TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 21:12
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

...i życia wiecznego w przyszłym świecie - credo

Credo...wierzę...
...i życia wiecznego w przyszłym świecie

obraz

Wyznanie wiary w „żywot wieczny”, czyli życie wieczne zostaje wypowiedziane przez uczniów Chrystusa w bardzo ciekawym kontekście. Jest to kontekst kultury, która nie radzi sobie z powagą śmierci, zatraciła wiarę w Boga i tworzy substytuty równie naiwne, co szkodliwe. Zauważmy, jak popularna stała się kultura opowiadająca o wywoływaniu duchów, kontaktach z nimi itp. Jak często tak zwana nauka tworzy absurdalne pomysły związane z klonowaniem człowieka, które ma stanowić substytut życia wiecznego.

Na przełomie wieków ogłosiła to na przykład sekta raelianów. Na pytanie – a co ze świadomością, której nie da się sklonować, odpowiadano – to zależy od szybkości działań: ruch materii spowoduje nową jakość – świadomość. Te iście marksistowskie pomysły zostały potem wsparte pomysłami: a jakby tak sklonować człowieka i w pewnym momencie przeszczepić mu mózg pierwowzoru? To brzmi jak tandetne science-fiction, ale… Sam fakt, że takie głosy rozlegają się w naszym rzekomo racjonalnym świecie, odsłania dramatyczną bezradność współczesnej kultury.
Niektórzy próbują radykalnie niszczyć sam temat – nie ma żadnego życia wiecznego. Z takiego stanowiska wyrasta niekiedy (nie zawsze) sposób traktowania zwłok po śmierci – utylizacja, spopielanie, rozrzucanie prochów, czy jak niedawno pisał o swoim pomyśle na własną przyszłość pewien publicysta „Polityki” – wrzucenie tych prochów do sedesu, skąd kanałem do Marny…
Trudno właściwie dyskutować z ludźmi tak zalęknionymi, że uciekającymi się do absurdu i pogardy wobec własnego życia i śmierci. Kościół zatem nie tyle polemizuje – Jego orędzie i wyznanie wiary nie nazywa się wszak „celną polemiką”, ale „dobrą nowiną dla człowieka”, czyli Ewangelią.
Źródłem tej Ewangelii, a zarazem źródłem wykładu wiary Kościoła na temat życia wiecznego jest Jezus Chrystus, który zmierzył się ze śmiercią, przyjął jej grozę niszczenia i ją zwyciężył. Dlatego katechizm stwierdza: „Chrześcijanin, który łączy własną śmierć ze śmiercią Jezusa, widzi śmierć jako przyjście do Niego i jako wejście do życia wiecznego” (KKK 1020).
Owo przyjście do Chrystusa jest z istoty swojej pewnym wyborem, decyzją, procesem. Jest aktem wolności – takiej, która wyraża się w odpowiedzialności i takiej, która jest jej pozbawiona.
W takiej perspektywie, jako konsekwencję owego dramatu, który jest w samym centrum historii zbawienia – spotkania miłości Boga z wolnością człowieka, trzeba postrzegać wszystkie elementy kościelnego, katolickiego Credo na temat życia wiecznego.
Pierwszym z tych tematów jest kwestia oceny owego spotkania, nazywanego tradycyjnie sądem. Wiara Kościoła wyróżnia dwa rodzaje sądów. Pierwszy z nich to sąd szczegółowy: Pod wieczór naszego życia będziemy sądzeni z miłości (KKK 1021).
Ten sąd zostanie uzupełniony i dopełniony sądem ostatecznym, jakby nadającym uniwersalny i totalny wymiar podsumowaniu naszego życia, naszych dziejów. „W obliczu Chrystusa, który jest prawdą, zostanie ostatecznie ujawniona prawda o relacji każdego człowieka z Bogiem. Sąd Ostateczny ujawni to, co każdy uczynił dobrego, i to, czego zaniechał w czasie swego ziemskiego życia, łącznie z wszystkimi tego konsekwencjami” (KKK 1039).
Właśnie, owo ujawnienie dobra i zła, przynosi proste konsekwencje: niejako stopniowane wedle skali: miłość – zaniedbana miłość – miłość radykalnie odrzucona. Tradycja określa te konsekwencje, te wybory i stany ludzkiego życia jako niebo- czyściec – piekło.
Wiele zrobiono i wciąż robi się, by dokonać infantylizacji tej sprawy dosłownie ostatecznej, określającej stan ludzkiego życia. To znów, kolejna próba nieudolnego zmierzenia się ludzkiego lęku z powagą pytania o własny i cudzy los.
Czym jest faktycznie niebo? Katechizm nie kreśli ani przestrzennych, ani estetycznych kategorii. Stwierdza niezwykle donośnie: Żyć w niebie oznacza „być z Chrystusem” . Wybrani żyją „w Nim”, ale zachowują i - co więcej - odnajdują tam swoją prawdziwą tożsamość, swoje własne imię  (KKK 1025).
Antynomiczną rzeczywistością względem nieba jest piekło. Z racji barwności zła, jego dramaturgii; często przedstawiane jest ono w popkulturze jako rzeczywistość atrakcyjna, barwna, zdecydowanie bardziej interesująca niż niebo.
Z drugiej strony, jakby bardziej poważnej, współczesna refleksja (ale wyrastająca z tradycji starożytnych) stawia kwestię bardzo dramatyczną: czy piekło może istnieć, czy da się je pogodzić z wolą zbawczą Boga, z Jego miłością? Czy Bóg, który kocha każdego człowieka może godzić się na nieskończone zło piekła?
Warto sięgnąć do katechizmu, który odpowiada na te dylematy i porządkuje kilka kwestii. Sprawa pierwsza to to, czym jest piekło? Katechizm uwalnia nas od błądzenia bezdrożami przestrzeni, stylistyki ognia i smoły. „Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem: piekło” (KKK 1033).
To samowykluczenie z jedności z Bogiem wskazuje na podstawowy, wspomniany już dramat – zachwianego dialogu miłości Boga z wolnością człowieka. Kościół stwierdza wyraźnie: „Bóg nie przeznacza nikogo do piekła; dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia” (KKK 1037).
Zatem Bóg nie tylko nie chce pustego piekła, ale w ogóle nie jest architektem piekła. Piekło to kwestia ludzkiej, źle podjętej wolności, to kwestia złej konsekwencji. Ta zaś niestety jest możliwa. I dlatego możliwe jest zamieszkanie piekła przez tych z nas, którzy taki wybór podejmą. Nie można jednak widzieć w tym złej woli Pana Boga. On tak dalece miłuje, że obdarzył nas wolnością i jest tak konsekwentny w swojej miłości, że tę wolność i jej wybory szanuje. W żadnym momencie naszego życia nie manipuluje nami, nie ingeruje w naszą wolność determinując nasz wybór. Dlatego nauczanie Kościoła na temat piekła nie jest niczym innym, jak apelem o naszą odpowiedzialną wolność.
Między skrajnościami nieba i piekła jest stan pośredni – czyściec, czyli „końcowe oczyszczenie wybranych, które jest czymś całkowicie innym niż kara potępionych” (KKK 1031).
Czyściec jest słowem nadziei w sytuacji ostatecznej – wskazuje na możliwość pomocy, najbardziej pomocnej tym, którzy jej oczekują. „Kościół od początku czcił pamięć zmarłych i ofiarował im pomoce, a w szczególności Ofiarę eucharystyczną, by po oczyszczeniu mogli dojść do uszczęśliwiającej wizji Boga. Kościół zaleca także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne za zmarłych” (KKK 1033).

ks. Paweł Bortkiewicz TChr


Słowa życia wiecznego

Św. Piotr Apostoł był tym, który głośno wyznał wiarę w Chrystusa i życie wieczne. Zapewniał Jezusa: „Panie, do kogo pójdziemy, Ty masz słowa życia wiecznego”. A po zmartwychwstaniu sam głosił Tego, który ofiarował ludziom dar życia wiecznego. Historię Apostoła można poznać podziwiając freski zdobiące ściany kaplicy Brancaccich.
Wśród nich jest ten ukazujący nauczanie Apostoła Narodów namalowany przez Masolino. Kaplica Brancaccich znajduje się we florenckim kościele Santa Maria del Carmine i niektórzy mówią, że można do niej dotrzeć w przedziwny sposób. Po prawej stronie fasady świątyni wchodzi się w bramę. W sezonie wyznaczone są godziny zwiedzania. Podobno do kaplicy jednorazowo wpuszcza się 20 osób i pozwala się im na zwiedzanie przez 15 minut, bo kaplica jest nieduża. Wracając jednak do samych fresków. Tak naprawdę mają aż trzech autorów: Masoliniego, Masacciego i Lippiego i czasami trudno się zorientować, który z nich został namalowany przez którego z mistrzów. Pierwszych dwóch malarzy do pracy w kaplicy w 1423 roku zaangażował dyplomata Felice Brancacci, chciał on w ten sposób podziękować Bogu za szczęśliwe wypełnienie misji dyplomatycznej na dworze sułtana Aleksandrii w Egipcie. Chodziło o to, by cykl fresków przedstawił historię zbawienia człowieka przez Jezusa przy udziale pierwszego papieża, czyli św. Piotra. Malarze mieli oprzeć się na tekstach Ewangelii i Dziejów Apostolskich. Najpierw głównym twórcą fresków był Tommaso Masolino (czyli Tommaso di Cristoforo Fini da Panicale). Ale kiedy ten musiał jechać do Budapesztu (jako malarz dworu węgierskiego) pałeczkę po nim przejął Masaccio (podobno jego asystent). Gdy Masolino powrócił do Florencji okazało się, że Masaccio przerósł mistrza. Zresztą w zasadzie we wszystkich freskach Masolina widać wpływ rewolucyjnego malarstwa „asystenta”. Po wczesnej śmierci Masaccia mistrz przerwał prace i pojechał do Rzymu. W końcu freski dokończył Lippi i to tak wspaniale, że długo nie zauważono różnicy stylu. Malowidła pokryły trzy ściany kaplicy, w sumie przedstawionych jest 12 scen ułożonych w dwóch pasach. Te freski są tak dobre, że podziwiali je Raffaello, Leonardo da Vinci, czy Michał Anioł. A znawcy sztuki mówią nawet o nich, że „wszyscy sławni malarze i rzeźbiarze następnych pokoleń uczyli się i prowadzili studia w tej kaplicy”.
Głównym bohaterem fresków, jak już wspomniałam, jest św. Piotr, którego można od razu odróżnić od innych, bo został „ubrany” w pomarańczowo-żółty płaszcz. To właśnie on, kiedy Jezus zapytał Apostołów, za kogo Go uważają, wyznał, że Jezus jest Mesjaszem i ma słowa życia wiecznego. I to on został wybrany przez Mistrza za „najważniejszego” Apostoła. Jezus mówi do niego: „Ty jesteś Piotr (czyli Skała), i Ja na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie; a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16, 18-19). Jezus wyjaśnił Apostołom, na czym polega życie wieczne w modlitwie arcykapłańskiej: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17, 3). A „poznać Boga i Jego Syna znaczy przyjąć tajemnicę komunii miłości Ojca, Syna i Ducha Świętego we własnym życiu, które już teraz otwiera się na życie wieczne przez uczestnictwo w życiu Bożym” (Encyklika Evangelium vitae, nr 37). I o tym na pewno mówił pierwszy papież nauczając na fresku nazwanym „Kazaniem św. Piotra”.

Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!