatego poszłam do Świadków Jehowy. Bo to jest prawdziwa wiara! I ja to księdzu wytłumaczę.
- A gdzie mam pani te torby zanieść? Ktoś po panią przyjedzie? - pytał z nadzieją Mateusz, który nie miał ochoty prowadzić sporów z kobietą.
- Nikt po mnie nie przyjechał, bo idę prosto do Sali Królestwa, to nie jest daleko, będzie z piętnaście minut. W międzyczasie wytłumaczę księdzu wszystkie wasze błędy. Bo koniec świata jest blisko!

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!