- Wiesz proboszcz co? Właśnie się dowiedziałem, dlaczego proboszczowie zwykle wstają o godzinę wcześniej od wikarych - zagaił wikariusz Daniel kiedy całym składem zasiedli przy stole, aby zjeść kolację, wypić kawę i porozmawiać o zbliżających się rekolekcjach adwentowych. - No ja co prawda nie lubię wcześniej wstawać, chyba że naprawdę muszę, ale tak mi się wydaje, że spośród nas czterech to nie jestem jakimś szczególnym wyjątkiem – odpowiedział Mateusz spoglądając znacząco na Szymona, który się zaczerwienił i spuścił wzrok, ponieważ nie dalej jak wczoraj zaspał na poranną Mszę. - Spoko, Szymon, nic się nie stało, każdemu się może zdarzyć – dodał uspokajająco Mateusz. - No nie zmieniajmy tematu! Nie rozmawiamy o wikariuszach tylko o proboszczach – Daniel koniecznie chciał dopowiedzieć swój dowcip do końca. - Powtórzę pytanie: dlaczego proboszczowie wstają o godzinę wcześniej niż wikarzy? - Nie wiem czy wszyscy, ale mój poprzedni proboszcz to zawsze wstawał wcześniej, albo inaczej, nie kładł się spać, żeby zobaczyć, o której wracam – odpowiedział Szymon. - Zła odpowiedź – skwitował Daniel. - Dawid, ty wiesz dlaczego, proboszczowie wstają godzinę wcześniej niż wikarzy? Proboszcz, wiesz? - Daniel spoglądał na nich pytająco, a oni obaj przecząco kręcili głowami. - Żeby godzinę dłużej nic nie robić! - odpowiedział Daniel i zaniósł się śmiechem. - No to ja muszę podlecieć do Księdza Biskupa i zgłosić mu, że ty Daniel jesteś już absolutnie gotowy do bycia proboszczem i nawet dwie godziny wcześniej od wikariuszy byś mógł wstawać. Nicnierobienie masz w małym paluszku - ze śmiechem powiedział Szymon. - Chłopaku, jak będziesz w moim wieku, to też zaczniesz dbać o siebie. No wiesz, trzeba trochę energii na proboszczowanie zachować. Nie można się wypstrykać jako wikariusz, bo potem przychodzą poważne wyzwania, nie proboszcz? - Daniel spojrzał na Mateusza, któremu akurat przypomniał się inny, tym razem proboszczowski dowcip. - A czy wy wiecie ilu wikariuszy może mieć proboszcz? - zapytał Mateusz i ku swojemu zdziwieniu nie otrzymał odpowiedzi. - Tylu, za ilu może wszystko zrobić. - Oj, akurat, akurat – ze śmiechem komentował Daniel. - Za mnie nigdy żaden proboszcz nie musiał niczego robić, wręcz przeciwnie. - No byłoby trudno, żeby proboszcz robił coś za ciebie, skoro ty nic nie robisz – skwitował Szymon. - Zaraz, zaraz, ty tutaj uprawiasz jakąś dezinformację, to są tzw „fejk nius”... Ja nic nie robię? Mszę odprawię, w konfesjonale usiądę... - No ale ja mam trzy grupy, Dawid dwie, proboszcz trzy, a ty nie masz żadnej – ripostował Szymon. - Ale przecież wiecie, że ja mogę chętnie grupy wziąć – powiedział Daniel rozkładając ręce. - Poważnie? - zapytał Mateusz, który miał pewien pomysł. - Oczywiście! - bez wahania odpowiedział Daniel. - Jak ksiądz proboszcz chce jakąś grupę „wygasić” to niech ją ksiądz da Danielowi, on ma w tym spore doświadczenie – powiedział Szymon. - No ale to już nie jest moja wina, jak jakaś grupa się zbuduje na księdzu, a nie na Panu Jezusie, i potem ja i moje zasadnicze podejście im się nie podobamy - Daniel nawet się nie obraził. - Czyli rozumiem, że ty Daniel jak dostaniesz jakąś grupę duszpasterską pod opiekę to raczej taka grupa długo nie pociągnie, tak? - zapytał Mateusz. - No... Nie zawsze tak było, ale od jakichś pięciu lat to rzeczywiście trochę tak to wygląda - odpowiedział Daniel ze swoim specyficznym uśmieszkiem pod tytułem: „już taki jestem i nic nie poradzę, ale dobrze mi z tym”. - Czyli grupy uformowanej lepiej ci nie powierzać. A co byś powiedział, jakbym cię poprosił o założenie nowej grupy? - zupełnie poważnie