TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 16:01
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Biskup powinien promieniować radością

Biskup powinien promieniować radością?

Najpierw było „tak” powiedziane Ojcu Świętemu i dwadzieścia lat budowania diecezji kaliskiej. Potem było kolejne „tak” i odkrywanie przygody życia na jej etapie zwanym emeryturą. A wyzwaniom nie ma końca. 

O najważniejszych rzeczach dotyczących powstania diecezji i budowania kolejnych jej instytucji opowiedział Ksiądz Biskup w innych rozmowach, a w sposób systematyczny opisał w publikacji, która ukaże się z okazji jubileuszu naszej diecezji. W związku z tym pozwolę sobie na nieco inne pytania. Zastanawiam się, co Ksiądz Biskup czuł wychodząc z najstarszej diecezji w Polsce z zadaniem budowania zupełnie nowej diecezji, nowej jednostki terytorialnej Kościoła, ale przede wszystkim „cząstki ludu Bożego” dotychczas przynależącej do sześciu innych, dodajmy zacnych, diecezji? Od kogo mógł Ksiądz Biskup czerpać inspirację, na czym się wzorować w zadaniu zbudowania diecezji „od zera”? W tym się przecież nie ma doświadczenia...
Ks. bp Stanisław Napierała: Chyba mnie Opatrzność Boża jakoś przygotowywała. Kiedy człowiek patrzy na swoje życie w przeszłości, to zauważa w nim pewną logikę. Niby wszystko działo się przypadkowo, ale było to jakoś powiązane. W moim przypadku widzę, że Opatrzność mnie przygotowywała, przez studia specjalistyczne. Poświęciłem się studiom teologicznym, a w nich interesował mnie przede wszystkim Kościół i to Kościół w ujęciu zarówno teologii łacińskiej, jak i w ujęciu teologii orientalnej. Eklezjologia łacińska akcentuje jedność Kościoła, natomiast eklezjologia orientalna podkreśla wielość Kościołów. Dało mi to pewną syntezę w odpowiedzi na pytanie, czym jest Kościół. Kościół katolicki jest jednością, złożoną z Kościołów diecezjalnych, czyli partykularnych. Myśl wiodąca, która jest tu wyrażona, dotyczy tego, co nazywamy jednością katolicką.
Kiedy zostałem biskupem nowej diecezji, która powstała z części sześciu różnych diecezji, to pojawiło się pytanie właśnie o tę jedność katolicką. Wiedziałem ze studiów, że jedność, którą mamy budować w Kościele naszej diecezji to jedność katolicka, jedność z wielości i w wielości. Diecezja nasza powstała z wielości cząstek: trzech archidiecezji: poznańskiej, gnieźnieńskiej, wrocławskiej i trzech diecezji: włocławskiej, częstochowskiej i opolskiej. Wielość, która wyróżnia naszą diecezję nie jest przeszkodą, lecz tworzywem budowania. Ale uwaga! W wielości wszystko jest uprawomocnione i powinno być wspierane w rozwoju (z wyjątkiem zła). Dzisiaj zło i dobro jest często stawiane na równi. Jako biskup musiałem na to zwracać uwagę, że w wielości, która jest tworzywem budowania naszej diecezji, wszystko jest nie tylko uprawnione, ale potrzebuje wspomagania i akceptacji, żeby miało warunki do rozwoju; wszystko z wyjątkiem zła. Zło trzeba nazywać po imieniu i trzeba je usuwać. Oto odpowiedź, skąd czerpałem wzorzec oraz inspirację.

