TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 11:43
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - 258

Jasna i ta druga strona księży(ca) - 258

- Trochę nietypowy ten nasz dzisiejszy kapłański czwartek, ale cieszę się, że mogliśmy się wszyscy spotkać zanim jeszcze na dobre rozpoczniemy wspólną pracę w parafii - zagaił Mateusz do swoich trzech wikariuszy, z którymi siedział przy stoliku we włoskiej pizzerii. - To może od razu zamówimy pizze, żeby już nam później nikt nie przeszkadzał.
- No dobra - powiedział Szymon sięgając po kartę dań. Pozostali dwaj księża bez słowa uczynili to samo. Nie dało się ukryć, że atmosfera była dosyć napięta i przez chwilę Mateusz nawet zaczął żałować, że zaproponował akurat takie spotkanie, no ale teraz było już za późno.
- To ja biorę Margheritę i mam nadzieję, że więcej proboszcz mnie nie będzie ściągał w środku wakacji - powiedział Daniel.
- Ależ przecież ja księdza tutaj wcale nie ściągałem, jedynie poinformowałem, że spotkam się z pozostałymi wikariuszami... Sam ksiądz powiedział, że chętnie przyjedzie i przecież to ksiądz zaproponował akurat to miejsce - Mateusz starał się to mówić z uśmiechem, ale lekkiego zdenerwowania nie zdołał ukryć.
- No przecież nie mogłem pozwolić, żebyście za moimi plecami coś zaczęli spiskować... - powiedział Daniel robiąc poważną minę, ale za chwilę się roześmiał. - Żartowałem! A poważnie mówiąc, to mam największy staż w naszej parafii, więc pomyślałem, że chętnie zechcecie skorzystać z mojego doświadczenia - zakończył, a Mateusz już nie wiedział, czy to był znowu żart, czy wikariusz mówił poważnie.
- Ja już dwa lata korzystam z twojego doświadczenia i jakoś nie czuję się bogatszy. Wręcz przeciwnie często czuję się niewyspany, kiedy muszę wstawać za ciebie do konfesjonału - wtrącił się z łagodnym uśmiechem Szymon.
- Oj już tam! Zdarzyło się raz czy dwa... A poza tym nie zaczynajmy od samego początku od kablowania - uniósł się Daniel.
- Spokojnie, ja tylko chciałem pokazać, że też lubię pożartować - korygował go Szymon i Mateusz od razu dostrzegł, że pomiędzy kapłanami, którzy od dwóch lat pracowali razem w parafii w Pomyślu nie ma szczególnej sympatii. A może tak mu się tylko wydawało?
- To może zamówmy, co? Ja wezmę Quattro formaggi, ksiądz Daniel Margheritę, a pozostali? - Mateusz nie chciał na razie wchodzić w zawiłości relacji między wikariuszami.
- Ja bym chciał coś ostrzejszego... niech będzie „Salamino piccante” - zdecydował się Szymon.
- A ksiądz Dawid? - zapytał Mateusz milczącego do tej pory księdza, który podobnie jak on dopiero od 6 sierpnia miał przyjść do parafii w Pomyślu.
- Ja wezmę tę z rukolą - zdecydował się wreszcie. - I coca colę.
- Pozostali co piją? - zapytał Mateusz.
- Ja bym chętnie jakiegoś browarka wypił, no ale jest sierpień, więc też wezmę colę - odpowiedział Daniel, a jego uwaga na temat sierpnia wywołała zdziwienie u Szymona, który wysoko uniósł brwi patrząc z pewnym niedowierzaniem na kolegę.
