TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 21:28
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Człowiek pustyni

Człowiek pustyni

Na pustyni, która stała się jego domem, był cichym świadkiem Bożej miłości. W sercu Sahary żył i poniósł śmierć.

Karol de Foucauld, nazywany przez papieża Jana Pawła II „męczennikiem miłości”, urodził się 15 września 1858 roku w Strasburgu. Od tego wydarzenia mija 160 lat. Kościół we Francji celebruje pamięć o tym alzackim Błogosławionym, który wybrał życie saharyjskiego nomady. Choć zmaga się z problemem sekularyzacji, to wciąż rodzi ludzi o pięknych charakterach, świadków Jezusa Chrystusa.

Nawrócony Syn Marnotrawny
Brat Karol określany „samotnikiem z Sahary”, „Pierwszym krzyżowcem pustyni”, „Rycerzem Piasków” pochodził ze starej i zamożnej francuskiej rodziny arystokratycznej. Jego pradziadowie brali udział ze św. Ludwikiem IX w wyprawie krzyżowej, uczestniczyli wraz z Joanną d’Arc w koronacji Karola VII, stawali w obronie Kościoła podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Bardzo wcześnie został osierocony przez obojga rodziców. Dziadek, który go wychowywał, przekazał mu wiarę. Jednakże pod wpływem nauczycieli otwarcie negujących istnienie Boga, stał się bezbożnym i niemoralnie prowadzącym się młodzieńcem. W szkole oficerskiej w Saint-Cyr pod Paryżem, w której zdobywał formację, słynął z rozrzutności i hucznych zabaw. Zdarzało się mu także wywołać obyczajowe skandale.
Następnie kształcił się w szkole kawalerii w Saumur, którą ukończył z bardzo słabymi ocenami. Jako żołnierz stacjonował w Algierii i na Saharze, służąc w Czwartym Pułku Strzelców Afrykańskich. Tu dokonała się w nim przemiana. Został poruszony potęgą i majestatem pustyni (przez analogię Jezus również przebywał na pustyni przed podjęciem właściwej sobie misji). Zaczął szukać Boga w swoim życiu. Przeczytał Koran, ale dopiero na kartach Pisma Świętego odnalazł to, czego tak po omacku poszukiwał. Bóg objawił mu się w pełni w Ewangelii, która jednocześnie zachwyciła go prostotą i głębią przekazu. Chrystus przyciągnął go do siebie. Odtąd Karol de Foucauld będzie żył tylko dla Niego. Poprzez islam odkrył na nowo katolicyzm. Ta metamorfoza była spektakularna, niczym jak u św. Augustyna. Jego powołanie zakonne zrodziło się w tej samej chwili co powrót do wiary. Od jej braku przeszedł do mistycyzmu. Pragnął naśladować swojego Pana. Spotkał Miłość na pustyni i pozostał Jej wierny do ostatnich chwil swego życia. Święcenia kapłańskie przyjął będąc już ponad czterdziestoletnim mężczyzną. Przez pięć lat pracował w bazylice Sacré-Coeur na Montmartre w Paryżu. Jego znakiem rozpoznawczym stał się emblemat serca z krzyżem wyhaftowany na habicie.