W tej wielkiej misji tworzenia jedności w wielości bardzo ważny był św. Józef, zwłaszcza w swoim wizerunku kaliskim. Pamiętam jednak z wcześniejszych rozmów, że relacja Księdza Biskupa ze Świętym Józefem Kaliskim nie od razu była taką, jaką ją znamy z wielu lat towarzyszenia Księdzu Biskupowi, kiedy mogliśmy uczyć się miłości i zawierzenia św. Józefowi. Jak mówią dzisiaj młodzi, nie od razu wszystko „kliknęło”. Jaki więc moment, czy proces był decydujący?
Moja bliskość ze św. Józefem i zawierzenie jemu mają swoje dzieje. Po maturze czułem jakieś przynaglenie wewnętrzne, żeby pojechać do Kalisza, do św. Józefa. I muszę powiedzieć, że rozczarowałem się. Dlaczego? Dlatego, że nie znalazłem św. Józefa. Mam na myśli obraz Świętego. Znalazłem obraz Świętej Rodziny, ale nie św. Józefa. Pytałem więc ludzi, gdzie jest św. Józef. Oni wskazywali miejsce, gdzie jest obraz. Wracałem tam, ale znowu widziałem Świętą Rodzinę. Byłem młody i nie śmiałem już więcej pytać. I tak wróciłem z Kalisza, nie zobaczywszy św. Józefa. Takie było moje pierwsze doświadczenie. Przypisywałem je swojej nieumiejętności. Potem, gdy byłem rektorem poznańskiego Seminarium Duchownego, znów poczułem przynaglenie, tym razem, żeby zawieźć do Kalisza seminarzystów i stanąć razem z nimi przy św. Józefie. Wtedy już wiedziałem, gdzie on jest (śmiech). Odprawiliśmy nabożeństwo i zawierzyliśmy seminarium poznańskie św. Józefowi.
Gdy zostałem biskupem diecezji kaliskiej, moje pierwsze kroki skierowałem do św. Józefa. Było to pod wieczór. Spotkałem się ze św. Józefem i zawierzyłem mu w szczerości serca siebie, diecezję i wszystkie sprawy. Dopiero potem udałem się do katedry na spotkanie z księżmi i innymi. W katedrze odbyło się kanoniczne objęcie diecezji.
Kiedy diecezja zaczynała żyć, na samym początku powstało pytanie, jak ją scalić, integrować. Przyszła mi myśl, by św. Józefa z kaliskiego sanktuarium poprowadzić w diecezję. Przecież to jest jej patron. Myśl ta spodobała mi się. Spodobała się również ówczesnemu kustoszowi sanktuarium św Józefa, już nieżyjącemu, księdzu Lucjanowi Andrzejczakowi. Wykonaliśmy dwie kopie obrazu i pojechaliśmy z nimi w pielgrzymce do Rzymu. Ojciec Święty je pobłogosławił. Jedną zostawiliśmy w Rzymie, z drugą wróciliśmy. Przez rok siostry zakonne omadlały obraz, który miał przejść przez diecezję. I św. Józef przeszedł przez diecezję wzdłuż i wszerz w swoim kaliskim wizerunku. Był w każdej parafii, w każdym kościele, w każdej wspólnocie. Wtedy można było widzieć w tej naszej diecezjalnej wielości różnorodnej, jak wszyscy kochają św. Józefa. Wszyscy go przyjmowali z miłością i wielką wiarą. To był ten pierwszy etap scalania diecezji. Bez wątpienia dokonał go św. Józef.
A potem wszystko poszło już lawinowo. Wszystko, co budowaliśmy, było powierzane św. Józefowi. Niektórzy mówią, że postawiłem na św. Józefa... Tak, postawiłem na Józefa i ciągle stawiam. Bo jest to, jak mówił ks. Andrzejczak, niesamowity patron.

Może jubileusz nie jest najlepszą chwilą, aby mówić o trudnościach, ale chciałbym zapytać, która z inicjatyw Księdza Biskupa napotkała najwięcej trudności? Wiemy, że często rzeczy najważniejsze rodzą się w wielkich trudnościach i przeciwnościach, nie wahajmy się użyć tego słowa, przeciwnościach ze strony Złego?
A ja zapytam, księże redaktorze, czy jest możliwa jakaś praca twórcza, jakieś budowanie, bez trudności?

