TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 18:46
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dziwne przypadki księdza Jacka - Meandry czwartek władzy

Dziwne przypadki księdza Jacka

Szczerze mówiąc, nie wiem na jakim etapie jest obecnie sprawa ks. Jacka Międlara. Nieco później wyjaśnię, dlaczego piszę na jego temat akurat teraz, a na samym początku proszę o modlitwę za niego. Jak każdy kapłan potrzebuje modlitwy, a w swojej obecnej sytuacji on potrzebuje jej więcej niż inni. Może przypomnę w telegraficznym skrócie historię tego młodego człowieka i kapłana, który szczególnie zaangażował się w środowiska narodowców.

Czytaliśmy, że wielu spośród tych młodych ludzi pociągniętych przez idee narodowe, którzy niekoniecznie mieli „po drodze” z Kościołem, właśnie dzięki posłudze księdza Jacka zaczęli ponownie przystępować regularnie do sakramentów, a sam młody kapłan cieszył się ich wielkim zaufaniem, a przy okazji zachwytem części środowisk medialnych, no i w konsekwencji „skowytem” przepraszam za słowo, innej części medialnego świata, myślę, że nie muszę przypisywać konkretnych środowisk odpowiednim postawom. Sława medialna staje się ogólnokrajowa, kiedy ksiądz Jacek wygłasza kazanie podczas Mszy Świętej w rocznicę powstania ONR w katedrze białostockiej. Jego kazanie zostaje zaskarżone z zarzutem siania nienawiści. Jak się później okaże, zarzuty stawiała pani, która kazania nie słyszała, a znała je jedynie z tendencyjnych skrótów w prasie (zgadnijcie państwo w której :), zostaną one później oddalone jako bezpodstawne. I słusznie, bo kto sobie zadał trud odsłuchania kazania wie, że nic takiego nie miało miejsca. Co robi wtedy ksiądz Jacek? Sytuację w tamtym momencie najlepiej oddał Gabriel Maciejewski na swoim blogu: „Mamy więc sytuację taką - ksiądz z powództwa jakiejś ..., która nie potrafiła nawet wskazać miejsca popełnienia przestępstwa, zostaje oskarżony, ale go uniewinniają. On zaś uważa za rzecz najważniejszą poruszyć temat pozdrawiania się przez podnoszenie prawej ręki. Od strony medialnej rzecz wygląda więc tak - polscy faszyści dostali wreszcie sądowe pozwolenie na wznoszenie rąk w miejscach publicznych i na obrażanie żydów. A skoro oni je mają, to wszystkie gazety świata mogą ich opisywać tak, jak na to zasługują - jako pachołków Adolfa Hitlera, którzy już przed wojną się z nim utożsamiali - co widać na zdjęciach - potem zaś doprowadzili do zagłady żydów. No, a dziś - za zgodą polskiego sądu - powracają. Na czele zaś tej hitlerowskiej tłuszczy, stoi młody katolicki ksiądz. Koniec kropka. Czy ks. Jacek Międlar rozumie co się wokół niego dzieje? Przypuszczam, że nie, a wskazuje na to jego oświadczenie, które opublikował zaraz po tym, jak ogłosił, że opuszcza zgromadzenie Księży Misjonarzy”. Gabriel Maciejewski konkluduje swoje refleksje bardzo ważną uwagą, która chyba umyka wszystkim komentatorom: Czy ta sprawa nie jest jakąś częścią pewnej większej układanki, której celem jest to, by „ostatecznie i nieodwołalnie zespawać polski patriotyzm z niemieckim nazizmem, a także to, by rozłączyć polski patriotyzm z Kościołem katolickim”?
Myślę, że taki kontekst trzeba mieć ciągle na uwadze, bo polski patriotyzm przesiąknięty wiarą katolicką jest solą w oku wielu środowisk i taki młody patriotyczny ksiądz (były ksiądz), który zaczyna walczyć z Kościołem może im być bardzo na rękę.
Dlaczego ksiądz Jacek Międlar porzucił zgromadzenie i pewnie kapłaństwo? Bo przełożeni zabronili mu publicznych wystąpień. W jednym z wywiadów powiedział dość wyraźnie, że Jezus dał mu więcej talentów niż tylko te, które służą do odprawiania Mszy Świętych i spowiadania, a ponieważ zakon chciał go ograniczyć tylko do kogoś, kto rozdaje sakramenty i nie chciał mu dać poważnego duszpasterstwa albo wykładów w seminarium, to on by napluł w twarz Jezusowi, gdyby się na to zgodził, więc odchodzi. Tak to mniej więcej brzmiało. I te słowa są powodem mojego dzisiejszego felietonu. A właściwie nie tyle te słowa, co ich zestawienie z postawą ojca Pio, którego sanktuarium właśnie nawiedziłem. Ojciec Pio w spowiadaniu i odprawianiu Mszy Świętej nie czuł się ograniczony. A kiedy go raniły decyzje przełożonych mówił: „Przełożonemu muszę być posłuszny, a nawet... chcę być posłuszny”.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!