- Dla mnie woda niegazowana - powiedział Szymon i Mateusz mógł wreszcie dać znak kelnerowi, który podszedł i przyjął zamówienie. Po odejściu kelnera zapanowała nienaturalna cisza i jakoś nikt nie chciał zabrać głosu. Mateusz też za bardzo nie wiedział od czego zacząć. Swoich nowych wikariuszy znał tylko z widzenia i nie szukał o nich żadnych informacji. Nie chciał się uprzedzać, chociaż narzekania jego poprzednika Florka, że już nie mógł dłużej pracować ze swoimi wikariuszami, pozostawiły w nim spory niepokój. Jego jedyne kilkumiesięczne doświadczenie z wikariuszem Darkiem było bardzo pozytywne, bardzo szybko przestali zwracać się do siebie per ksiądz i układ był bardzo partnerski. Właściwie nie było rzeczy, co do których Darek nie miałby pełnomocnictwa, a z drugiej strony Mateusz bez żadnego problemu zastępował wikariusza we wszystkich obowiązkach, gdy była taka potrzeba. Ale trwało to niewiele ponad pół roku, więc trudno powiedzieć, czy Mateusz był „skrojony” do współpracy z wikariuszami, czy nie. Maciej doradził mu by się nie spieszył z przechodzeniem „na ty” z wikariuszami.
- To zawsze zdążysz zrobić - tłumaczył. - Ale na początek dobrze jest, żeby wszyscy wiedzieli, kto odpowiada za parafię.
- Ale ja chcę, żeby wszyscy czuli się odpowiedzialni - wtrącił mu się Mateusz.
- OK! - zgodził się Maciej. - Ale jak będzie jakiś dym w parafii, to nie wikariusze pójdą się tłumaczyć do Księdza Biskupa, tylko ty. Dlatego każdy musi wiedzieć, kto rządzi - upierał się Maciej. Mateusz nie do końca był przekonany, co do takiego pokazywania, kto tu rządzi, ale postanowił póki co tytułować swoich wikariuszy per ksiądz, nawet jeśli najmłodszy Dawid, mógłby być jego synem, bo miał zaledwie trzy lata kapłaństwa. I właśnie przychodził do Pomyśla na swoją trzecią placówkę, co raczej dobrze nie rokowało. Mimo, że Mateusz sam nie szukał informacji, to niezastąpiony Maciej przysłał mu tzw. wywiady, których jego wikariusze udzielili tuż przed swoimi święceniami, a które tradycyjnie były drukowane w numerze gazety diecezjalnej wychodzącym tuż po świeceniach kapłańskich w maju.
- Że też ci się chciało tego szukać - powiedział Mateusz do Macieja.
- Nie zajęło to aż tak wiele czasu - uśmiechnął się Maciej. - A poza tym, chciałem żebyś mógł sobie sprawdzić, jak bardzo chłopaki „odgięli się” od swoich neoprezbiterskich ideałów. No i będziesz też wiedział, jak rozdzielić robotę, bo oni tam wszyscy mówią w czym są mocni, co ich pasjonuje i tak dalej - tłumaczył. I chcąc nie chcąc Mateusz przeczytał te wywiady. Kto wie, czy dzisiaj myśleli jeszcze choć w części tak jak wtedy... W przypadku Daniela od święceń minęło osiem lat, a gdy chodzi o Szymona sześć. Chłopaki znali się więc jeszcze z seminarium. Podobnie jak Szymon na pewno znał się z Dawidem.
- Księże Dawidzie, czy ksiądz jeszcze pamięta ks. Daniela z seminarium? - zapytał Mateusz.
- Tak, choć ksiądz Daniel pewnie mnie nie pamięta, bo był wtedy diakonem, a tych starszych to się wszystkich pamięta, natomiast młodszych nie za bardzo - odpowiedział Dawid.
- Dobrze mówisz, bo ja cię z seminarium w ogóle nie pamiętam - zgodził się z nim Daniel. - A słuchaj, Dawid, to ty poprosiłeś o zmianę po roku w św. Pawle, czy to proboszcz z tobą w jeden rok „przeżył czasów wiele” i stwierdził, że na pewno chcą cię gdzie indziej? Albo może wolisz nie mówić o tym przy proboszczu? - Daniel puścił oko do młodszego kolegi.
- W sumie to nie mam nic do ukrycia, więc mogę powiedzieć - odparł spokojnie Dawid. - To ja poprosiłem o zmianę, bo nie dawałem rady z proboszczem.
- W jakim sensie? - zapytał tym razem Szymon.