Oczywiście, że nie jest możliwe, stąd pytanie o trudności największe...
Ale jak to klasyfikować, trudność większa, trudność mniejsza? Jeżeli dzieło się uda, to być może towarzyszyła mu wielka trudność, ale tego się nie zauważa, a może być małe dzieło, które się nie udało i wówczas mówią o wielkich trudnościach. Uważam, że trudność jest czymś zwyczajnym, normalnym w naszym życiu, w naszym działaniu, w naszej pracy. Proszę zauważyć, że gdyby nie było trudności, to nic z tego, co robimy, nie dawałoby radości. Trudność, gdy ją człowiek pokonuje, daje poczucie zwycięstwa, poczucie wartości siebie i dzieła. Tanio kupisz tylko to, co nie ma wartości, ale to co ma wartość, kosztuje. W przypadku posługi biskupa chodzi o Kościół, o głoszenie Ewangelii, chodzi ostatecznie o zbawienie ludzi. Jest to przestrzeń zainteresowania złego ducha. On tutaj nie śpi. On ma różne możliwości, żeby stwarzać przeszkody, żeby utrudniać. Trzeba po prostu przyjąć do świadomości to, co mówi Pan Jezus o istnieniu „władcy tego świata”. Gdy spotyka się człowiek z działaniem złego ducha, to nie zwycięży go chytrością, przebiegłością, bo on jest bardziej chytry i przebiegły. Zwycięży go tylko mocami Bożymi. Mocą Ducha Świętego. Zawsze jest ta nadzieja i nie trzeba się lękać, podejmując zadania duszpasterskie, bo jeśli pojawi się zły duch, to on mocą Ducha Świętego zostanie pokonany.
Są oczywiście działania, które nie przynoszą zamierzonego skutku, nie udały się. Wtedy pojawia się w człowieku smutek, a czasami złość i gniew. Najczęściej wtedy są one przedmiotem refleksji: co pominęliśmy, co źle zaplanowaliśmy? I to jest droga do nabywania doświadczenia i mądrości.

Ciężko Księdza Biskupa skłonić do wyjawienia największych trudności, zapytam wobec tego, co sprawiło największą satysfakcję, najwięcej radości w czasie pełnienia posługi w naszej diecezji?
Nie lubię klasyfikować, także radości. Cieszę się, naprawdę cieszę się każdym drobiazgiem. I nie wyobrażam sobie życia, a zwłaszcza posługi kapłańskiej bez radości. To przekonanie wypływa z wiary. Bóg jest radością. Radość jest jednym z imion Boga. Pan Jezus chce żebyśmy się radowali. Gdy szedł na śmierć, to o czym myślał rozmawiając z apostołami podczas ostatniej wieczerzy? O radości: „Aby radość Moja była w was i aby radość wasza była pełna”. Kapłan, w którym nie ma radości, to smutny kapłan, a cóż dopiero powiedzieć o biskupie. Biskup musi radością promieniować. Ja cieszyłem się każdym, nawet małym osiągnięciem, czy było to w dziedzinie duszpasterskiej, organizacyjnej, czy materialnej, czy innej. Cieszyłem się. Gdy przybywałem do parafii, przybywałem z jakimś konkretnym doświadczeniem. Nikt nie wiedział, czym akurat żyłem, jakie miałem zmartwienia, z czym musiałem się zmagać. Kiedy przyjeżdżałem do parafii, wszystko odsuwałem na dalszy plan. Na pierwszym planie pozostawała radość.

Tutaj czuję się absolutnie uprawniony, aby potwierdzić te słowa Księdza Biskupa, kiedy Ksiądz Biskup przybywał do parafii, do ludzi, zawsze Ksiądz Biskup rozkwitał, to jest również nasze kapłańskie doświadczenie. Może nie zawsze było tak radośnie, kiedy choćby mnie Ksiądz Biskup wzywał na jakąś rozmowę w cztery oczy, ale rzeczywiście w parafii ta radość była zawsze widoczna i była wielka. 
Tak, kiedy jechałem na parafie, to tam naprawdę czułem życie.