Pierwszy z ostatnich
„Nie czuję się stworzony do naśladowania Jego (Jezusa) życia publicznego, powinienem zatem naśladować życie pokornego i biednego robotnika z Nazaretu” – rzekł Karol de Foucauld przed wyborem zakonnego charyzmatu. Intrygowało go ukryte życie Mesjasza przed podjęciem przez Niego działalności publicznej. Pragnął kroczyć za Jezusem, zajmując zawsze i wszędzie ostatnie miejsce. Na wzór swego Mistrza chciał służyć najmniejszym i najuboższym.
Podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej rozeznał, że jego drogą jest „powołanie Nazaretu”. Charakterystycznym tego rysem były długie modlitwy w obecności Chrystusa. Po powrocie do Francji, jego myśli ukierunkowane były na znalezienie klasztoru, gdzie odnalazłby owo „ostatnie miejsce”. „Dla mnie istotne jest poszukiwanie zawsze ostatniego z miejsc (…), aby być z Nim, aby iść za Nim jako wierny uczeń” – podkreślał brat Karol. Nie marzył o niczym innym, jak żyć w zjednoczeniu ze swoim Panem w modlitwie i ciszy. Umiłował ponad wszystko Jezusa Eucharystycznego. Ostatecznie poszedł do zakonu trapistów. W Syrii złożył pierwsze śluby. Już wówczas postrzegany był przez przełożonych jako kandydat na świętego. Z czasem zyskał przydomek „apostoła dobroci”.

Ojciec oazy
Pragnienie życia w całkowitym ubóstwie zaczerpnięte z Ewangelii, zrodziło ideę powołania do życia nowego zgromadzenia zakonnego, które utrzymywałoby się jedynie z pracy rąk własnych (jak miało to miejsce w Nazarecie, w domu Świętej Rodziny). „Tak bardzo chciałbym, aby te małe ogniska żarliwego i pracowitego życia, odzwierciedlające życie Pana Jezusa, powstawały i oddawały się pod Jego opiekę, jak też Maryi i Józefa” – pisał brat Karol. Nazaretańskie życie realizował na pustyni. Osiadł wpierw na algierskiej Saharze. „Życia Nazaretu, mojego powołania, nie trzeba prowadzić w ukochanej Ziemi Świętej, ale między duszami najbardziej chorymi, owieczkami najbardziej opuszczonymi” – zanotował. Żył bardzo skromnie. Jego pożywieniem były chleb, mleko i daktyle. Pragnął być bratem dla każdego człowieka, niezależnie od jego wiary, poglądów czy społecznego statusu. Kochał ludzi „ze względu na Jezusa”. W swoim domu nazywanym fraternią przyjmował chrześcijan, Żydów i muzułmanów. Wszystkich pozyskiwał dla Chrystusa. Jeden z pustelników muzułmańskich określił go mianem „ojca oazy”. Jego przesłaniem było powszechne braterstwo. Stał się źródłem inspiracji do życia Ewangelią.

Samotnik z Sahary
Pan Bóg pracował w bracie Karolu nieustannie. On zaś posłusznie słuchał Słowa Bożego. Wiedziony Bożym natchnieniem wyruszył na południe Sahary, do krainy plemienia Tuaregów. Zafascynował go afrykański Orient. W jednym z listów do przyjaciela trapista skreślił takie oto słowa: „Trzeba przejść przez pustynię i tam pobyć, aby otrzymać łaskę od Boga. Tam człowiek pustoszeje, wyrzuca z siebie wszystko, co nie jest Bogiem…”. Pustynia zmusiła go do konfrontacji ze swoimi słabościami. W Tamanrasset położonym w południowej Algierii żył jak w eremie, z Jezusem pod jednym dachem (tu z pomocą francuskiego orientalisty o polskich korzeniach Adolfa Motylinskiego opracował słownik francusko-tuareski i tuaresko-francuski). Dzielił trudy pustynnego życia z muzułmanami z Afryki Północnej. Był szaleńczo zakochany w Bogu. Nie odczuwał samotności, choć do najbliższego chrześcijanina miał ponad tysiąc kilometrów. Jak sam wyznał, ukojenie przynosiły mu Najświętszy Sakrament, Najświętsza Dziewica i św. Józef.
W jednym ze swoich zapisków powierzył siebie Świętej Rodzinie: „Jezu, Maryjo, Józefie, oddaję Wam moją duszę, mój rozum, moje życie”. Tuaregowie nazywali Karola de Foucauld „chrześcijańskim marabutem”, czyli człowiekiem zajmującym się sprawami Bożymi. Cieszył się szacunkiem wśród tego koczowniczego ludu wyznającego islam. Wiedział, że tylko praktykowanie Ewangelii w ubóstwie i poniżeniu jest drogą prowadzącą do muzułmańskich serc. Opowiadał się za takim stylem życia, który określał mianem „doświadczenia obecności”. W najuboższym z mahometan widział Chrystusa. Był świadkiem dramatu podziału Tuaregów wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej. Na Saharze również odczuwano jej dalekosiężne skutki. Mimo obawy o swoje życie powziął decyzję o pozostaniu na pustyni i towarzyszeniu rywalizującym ze sobą plemionom. W wyniku nieszczęśliwego splotu wydarzeń 1 grudnia 1916 roku brat Karol od Jezusa zginął strzałem w głowę w pierwszy piątek miesiąca poświęcony Sercu Jezusowemu, które tak umiłował. Wyruszył w swoją ostatnią podróż do domu Ojca, któremu wiernie służył na ziemskim padole, otoczony ubogimi i maluczkimi. Dwa lata temu Kościół wspominał stulecie jego śmierci.

Duchowość Nazaretu
Według ideału, do którego dążył Karol de Foucauld żyją Mali Bracia Jezusa i Małe Siostry Jezusa. Ideał ten można streścić w słowach: życie kontemplacyjne przeżywane w świecie wśród ludzi najmniejszych i najsłabszych. Synowie i córki duchowe brata Karola dzielą trudne warunki życia z bliźnimi. Są z nimi solidarni. Pracują nie na rzecz ubogich i zmarginalizowanych, ale pośród nich. Identyfikują się z najuboższymi. Jest to wymiar braterstwa spotykany w czasach pierwszych chrześcijan. Był to styl życia samego Jezusa. Wtapiają się w społeczeństwo, aby w cichości świadczyć o Bogu bogatemu w miłosierdzie.
Wizja ta przyczyniła się do nowego spojrzenia na monastycyzm. Ich charyzmat można porównać do 30 lat prostego i pokornego życia Jezusa w Nazarecie. Będąc ubogim, kochał ubogich. Umiłował ubóstwo jako drogę do Ojca. Opatrzność Boża w swoim zamyśle umieściła Go w biednej rodzinie. Dała Mu za rodziców Maryję i cieślę Józefa, którzy ciężko pracowali na chleb powszedni. Centrum życia Świętej Rodziny stanowiły modlitwa i praca. Każdy z Jej członków miał swoją misję do spełnienia. Józef czuwał nad wypełnieniem Bożego planu względem Syna Bożego i Jego Matki. Święta Rodzina z Nazaretu stała się modelem dla Małych Braci i Sióstr Jezusa. W cichej, codziennej modlitwie i pracy zbliżają się do Boga przez doświadczenie spotkania z drugim człowiekiem. Nazaretańskie wspólnoty z Francji rozprzestrzeniły się w całym świecie. Są obecne także w Polsce, m.in. w Warszawie, Łodzi, Częstochowie, Szczecinie. Arcybiskup Karol Wojtyła współpracował z Małymi Siostrami Karola de Foucauld, które żyją duchowością Nazaretu, tj. adoracją, modlitwą serca i miłością braterską. Jest to droga ewangeliczna. Duchowi „spadkobiercy” brata Karola głoszą Ewangelię nie słowem, lecz czynem. Ich Nazaretem są ulice miast, do których sam Pan Bóg posyła. Duchowość foucauldiańska opiera się na Ewangelii, Eucharystii i adoracji. Z okazji synodu poświęconego rodzinie papież Franciszek podkreślił, że Karol de Foucauld zachwycił się tajemnicą Świętej Rodziny, więzią Jezusa z Maryją i Józefem oraz cichą pracą i pokorną modlitwą swojego Pana. Jest wzorem na nasze czasy.

 

Justyna Majewska-Michy

Bazylika Sacré-Coeur na Montmartre w Paryżu, gdzie pracował Karol de Foucauld

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!