- Wieczna improwizacja - odparł Dawid. - Taki przykład. O 16.00 ma wyjechać pielgrzymka maturzystów na czuwanie na Jasną Górę. Z nas wikarych nikt nie uczył w szkole średniej, no ale wypadało, żeby jakiś ksiądz z nimi pojechał. I o 15. proboszcz mi mówi, że ja mam jechać. Ja mówię, że mam spotkanie z ministrantami po Mszy Świętej, a on na to, że z ministrantami to jest co tydzień, a z maturzystami raz w roku i że mam jechać, a on się zajmie ministrantami. No to ja się pytam, czy nie może któryś z innych wikarych pojechać, bo nie mają dzisiaj żadnych spotkań. A on mówi, że za późno, i że oni się nie zgodzą - Dawid patrzył w swoją szklankę z colą i potrząsał nią delikatnie.
- I co, pojechał ksiądz? - zapytał Mateusz.
- A jak ksiądz proboszcz myśli?
- Ja bym nie pojechał - odparł niepytany Daniel.
- No, a ja pomyślałem, że to jednak byłaby kaszana, jakby żadnego księdza nie było, powiedziałem, żeby mnie tak więcej nie informował „za pięć dwunasta” i pojechałem. A potem po 19.00 dostaję esemesy od ministrantów, gdzie ja jestem, bo czekają pół godziny. Więc piszę im, że miał być ksiądz proboszcz na spotkaniu, a oni, że proboszcz gdzieś wyjechał i nic im nie mówił. I to jest taki jeden dzień z życia, a przez rok było takich znacznie więcej - wyjaśnił Dawid. - A ja niestety nie jestem z tych zdolniachów, co to powiesz im: zrób to, powiedz kazanie, poprowadź pielgrzymkę, a oni bach! bez przygotowania, swobodnie, jakby tylko na to czekali... Ja tak nie potrafię. Ja się muszę przygotować, poukładać sobie w głowie, poszukać materiałów. No i jak przez ostatnie dwa miesiące unikałem proboszcza, żeby mnie z łapanki na coś nie chwycił, to pomyślałem sobie, że kolejnego roku tak nie dam rady i poprosiłem Księdza Biskupa o zmianę.
- I powiedziałeś Księdzu Biskupowi dlaczego prosisz o zmianę? - zapytał Szymon.
- Nie wchodziłem w szczegóły, ale nie ukrywam, że poprosiłem o parafię, w której praca jest choć trochę zaplanowana - odpowiedział Dawid i spojrzał na Mateusza lekko się czerwieniąc.
- O rany! Ja to raczej mobilizuję się, jak mam nóż na gardle, ale księże Dawidzie, mogę zapewnić, że nie będę księdza prosił o jakąś posługę na godzinę przed terminem... No chyba że będzie wezwanie do chorego - zapewniał Mateusz.
- No i ważne też jest, żeby jednak o wszystkim powiadamiać na żywo w rozmowie, bo już raz tak miałem, że mi proboszcz karteczki zostawiał z poleceniami w kancelarii parafialnej - powiedział Daniel.
- Poważnie? - zdziwił się Mateusz.
- Śmiertelnie poważnie - zapewnił Daniel. - Sęk w tym, że ja lubię świeże powietrze i jak obejmowałem dyżur w kancelarii to najpierw otwierałem okno, a wszystkie karteluszki frrrrut, odlatywały i kto by ich potem szukał. No i nieraz były zgrzyty. Aż raz też napisałem karteczkę, że nie mogę czegoś zrobić, bo przyjąłem inne zobowiązanie i położyłem obok tej proboszczowej karteczki do mnie. Był zgrzyt, ale problem z karteczkami się skończył - podsumował Daniel.
- Proboszcz przestał pisać karteczki? - zapytał.
- A tego to nie wiem - odparł Daniel. - Skorzystał natomiast ze swoich prerogatyw proboszczowskich i poprosił o zmianę wikariusza w trybie nagłym i w ferie zimowe miałem zmianę. No! Pizze idą!

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!