Jednym z rysów posługi Księdza Biskupa w naszej diecezji była, w moim mniemaniu, konsekwencja, której przykładem niech będzie choćby postawienie na środki masowego przekazu, czyli budowa własnych mediów diecezjalnych, a także niezwykle konsekwentne wspieranie i współpraca z mediami o. Rydzyka, również wtedy, kiedy nie było szczególnie łatwo znaleźć hierarchów, którzy powiedzieliby dobre słowo o charyzmatycznym redemptoryście. Warto było?
Ksiądz redaktor poruszył dwie sprawy. Sprawa pierwsza to własne media diecezjalne, a druga sprawa to współpraca z ojcem Rydzykiem i poparcie jego działalności. Jeśli chodzi o sprawę pierwszą powiem, że miałem świadomość znaczenia i wartości mediów w dziele ewangelizacji. Trzeba pamiętać, że było to po roku 1989, kiedy Kościół w Polsce, po wielu latach otrzymał możliwość posiadania jakichś własnych mediów. Przekonanie, by mieć własne media, było we mnie głębokie i mocne. No i stworzyliśmy, stosunkowo wcześnie, jak na młodą diecezję, Dwutygodnik Diecezjalny „Opiekun” i Radio Rodzina. Były naciski, by nie tworzyć własnych mediów. Nie chodziło o to, by diecezja ich nie miała, ale żeby nie były to media własne. Obawiano się bowiem, zwłaszcza księża, że nie damy rady ich utrzymać. Były naciski także z zewnątrz. Przekonywano mnie, że diecezja kaliska nie powinna posiadać własnych mediów, bo i po co? Mówili, że dopiero powstajemy, a przecież nawet wielkie i bogate diecezje korzystają z podmiotów świeckich, które sponsorują działalność ich radia, czy gazety. Uważałem jednak, że takie media są uzależnione od świeckiego opiekuna, czy sponsora. Tak, były naciski i ze strony duchowieństwa, jak i z zewnątrz, ale udało się wybronić i przekonać innych. Argumentowałem w prosty sposób. W przyszłości, nie wybaczylibyśmy sobie, gdybyśmy nie spróbowali. Jak się nie uda, zawsze możemy przyłączyć się do sieci, czy wejść jako dodatek do jakiegoś tygodnika katolickiego. Najpierw spróbujmy sami. No i tak przekonałem wielu i dzisiaj mamy swoje media. Myślę, że ich poziom jest niezły, tak radia, jak i „Opiekuna”. Diecezja od początku utrzymuje radio, a jeśli chodzi o „Opiekuna”, to on finansuje się ze sprzedaży. Ksiądz redaktor wie dobrze, że jego cena od początku była niższa, niż pism w innych diecezjach.

A więc warto było postawić na własne media. To teraz przechodzimy do kwestii konsekwentnego poparcia o. Tadeusza Rydzyka. Warto było?
Jeśli chodzi o ojca Rydzyka, to po pierwsze – on sam i jego działalność to fenomen w historii naszej Ojczyzny, w dziedzinie ewangelizacji, w dziedzinie życia kościelnego. W dziedzinie kulturowej także. Zjawisko niezwykłe i bogate. Po drugie, jest to człowiek zasad. Nikomu nie udało się go odciągnąć od tego, co stanowi podstawę orientacji człowieka wierzącego, katolika. On pozostaje wierny. Realizuje misję Kościoła. W ciągu tych minionych lat, było wiele ataków na Kościół, na duchowieństwo. Kto ich bronił? Ojciec Rydzyk, Radio Maryja. Po owocach poznaje się człowieka i dzieło. Minęło 25 lat istnienia Radia Maryja i ile ono wydało owoców! Ojciec Tadeusz rozpoczynał od małego radyjka, a dzisiaj radio to obejmuje Polaków na całym świecie. Jakie to wielkie dobro! Potem powstała telewizja Trwam. Powstał szereg innych jeszcze dzieł. Nie można tego nie zauważyć. Nie wolno przyłączać się do tych, którzy te dzieła chcieli zniszczyć. Jak się okazało, ludzie, którzy walczyli z ojcem Rydzykiem, nie mieli na uwadze dobra Kościoła, ani dobra Ojczyzny. Nie mówiąc już o dobru księży. Najbardziej obłudne w tym wszystkim było to, co zresztą stało się zauważalne, że ci ludzie chcieli zniszczyć Radio Maryja i jego założyciela rękami duchownych. Ja skorzystałem ze współpracy z ojcem Rydzykiem. Nasze radio powstało dzięki pomocy ojca Tadeusza. Nie chodzi tutaj o pieniądze. Ojciec Tadeusz doradzał nam. Jego ludzie przyjeżdżali i pomagali nam technicznie. Diecezja na tym wiele zyskała, nie mówiąc już o jej stolicy. Kalisz chyba musiałby się zadłużyć, by mediom świeckim zapłacić za tyle godzin promocji, ile dają mu Pierwsze Czwartki. Ksiądz pyta, czy warto było? Oczywiście, że było warto.

