TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 14:21
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) część LI

Jasna i ta druga strona księży(ca) część LI

Podczas swoich pierwszych pielgrzymek na Jasną Górę Mateusz nigdy by nie powiedział, że jednym z codziennych pielgrzymkowych rytuałów, które najbardziej wpiszą się, a nawet dosłownie „wryją“ w jego pamięć, będzie poranny śpiew Godzinek ku czci Najświętszej Maryi Panny. Tak naprawdę to wówczas, kiedy jeszcze jako kilkunastoletni chłopak wędrował z Wrocławia do Częstochowy, był to jeden z punktów programu dnia, który wcale mu się nie podobał. Po pierwsze dlatego, że śpiewane były tuż po rozpoczęciu marszu, z samego rana, właściwie jeszcze po ciemku, a on oczywiście nie znał słów na pamięć. Po drugie, ponieważ rano zawsze był „nieświeży“: w tamtych czasach do późna w nocy przesiadywali gdzieś przy ognisku, z gitarami, nucąc po cichu, bądź prowadząc głębokie, jak im się wówczas wydawało, rozmowy z jakimiś zapoznanymi podczas całodziennej wędrówki siostrzyczkami. Rano wstawali najpóźniej ze wszystkich i, często bez śniadania, dokonując porannej toalety po drodze, gdzieś przy jakiejś mijanej studni, dopiero po kilku godzinach marszu dochodzili do siebie. A po trzecie, to wydawało im się, że to przecież jakieś „starobabciowe“ przyśpiewki, które nijak się miały do ich fantastycznych młodzieżowych piosenek religijnych czy nagminnie „adaptowanych“ dla potrzeb pielgrzymkowych tekstów Stachury. Ten niesamowity urok Godzinek „poraził“ go kilka lat później, kiedy był już w seminarium i w sobotę rano śpiewali je w kaplicy: wystarczyło, że zamknął oczy i przenosił się gdzieś na pielgrzymkowy szlak, pośród pól i lasów. I buczało mu w uszach to wszystko: Matka Boża, powołanie, przyjaciele, młodość, natura, wędrówka, ofiara i trud. A przede wszystkim radość. To właśnie w murach seminarium pokochał pielgrzymkowe, świt zwiastujące w szczerym polu Godzinki.
- Proszę księdza, może sobie odpuścimy dzisiaj Godzinki… Deszcz trochę kropi, a wie ksiądz jak to u nas z Godzinkami, prawie nikt nie śpiewa – Romek z pielgrzymkowej służby muzycznej z gitarą na ramieniu podszedł do Mateusza i szedł obok niego czekając na odpowiedź.
- Nie wiecie, o co prosicie – odpowiedział mu Mateusz uśmiechając się. – W tej grupie możemy opuścić obiad, albo konferencję, albo nocleg, ale nie Godzinki, zrozumiałeś Romeczku?
- Ale się ksiądz upiera – odparł Romek, który oczywiście nie mógł czytać w myślach kapłana. – To niech ksiądz wyznaczy którąś z dziewczyn, żeby przynajmniej było z kim te dialogi śpiewać, bo przecież nie będę sam sobie odpowiadał.
- Romek, nic na siłę. Nie ma sprawy, ja zaśpiewam te Godzinki, zobaczysz, że ktoś się znajdzie do pomocy – powiedział ze spokojem Mateusz.
- A pewnie! Jak ksiądz poprosi to się bić będą, żeby z księdzem śpiewać. Jak ja proszę, to głos wołającego na pustyni – nieco żalił się Romek.
- Masz rację, nad tym też będziemy pracować – odparł Mateusz po raz kolejny zdając sobie sprawę, jak słabo w naszym kochanym polskim Kościele doceniana jest rola świeckich przez samych świeckich. Jak jest doceniana przez duchownych rola świeckich, to też jest pole do przeorania, ale co ciekawe nawet sami świeccy nie traktują poważnie swojej roli. A może to wszystko jest powiązane? Jak ksiądz chodzi z tacką w kościele to więcej zbierze niż kościelny, czy ministrant. Jak świecki udziela Komunii Świętej, to niektórzy zmieniają kolejkę byle tylko podejść do księdza. Jak świecki szuka chętnych do śpiewania Godzinek, wszystkich boli gardło, jak ksiądz i tak dalej…
- Raz, dwa, raz, próba mikrofonu! Jak mnie słychać? – wrzasnął Mateusz do mikrofonu, aż tuby zapiszczały.
- Słychać, słychać! – odkrzyknęli pielgrzymi.
- Aż za dobrze! – krzyczał ktoś z tyłu. – Tak z samego rana, to mógłby ksiądz trochę membrany oszczędzać!
