TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 10:12
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dynia buntowniczka

Dynia buntowniczka


W ogrodzie warzywnym rosła sobie piękna dynia. A rosnąc z uwagą przyglądała się pięknu jej przyjaciół z sąsiednich grządek, wygrzewała na letnim słońcu, słuchała śpiewu ptaków i zachwycała niesionymi przez lekki wietrzyk zapachami kwiatów rosnących w ogrodzie przed domem. A dom należał do pewnego ogrodnika, który w każdy wtorek i piątek jechał z wyhodowanymi przez siebie plonami na targ do pięknego, portowego miasta.

Dynia wiedziała, że pewnego dnia, także ona pojedzie na targ i zastanawiała się kto ją kupi od ogrodnika. A jak już kupi to co z nią zrobi. Gdyby ona sama miała wybierać swój dalszy los, chciałaby by z niej upieczono pyszne ciasto dyniowe albo by ustawiono ją w jakiejś jesiennej kompozycji dekoracyjnej. Na przykład w witrynie sklepu, z której mogłaby do woli oglądać życie na ulicy albo w jakimś pięknym domu na eleganckiej komodzie. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że może być też przerobiona na dyniowe placuszki albo pikantną zupę z dodatkiem chili, albo wylądować w przyozdobionym serwetką słoiczku jako konfitura z dyni. Te opcje również byłby dobre. Bo nasza dynia zachwycała się życiem i chciała uprzyjemniać życie innym. A czy pyszne dyniowe ciasto, pikantna dyniowa zupa czy wspaniała dekoracja jesienna z dyni, wrzosów, orzechów i gałązek z czerwoniutkimi bombeczkami głogu nie uprzyjemniają życia ludziom? Ogrodnik zabrał dynię na targ dopiero w ostatnich dniach października. Bo była tak piękna, dorodna i miała tak wspaniałe pomarańczowe odcienie, że sam chciał się nią najpierw nacieszyć. A po targu chodziło dwóch panów, którzy skupowali najpiękniejsze i największe dynie i zanosili je do dużego samochodu dostawczego. Nasza dynia, również do niego trafiła, a gdy trafiła i zapytała swych nowych koleżanek jaka przyszłość się przed nimi rysuje, dynie odpowiedziały, że nazajutrz jest Halloween. I wszystkie zostaną wydrążone, będą miały groźne miny i staną się halloweenowymi lampionami.

„Zgadzacie się na to?” - zapytała nasza bohaterka nie dowierzając własnym uszom. „Tak” - mruknęły dynie, którym wyraźnie nie robiło to różnicy. „A ja się nie zgadzam!” - zawołała nasza dynia. „Życie jest takie piękne, my jesteśmy takie piękne i do tego smaczne, jesteśmy po to, by uprzyjemniać życie ludziom, a będziemy wykorzystane, by świętować święto śmierci? Naprawdę tego chcecie?”. Dynie zdziwiły się. Patrzyły raz na swoje towarzyszki, raz na naszą dynie. „Halloween to święto śmierci?” - zapytała w końcu dynia z bursztynową skórą. „Tak” - odparła nasza bohaterka. - „To święto śmierci, ciemności i strachu”. Bursztynowa dnia słysząc to wygramoliła się spod swoich towarzyszek na wierzch. „Skoro tak, to jak się stąd kulam!” - powiedziała i potoczyła się w kierunku otwartej klapy bagażnika. „Ja naturalnie też” - zawtórowała jej nasza bohaterka. Wszystkie pozostałe dynie: te pomarańczowe, zielonkawe, żółte i kremowe naradziły się szybko między sobą i pokulały się za pierwszymi uciekinierkami. I wiecie jak skończyły? Dokulały się do portu, wtoczyły na statek płynący do Nowego Jorku i zdecydowały, że właśnie tam uprzyjemnią ludziom nadchodzące amerykańskie Święto Dziękczynienia.

Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!