zapytał Mateusz, a Danielowi uśmiech natychmiast zniknął z twarzy. - Co masz proboszcz na myśli? - odpowiedział pytaniem. - Mam na myśli grupę mężczyzn – Mateusz uważnie wpatrywał się w Daniela. - A coś więcej? - Daniel nie chciał się wystawić. - Bo jakby chodziło, żeby na przykład w piłkę pograć, to nie chwaląc się, ale ja to już robię. - W piłkę też możesz grać, ale chodzi o coś więcej. Słuchajcie! Mieliśmy pogadać o rekolekcjach. Jak już wam mówiłem, w swojej poprzedniej parafii zawsze się starałem, żeby po rekolekcjach w parafii coś zostało. - No to ja mam pomysł? - wyrwał się Daniel. - Słuchamy – zachęcił go Mateusz. - Zamiast dawać tacę z ostatniego dnia rekolekcjoniście, można zostawić ją w parafii. - Dobry pomysł! A jako wynagrodzenie dla rekolekcjonisty Daniel odrobi u franciszkanów na gospodarstwie – skomentował głupią propozycję kolegi Szymon. - Chłopaki, proszę was o chwilę powagi - Mateusz jeszcze nie był zdenerwowany, ale zależało mu, żeby z tego spotkania wyszli z konkretami. - W naszej parafii, jak zresztą we wszystkich, mamy zdecydowaną przewagę kobiet i to pod każdym względem. W kościele na liturgiach znacznie więcej kobiet. W działaniach charytatywnych tak samo. W grupach duszpasterskich miażdżąca przewaga kobiet... – perorował Mateusz. - A biskupem jest zawsze mężczyzna! To niesprawiedliwe - wtrącił mu się udając poważnego Daniel, ale Mateusz zgromił go wzrokiem. - No co? Ja jeszcze nie widziałem w naszym katolickim Kościele biskupa płci żeńskiej - Daniel brnął w swoich głupotach. - Nie mogłeś widzieć, bo w naszym Kościele kobiet się nie wyświęca, a głupków, patrząc na ciebie, niestety tak - Szymon tym razem pojechał po bandzie. Mateusz na chwilę zamknął oczy. - Dosyć, okay? - powiedział w końcu. - Czy wy naprawdę nie potraficie choć raz zachować powagi? Może wyjaśnijmy sobie coś jeszcze raz. Jako proboszcz nigdy nie pracowałem w zespole i naprawdę nie jest mi łatwo, bo jestem nauczony, że musiałem sam o wszystko zadbać. A nie chcę was traktować jak starszych ministrantów, którzy mają uprawnienia do odprawiania Mszy Świętej, a ja wszystko sam decyduję i wydaję polecenia. Więc proszę, nie doprowadzajcie mnie do sytuacji, w której tak się będę zachowywać, dobra? - Proboszcz, nie denerwuj się, my sobie tak z Szymonem od trzech lat przygadujemy, ale nikt się nie obraża. Zaraz możemy dalej kontynuować naradę, ale ja coś jeszcze muszę powiedzieć i to nie jest żart. Naprawdę! Więc, tak dla twojej proboszcz wiedzy, ja nie mam nic przeciwko temu, żebyś mnie traktował jak starszego ministranta z uprawnieniami do odprawiania Mszy. Mnie by to absolutnie pasowało... Ja nie żartuję... No! To teraz już proboszcz wiesz, więc jakby ci się zdarzyło mnie tak pominąć w procesie decyzyjnym, to sobie tego proboszcz nie wyrzucaj, dla mnie okay - zakończył Daniel i jeszcze gestem dwóch wzniesionych kciuków pokazywał, że on naprawdę się nie obrazi. Szymon i Dawid z trudem tłumili śmiech, ale Daniel zachowywał absolutną powagę. Mateusz westchnął, pokręcił z niedowierzaniem głową i na koniec się uśmiechnął. - Dobra, wracamy do rekolekcji. Już nie będę długo gadał. Chodzi mi o to, ze musimy jakoś zmobilizować mężczyzn, stworzyć taką grupę tylko dla mężczyzn, pokazać im, a potem przez nich innym, że pobożność to nie jest jakaś babska sprawa. Znalazłem w Internecie, że są takie grupy Mężczyźni Świętego Józefa. Założył to najpierw jakiś były strażak z Nowego Jorku, a teraz jest tych grup coraz więcej. No i pomyślałem, że może Daniel by się tym zajął – powiedział Mateusz spoglądając na swojego najstarszego wikariusza. - To coś jakby tacy katoliccy