- Jakbyś wczoraj wieczorem poszedł spać, jak Pan Bóg przykazał, a nie wałęsał się po polu namiotowym do drugiej w nocy, to twoje membrany nie byłyby dzisiaj takie przewrażliwione – powiedział ze śmiechem Mateusz niemal identyczne słowa, które dobrych dwadzieścia lat temu sam osobiście usłyszał od swojego wikariusza, ówczesnego przewodnika ich grupy pielgrzymkowej. – Słuchajcie, idziemy do Matki i ja myślę, że jedno „Zdrowaś Mario“ w ramach porannego pacierza to stanowczo za mało z naszej strony. Ja wiem, że na dzień dzisiejszy Godzinki was szczególnie nie wzruszają, ale mam głębokie przekonanie, że tak o świcie to Matka Boża uwielbia być budzona tymi właśnie słowami, które wychwalają Jej urodę duchową i nie tylko. Podobnie jak każda kobieta, która czuje się kochana, lubi być budzona słowami swojego mężczyzny: „Dzień dobry, kochanie, cudownie wyglądasz z tymi rozwichrzonymi włosami i przymglonymi oczami“.
- Skąd ksiądz wie, co się mówi kochanej kobiecie rano? – zapytał ze śmiechem Robert Smoczyński idący tuż obok i dumnie trzymający za rękę Olę.
- Podsłuchiwałem moich rodziców – zażartował Mateusz – a tak poważnie mówiąc, to właśnie żałuję, że nigdy nie zapytałem moich rodziców, jak oni się poznali, kiedy się zakochali, gdzie byli na pierwszej randce, i na ławce, w którym parku pierwszy raz się pocałowali.
W grupie zapadła cisza, jak za każdym razem, kiedy Mateusz wspominał coś o ludzkiej miłości. Grupa natychmiast robiła się krótka, nikt nie zostawał z tyłu, każdy chciał słyszeć. Bo każdy chce kochać i być kochany.
- A dzisiaj – kontynuował Mateusz – jest już za późno. Nigdy się nie dowiem jak to było w ich przypadku, bo ich już tutaj nie ma. Ale zachęcam was, abyście pytali waszych rodziców. Na przykład ty Robert, mógłbyś zabrać Olę do tego samego parku, gdzie twój tato zabierał mamę. Nie chciałbyś? – Mateusz zwrócił się bezpośrednio do chłopaka, a cała grupa zareagowała lekkim uśmiechem.
- Zwariował ksiądz? Gdzie ja będę z moimi starszymi o takich sprawach gadał – zripostował Robert.
- Też tak myślałem – powiedział Mateusz – a teraz żałuję. Bo mógłbym zrozumieć o wiele wcześniej, na czym polega miłość. Mógłbym się nauczyć czego oczekuje kobieta od mężczyzny, co chce usłyszeć kobieta od mężczyzny, a czego mężczyzna nie chce słyszeć od kobiety. My, dzisiaj jako pielgrzymi zachowujemy się wobec Maryi, jak mężczyzna, a właściwie chłopak, który jest zakochany, ale jeszcze niewiele z tego rozumie i myśli jak chłopak. A jak myśli chłopak? Myśli tak: no skoro idę do niej taki kawał drogi i to na piechotę to chyba jest oczywiste, że ją kocham. Gdybym jej nie kochał, to przecież bym się tak nie męczył. Czy muszę jej jeszcze gadać, że ją kocham? Tak myśli chłopak. I myli się! No pewnie, że musisz jej powiedzieć, że ją kochasz, musisz jej to mówić często, musisz jej mówić, jaka jest piękna. Bo kobiety doceniają czyny, ale słowa są dla nich równie ważne. Jakbyście troszkę więcej rozmawiali z Waszymi rodzicami o miłości, to byście się tego dowiedzieli. A najlepiej byłoby tego posłuchać na tej ławce w parku, gdzie tata mamę pierwszy raz pocałował.
Cisza zapadła znowu taka, że słychać było tylko odgłos kroków i śpiew ptaków.
- Wy może nawet nie wiecie, ale kiedy ja was zabieram na pielgrzymkę, to jesteśmy właśnie na tej ławce. Ja się tutaj zakochałem w Panu Bogu, w Matce Bożej i w Kościele. Na tych szlakach poczułem, że dobrze jest być w sprawach, które należą do Boga. Że nawet bez rodziny tu czuję się kochany, potrzebny i są ludzie, którzy mnie kochają nie dlatego, że jestem przystojniak czy zdolniacha, bo nie jestem, ale dlatego, że jestem w sprawach, które należą do Boga. Od tego stwierdzenia był już tylko krok do podjęcia decyzji o kapłaństwie. To właśnie tutaj, na szlaku do Matki, tak naprawdę to wszystko się zaczęło i wiem, że Ona nad tym czuwała. A ponieważ wiem też, co lubią kobiety o poranku, więc nie mogę inaczej jak tylko wyśpiewywać dla Niej o tej właśnie porze dnia, że jest światłem z Gabaon, portem niezwyciężonym, plastrem miodu Samsona i tak dalej. Że jest piękna i dla mnie ważna, bardzo ważna. Że Ją kocham.  

Jeremiasz Uwiedziony

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!