TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 11:26
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Chrzcielnica i organy

Chrzcielnica i organy

Wśród eytnerowskich dzieł zdobiących bazylikę kolegiacką w Kaliszu są nie tylko ołtarze. W warsztacie kaliskiego snycerza powstała także elegancka dekoracja chrzcielnicy i imponujących rozmiarów prospekt organowy.

Wśród siedmiu sakramentów, przez które życie Boże dociera do dusz ludzkich i utrzymuje je w stanie łaski uświęcającej, trzy: chrzest, bierzmowanie i Eucharystia mają najbardziej podstawowe znaczenie. Chrzest i bierzmowanie ozdabia duszę godnością przybranego dziecięctwa Bożego i zaprawia ją do walki z pokusami, a Eucharystia karmi boską manną w wędrówce przez pustynię życia doczesnego. Wierni, którzy przyjęli te trzy sakramenty, stają się nowym stworzeniem, a w ich duszach mieszka Bóg w Trójcy Świętej Jedyny. Aby wyrazić te wzniosłe prawdy Kościół katolicki korzystał z talentu artystów, którzy potrafili niewidzialne misteria przedstawić za pomocą widzialnych znaków.

Klasycyzujące rokoko
W bazylice kolegiackiej kunsztowną oprawę otrzymały nie tylko ołtarze, gdzie celebruje się Mszę św., ale także chrzcielnica, przy której udziela się odradzającego do życia wiecznego sakramentu chrztu św. Źródło chrzcielne znajduje się w bocznej nawie kościoła, którą zwyczajowo nazywa się nawą św. Wojciecha.
Wykonaną z piaskowca niezbyt urodziwą chrzcielnicę ozdobioną głowami aniołów i rybami zamówił u artysty Władysława Matuszewskiego w 1876 roku ks. Stanisław Chmielewski. Jest ona przykryta cynową, cebulastą pokrywą zwieńczoną krzyżem, która to pokrywa jeszcze do niedawna była zamykana na klucz. Zwyczaj tak rygorystycznego zabezpieczania wody chrzcielnej, poświęcanej niegdyś w trakcie niezwykle skomplikowanej ceremonii jedynie dwa razy w roku: w Wielką Sobotę i w wigilię Zesłania Ducha Świętego, pochodzi ze średniowiecza i miał na celu nie tylko ochronę poświęconej wody przed zabrudzeniem, ale przede wszystkim ustrzeżenie jej przed wykradaniem przez zabobonne osoby, wykorzystujące wodę chrzcielną do czarów i guseł.
W kaliskiej bazylice kolegiackiej o wiele ciekawsza od chrzcielnicy jest dekoracja wnęki, w której ona stoi. Artystyczną oprawę chrzcielnicy wykonano w XVIII wieku w warsztacie Franciszka Eytnera. Ma postać konchowej wnęki, ozdobionej opaską i zwieszającą się od góry fantazyjnie przedzieloną na trzy części za pomocą sznura zakończonego chwostami złoconą kotarą. Cekinowy ornament wykorzystujący motywy wawrzynu, pojawiający się tu i ówdzie, zdaniem dr Ewy Andrzejewskiej, świadczy o początkach klasycyzmu w twórczości Franciszka Eytnera. Jednakże zwieńczenie chrzcielnicy przynależy jeszcze w pełni do frywolnego stylu drugiej połowy XVIII wieku zwanego rokokiem i przedstawia dynamicznie ujętą scenę chrztu Pana Jezusa w Jordanie. Nie trudno zgadnąć, dlaczego artysta wybrał właśnie tę scenę. Zapowiada ona bowiem ustanowienie przez Chrystusa chrztu św. jako skutecznego znaku sakramentalnego, przez który chrzczony zostaje obdarzony przybranym synostwem Bożym.
Przy tej chrzcielnicy 1 stycznia 1826 roku została ochrzczona Zofia Kamila Truszkowska, późniejsza założycielka sióstr felicjanek, która dostąpiła chwały ołtarzy. W założonym przez siebie zgromadzeniu zakonnym Zofia nosiła imię s. Maria Angela.

Radość i muzyka
Św. Augustyn w jednym z kazań zauważył, że jeśli rozważy się misterium zamieszkiwania Boga w duszy obmytej łaską chrztu św., to serce ludzie przepełnia taka radość, że nie można już tylko o niej mówić, ale, aby dać upust uczuciu, trzeba śpiewać. W ten sposób narodziła się muzyka liturgiczna, której w Kościele katolickim nie można sobie wyobrazić bez gry organowej. W bazylice kolegiackiej nie mogło więc zabraknąć króla instrumentów, czyli organów piszczałkowych.
Jak podaje niezwykle skrupulatna i przywoływana już nieraz historyk sztuki dr Ewa Andrzejewska najstarsza wzmianka o organach w kolegiacie pochodzi z 1755 roku. Kanonik Mateusz Chylewski, wizytator biskupi, zapisał, że instrument wykonano z funduszy przekazanych przez nieżyjących już wówczas Antoniego i Katarzynę Szabelkowiczów, zamożnych kaliskich mieszczan. Podczas zawalenia się naw kościoła w 1783 roku instrument ten uległ tak znacznemu zniszczeniu, że opisujący straty ks. Gorczyczewski zanotował z ponurą sumiennością: „kosztowne organy na drobne cząstki pogruchotane”. O nowe organy, których nie mogło przecież zabraknąć na planowanej na 1796 rok koronacji cudownego obrazu św. Józefa, postarał się prepozyt kapituły kolegiackiej ks. Stanisław Józef Kłossowski. Nowy instrument kosztował, a przynajmniej taką kwotę podaje sprawozdanie z wizytacji kolegiaty w 1811 roku, 24 000 zł.
Organy choć wydają się imponującym instrumentem, zwłaszcza gdy grają pełnym brzmieniem, w istocie są niezwykle delikatne. Składają się one bowiem z niezliczonej ilości piszczałek
i z niezwykłej plątaniny kanałów powietrznych. Stąd co pewien czas wymagają gruntownego remontu. Kolegiacki instrument przeszedł co najmniej cztery takie remonty. U początku XX wieku zajmowała się nim firma Spiegel z Rychtala. Dokonano wówczas znaczącej zmiany. „Gazeta Kaliska” tak o niej pisała: „Restauracja organu przeprowadzona jest radykalnie. Klawiatura z boku przeniesiona jest na front, grający więc zwrócony jest twarzą na kościół. Wobec mających się zaprowadzić chórów czysto kościelnych, o co gorąco stara się ks. M. Ciesielski, to zmiana ta, poważną odegra rolę”. Niedługo po tym kolegiackim instrumentem zajmowała się warszawska firma organmistrzowska Adolfa Homana.

Wojenne remonty
Wreszcie najpoważniejszy remont wykonano w czasie II wojny światowej. Kolegiata była wówczas kościołem przeznaczonym przez niemieckie władze okupacyjne dla katolików niemieckich. W kościele posługiwali kapłani z niemieckiego ordynariatu polowego, między innymi ks. Lang, który pozostawił po sobie bardzo dobre wspomnienie. W takich okolicznościach kolegiackie organy poddano gruntownemu remontowi, którego przeprowadzenie powierzono drezdeńskiej firmie Jehmlich. Instrument był gotowy na 5 lutego 1944 roku, kiedy to zaplanowano uroczyste oddanie i poświęcenie organów. W archiwach drezdeńskich organmistrzów zachował się nawet program uroczystości, na który składały się utwory Jana Sebastiana Bacha i Maxa Regera przeplatane pieśniami kościelnymi.
Czwarty i ostatni jak do tej pory remont kolegiackiego instrumentu ma się ku końcowi. Prospekt organowy odzyskał już swój blask. W wyniku skrupulatnej pracy konserwatorów przywrócono pierwotne, żywe szmaragdowo-żółte kolory, a wieńczący instrument anioł grający na długiej szałamai, odzyskał piękny porcelanowy połysk. W takich kolorach widział instrument Franciszek Eytner, w dniu, kiedy dumny ze swej pracy, oddawał go pod opiekę ks. Kłossowskiego. Od tamtego czasu prospekt powiększono nieco po bokach i dodano środkowe pola piszczałkowe. Ta ostatnia zmiana w dość radykalny sposób zmieniła wygląd prospektu, który przybrał kształt trapezoidalny. Była ona jednakże konieczna z uwagi na konieczność pomieszczenia zwiększonej ilości piszczałek.
Oprócz pięknego wyglądu instrument odzyskał wszystkie 27 głosów, w tym trzy głosy językowe. Do perfekcji brzmienia jeszcze trochę brakuje, ale spodziewane strojenie i intonacja instrumentu powinna poprawić jego brzmienie.

Ks. Jarosław Powąska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!