Dzisiaj powiedzmy, to jest w miarę oczywiste, bo wszyscy widzą ten fenomen i nikt już otwarcie nie kontestuje. Natomiast chciałem podkreślić tutaj zasługi Księdza Biskupa właśnie w tamtych czasach, w których co do ojca Rydzyka panowała wielka wstrzemięźliwość...
Mnie się podoba, jeśli ktoś ma zasady i kieruje się prawdą, a ojciec Rydzyk, jak go znam, ma zasady. Jest im wierny. Jego nie przekupisz. Jest człowiekiem, któremu zależy na prawdzie i na dobru wszystkich.

Pozostając Księże Biskupie na polu medialnym, z takiego dziennikarskiego obowiązku zapytam również o to, na ile możemy uważać za prawdziwe bardzo silne głosy poparte choćby wizytą dziennikarzy TVP o bliskości Księdza Biskupa do stolicy arcybiskupiej w Poznaniu zanim objął ją ksiądz arcybiskup Gądecki?
Hmm, księże redaktorze, trzeba o to zapytać dziennikarzy, skoro ksiądz się na nich powołuje.

Rozumiem, że Ksiądz Biskup nie potwierdza i nie zaprzecza...
Nie. Ja tylko twierdzę, że skoro jacyś dziennikarze o tym mówili, to trzeba ich zapytać.

No dobrze, idźmy dalej. W soborowym dekrecie o pasterskich zadaniach biskupów w Kościele Christus dominus czytamy w punkcie 11: „Diecezję stanowi część ludu Bożego, powierzona pieczy pasterskiej biskupa i współpracujących z nim kapłanów, tak by trwając przy swym pasterzu i zgromadzona przez niego w Duchu Świętym przez Ewangelię i Eucharystię, tworzyła Kościół partykularny, w którym prawdziwie obecny jest i działa jeden, święty, katolicki i apostolski Kościół Chrystusowy”. Z tych słów wynika olbrzymia rola pasterza diecezji, proszę nam powiedzieć, jak człowiek sobie radzi z tak ogromną odpowiedzialnością?
Rola pasterza diecezji jest wielka i wielka jest też jego odpowiedzialność. Miałem tego świadomość wtedy, gdy pytano mnie o zgodę, czy przyjmuję wolę Ojca Świętego, żeby być biskupem kaliskiej diecezji. Rola pasterza i jego odpowiedzialność idą w parze. Zadania biskupa diecezji sprowadzają się ostatecznie do tego, by powierzonych mu ludzi prowadzić do Boga, do zbawienia, do Nieba. To jest istota zadania i odpowiedzialności biskupa. Jak to unieść? Od samego początku miałem przekonanie, że mogę liczyć na pomoc Boga. Użyję mocnego sformułowania - nie pchałem się, żeby być biskupem diecezji. Jeżeli więc mnie powołano, to dostrzegłem w tym wolę Bożą. A jeśli Pan tak chce, to będzie błogosławił. I w tym się nie pomyliłem. Gdy nie wiedziałem, jak postąpić, zwracałem się do Boga i Mu mówiłem tak po prostu:  „Panie, przecież to Twoja sprawa. Duchu Święty, oświeć i prowadź”. Taka to rola, taka odpowiedzialność biskupa.