macho? - zapytał z nadzieją w głosie Mateusz. - Ciekawe, wiesz? Akurat w jakimś artykule w „Wyborczej” tak ich nazwano, ale to raczej nie chodzi o jakichś napakowanych seksistów. Zresztą posłuchaj, jakie są ich cele: szukają Pana, starają się służyć potrzebom innych zamiast szukać władzy i przywilejów, trwają w Bożej mocy, odkrywają radość życia według Bożego planu. Normalnie chodzą na Eucharystię z całą rodziną, spowiadają się, a czasami spotykają się na spotkaniach w swoim gronie, jeżdżą na pielgrzymki, rekolekcje, konferencje - tłumaczył Mateusz patrząc w swoje zapiski. - Czyli to nie chodzi o taką grupę facetów, że jak potrzeba jakąś cięższą robotę wykonać, to się ich skrzyknie i są gotowi do akcji? - zapytał Szymon. - Wiecie, jak to jest. Z każdą grupą jaką się tworzy na parafii to jest tak, że najpierw przez kilka lat podczas formacji trzeba im wiele dać, a nie wymagać żeby oni dawali. Ale jak ich się dobrze uformuje, to potem każda grupa jest bardzo użyteczna w parafii. Jednak nie po to ich formujemy, żeby potem coś nam w zamian zrobili, ale żeby znaleźli swoją drogę duchowości, no i żeby byli zbawieni. A jak przy tym mimochodem trochę pomogą w parafii, to chwała Panu! - No to może ja bym spróbował – powiedział Daniel. - Ale żeby potem nie było, że ja mam ich gonić do Różańca, albo do niesienia feretronów na procesji, ok? No i żeby ich tak od razu nie atakować z grubej rury... Najpierw jakieś swobodne spotkanie, a potem powoli poważniejsza formacja. Jak mówi św. Paweł: najpierw mleczko, a dopiero potem jak podrosną, stały pokarm. - Daniel, ale mleczko, a nie piwko, okay? - zastrzegł ze śmiechem Dawid. - No przecież mówię wyraźnie, że mleczko – żachnął się Daniel. - Daniel, naprawdę cieszę się, że chcesz się tego podjąć. Teraz jeszcze musimy pomyśleć, jak zacząć, no i ustalić to z naszym rekolekcjonistą, ale myślę, że z franciszkaninem nie powinno być problemów. I jeszcze jedno, Daniel. Wygoogluj sobie, proszę, trochę informacji o nich. W sieci jest dużo materiału, konferencji, nie mówię, że masz wszystko przerobić, ale żebyś miał orientację, o co chodzi, dobra? - poprosił Mateusz. - Jasne! Ja do tego podchodzę naprawdę bardzo poważnie. Tak się zastanawiam, czy by się nie kopsnąć do Nowego Jorku pogadać z tym byłym strażakiem, od którego to się zaczęło - zaśmiał się Daniel. - No to by cię dopiero ręce bolały od tego gadania - skomentował Szymon. - Fakt, że z językami u mnie nie jest najlepiej, ale zapewniam cię, że dałbym sobie radę. A tak całkiem poważnie, to mam jeszcze jedno pytanie. Czy ta grupa Mężczyzn Świętego Józefa ma jakieś limity wieku, nie wiem, że za młodych albo za starych się nie przyjmuje? - Nie mam takiej wiedzy – odparł Mateusz. - Ale myślę, że my na pewno nikogo nie będziemy odsiewać, to znaczy wszystkich, którzy wyrażą chęć po prostu przyjmiemy, no i chciałbym, żeby mocno podkreślać, że jest to grupa otwarta, czyli że zawsze można do niej przystąpić. - Skoro otwarta to wystąpić też, tak? - dopytywał Daniel. - No oczywiście, to jest Kościół, nikogo się nie trzyma na siłę, ale na każdym nam zależy. - Aha! Jeszcze jedno! To może tego naszego milionera co to chcę się uwiarygodnić i zrobić coś dla wspólnoty też zaprosimy? - zapytał Daniel. - Masz na myśli pana Piotra Wasowskiego? - zapytał po chwili namysłu Mateusz. - Tak, a dlaczego nie? Od czegoś musi zacząć wracanie na niwę parafii – odparł Daniel. - Dobra, Daniel tylko pamiętaj, że to nie jest duszpasterstwo biznesmenów, a ty nie jesteś ks. Jacek Wiosna Stryczek, ok?
Jeremiasz Uwiedziony Ilustracja Marta Promna
CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone