TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 14:25
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Historia ?Ecce Homo

Historia „Ecce Homo"

Brat Albert był człowiekiem genialnym nie tylko w duchowości czerpiąc i dokonując twórczej syntezy tego co go pociągało w św. Franciszku, św. Janie od Krzyża i św. Wincentym a Paulo, ale również w sztuce. Przykładem jest obraz „Ecce Homo” - płótno o historii jak z Indiany Jonesa. Tylko prawdziwej.

W naszej wędrówce ze św. Bratem Albertem śledzimy już jego pozaziemskie losy. Warto w tym miejscu się zatrzymać i wrócić do niektórych śladów, które po sobie zostawił, a które wymagają osobnego przypomnienia. Jednym z nich jest najbardziej znany obraz namalowany w najtrudniejszym okresie jego życia.

Najlepszy i niedokończony
Obraz „Ecce Homo” ma swoją długą i bardzo skomplikowaną historię. Według relacji Leona Wyczółkowskiego artysta zaczął go malować w 1879 roku we Lwowie, gdzie często rozstawiał swoje sztalugi w kościele Świętego Ducha. Jednak malowanie nie szło mu szczególnie dobrze bo praca przeciągnęła się być może aż do roku 1881. Wiemy, że był to bardzo trudny okres w życiu Adama Chmielowskiego: we wrześniu 1880 roku wstąpił do jezuitów, gdzie jednakże przeżył głęboki kryzys psychiczny i miał problemy z księżmi jezuitami. Ostatecznie został wydalony z Towarzystwa Jezusowego w kwietniu 1881 roku - „z powodu niebezpiecznej choroby” - i skierowany do lwowskiego szpitala dla umysłowo chorych. W szpitalu przebywał ponad dziewięć miesięcy, do 22 stycznia 1882 roku, po czym udał się do Kudryńców do swojego brata. Dopiero jesienią 1884 r., zupełnie zdrowy opuścił to miejsce i wyjechał do Krakowa. Wtedy też przywiózł ze sobą niedokończony obraz „Ecce Homo”. Tak naprawdę nigdy go nie ukończył, ale jednocześnie nie chciał się z nim rozstać i odmawiał wszystkim chętnym. Nie potrafił jednak odmówić usilnej prośbie arcybiskupa metropolity lwowskiego obrządku greckokatolickiego, ks. Andrzeja Szeptyckiego, który zachwycił się obrazem. Malarz, w pewnym sensie czuł się moralnie przymuszony i sprezentował w końcu „Ecce Homo” abp. Szeptyckiemu. To wówczas, przed przekazaniem obrazu, pospiesznie nadał mu ostateczny wygląd. Jakiś czas później Brat Albert miał powiedzieć: „Obszedłem się z tym obrazem jak partacz ostatni, lecz tak mnie molestował metropolita, że aby mieć spokój, dokończyłem go po rzemieślniczemu”.

Zbiczowane Boże Serce
Krótko przed wybuchem wojny ks. Konstanty Michalski przebywał we Lwowie i postanowił obejrzeć słynne dzieło Brata Alberta. Odwiedził więc arcybiskupa Szeptyckiego i dzięki temu nie tylko zobaczył obraz, ale mógł też zanotować słowa hierarchy: „To przecież nowy, genialny sposób przedstawienia Serca Pana Jezusa. Picasso czasem zniekształcał jakieś szczegóły w budowie anatomicznej człowieka, kiedy chciał wydobyć na wierzch niedostępny dla innych szczegół duszy. Brat Albert zdeformował trochę ranę Chrystusa, lecz co z tego wynikło? (...) Czerwona chlamida opada z ramion tak, że zarysowuje na biczowanej piersi Chrystusa olbrzymie serce. Cały Chrystus zamienia się w serce. To zbiczowane Boże Serce”.
Do tej wypowiedzi jeszcze wrócimy w kolejnym tekście, w którym będziemy chcieli zinterpretować jego sens, a teraz powróćmy do fascynującej historii obrazu. W 1939 roku obraz „Ecce Homo” pokazany był na wystawie prac Adama Chmielowskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie. Arcybiskup Andrzej Szeptycki pod koniec życia (zmarł 1.XI.1944 r.) przekazał obraz do Muzeum Archidiecezjalnego we Lwowie, pod opiekę grekokatolickich mnichów studytów. Wiemy, że po wojnie zbiory Muzeum Archidiecezjalnego trafiły do Muzeum Sztuki Ukraińskiej, ale o obrazie Adama Chmielowskiego na 30 lat słuch zaginął.

Odzyskanie obrazu z pomocą... Lenina
Dopiero w 1972 r., niejaka Olga Moskalewicz, która była wychowanką sióstr Albertynek i mieszkała we Lwowie, natrafiła na informacje o obrazie ukrytym w muzealnych magazynach. Dopytywany o możliwość odzyskania obrazu dyrektor placówki stwierdził, że powinna być możliwa zamiana za jakieś inne dzieło. Jako przykład wymienił obraz ukraińskiego malarza, Iwana Trusza. W ten sposób Olga Moskalewicz rozpoczęła działania proceduralne, natomiast siostry albertynki w Polsce rozpoczęły poszukiwania jakiegoś obrazu ukraińskiego malarza. Natrafiły na wystawiony w Desie obraz Trusza przedstawiający krajobraz nadmorski i nabyły go. Pozostało jeszcze przekonać urzędników w Związku Radzieckim. Uważa się, że rozmowy we Lwowie toczyły się w dobrym klimacie m.in. dzięki temu, że albertynki przesłały tam fotografię innego znajdującego się w ich posiadaniu obrazu pędzla S. Nowaka, przedstawiającego rozmowę Brata Alberta Chmielowskiego... z Leninem w górach. Tej rozmowy historycznie nie potwierdzono, ale kto wie, być może rzeczywiście miała miejsce. Nie bez trudności, ale ostatecznie za zgodą Moskwy, Ministerstwo Kultury w Kijowie, po upewnieniu się, że obraz Trusza jest oryginalny, zgodziło się na zamianę.
I tak w lipcu 1978 roku obraz „Ecce Homo” zostaje przywieziony do Krakowa przez Jarosławę Szczepańską, wysłanniczkę polskiego Ministerstwa Kultury i Sztuki a następnie z wielkim pietyzmem odrestaurowany przez panią konserwator Irenę Bobrowską.
Dzisiaj obraz „Ecce Homo” znajduje się u Sióstr Albertynek w Krakowie. Jak powiedział ks bp Grzegorz Ryś, „Przez wiele lat ten obraz odbijał z?ycie wewne?trzne Brata Alberta; on sie? modlił i malował, modlił sie? maluja?c. To jest obraz przeznaczony do medytacji”. Za dwa tygodnie wraz z dzisiejszym Metropolitą łódzkim spróbujemy przyjrzeć się już nie historii najważniejszego płótna Brata Alberta, ale jego treści. Będziemy chcieli zrozumieć co się w nim odkrywa kontemplując go. Dzisiejszą refleksję zakończmy modlitwą, którą sam Brat Albert ułożył w nawiązaniu do obrazu:

„Królu Niebios, Królu cierniem ukoronowany,
Ubiczowany, w purpurę odziany -
Królu Niebios znieważony i oplwany -
Bądź Królem i Panem naszym,
tu i na wieki. Amen”.

Tekst ks. Andrzej Antoni Klimek?

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!