Rezygnacja, którą złożył Ksiądz Biskup na ręce Ojca Świętego po osiągnięciu kanonicznego wieku emerytalnego, była jedną z pierwszych, o ile nie pierwszą, która w ramach nowych ustaleń została od razu przyjęta bez proszenia Księdza Biskupa o pełnienie swojej funkcji jeszcze przez kilka lat, jak to się wcześniej zdarzało. Ksiądz Biskup był zdrowy, w pełni sił, w formie i wszyscy się spodziewaliśmy... Jak z perspektywy czasu ocenia Ksiądz Biskup ten moment swojego życia?
Było to dla mnie zaskoczeniem, bo myślałem, że mi przedłużą, ale otrzymałem odpowiedź, iż Ojciec Święty przyjął moją rezygnację. Jak wiadomo, prawo kanoniczne zobowiązuje biskupa po ukończeniu 75 roku życia, zgłosić Ojcu Świętemu, że osiągnął wiek emerytalny i prosi o decyzję. Tak zrobiłem, z wyprzedzeniem jednego miesiąca. Dodałem też, że czuję się na siłach, mam różne plany i chętnie bym jeszcze dalej poprowadził diecezję, jeżeli Ojciec Święty tak by zdecydował. Nie podjęto tej mojej prośby. Równocześnie Nuncjusz zakomunikował mnie i biskupom polskim, że jest nowe zarządzenie, mianowicie po osiągnięciu wieku emerytalnego, biskupi zaraz będą przenoszeni w stan spoczynku. Biskupi pomocniczy z chwilą zgłoszenia i przyjęcia rezygnacji. Natomiast biskupi diecezjalni po ogłoszeniu następcy. W moim przypadku czas, od kiedy mi zakomunikowano, że Ojciec Święty przyjmuje moją decyzję, do ogłoszenia mojego następcy, trwał około siedem miesięcy. Jak na to patrzeć? Na początku mnie zapytano, czy wyrażam zgodę na decyzję Ojca Świętego, żebym został biskupem kaliskim i wtedy powiedziałem: tak. Teraz Ojciec Święty zakomunikował, że przyjmuje moją rezygnację, więc powiedziałem: tak. Tyle na ten temat.

I na koniec proszę się z nami podzielić świadectwem przeżywania emerytury. Czy bycie Biskupem Seniorem w dalszym ciagu dostarcza satysfakcji i stawia nowe wyzwania?
Tak, dostarcza satysfakcji. Po pierwsze, dlatego, że życie to wielka przygoda. Nie przeżyjesz tej wielkiej przygody, jeżeli życia nie przeżyjesz w całości. Jeśli więc kolejny etap życia nazywa się emeryturą, to trzeba się skoncentrować na tej przygodzie. To jest satysfakcja i powiedziałbym satysfakcja niezwykle emocjonująca. Teraz w okresie emerytury, jakbym bardziej cenił sobie czas; czas, który upływa jakby prędzej. Każdy dzień to wielki dar. Wstajesz i żyjesz. A mógłbyś się nie obudzić. „Wielu snem śmierci upadli, co się wczoraj spać pokładli”. Każdy nowy dzień to jakby miniaturka całego życia. On tak jest ukształtowany, że wstaje, rośnie, rozwija się, osiąga swój szczyt, a potem powoli zachodzi. To coś wspaniałego przeżywać taki dzień. Jakże głęboko i radośnie przeżywa człowiek w czasie emerytury sprawowane posługi kapłańskie! Zawsze z radością, jak mówiłem, jechałem do parafii, ale dzisiaj ta radość, ta satysfakcja jest o wiele głębsza. Wtedy gdy jechałem jako biskup diecezjalny, musiałem obserwować, jak to życie w parafii wygląda, czy czegoś tam nie brakuje. Dzisiaj inni się o to troszczą. A ja? Mnie przypada modlitwa, sama modlitwa, bycie w Kościele i przeżywanie tej rzeczywistości, jaką jest Kościół. Jak cudowne jest wsłuchiwanie się w modlitwę ludzi, ich śpiew! To naprawdę radość i wielka satysfakcja.
Wielką satysfakcją jest to, że mój następca upoważnia mnie, żebym bierzmował, wizytował i pełnił także inne funkcje w diecezji. Jadę do parafii, a ludzie patrzą, dziwią się, że jeszcze jestem. A ja im mówię, że mój następca upoważnił mnie, żebym u was dzisiaj pełnił tę funkcję.
Cieszę się, a oni się uśmiechają.
Czy emerytura stawia wyzwania? Tak, stawia. Trzeba być przykładem. Co innego, gdy człowiek był biskupem, który posiadał władzę, a co innego teraz, gdy jestem biskupem, ale nie mam władzy. To jest ważne - być teraz przykładem, zwłaszcza dla księży. Znać swoje miejsce i być na nim z godnością.
Dalej, proszę księdza redaktora, wyzwaniem na emeryturze jest przygotować się na spotkanie z Panem twarzą w twarz, z tą świadomością, że trzeba będzie zdać sprawę z włodarstwa swego. Komu wiele dano od tego i wiele wymagać będą. Gdy o tym myślę, zawsze konkluduję tak samo: ratunkiem, nadzieją jest Boże miłosierdzie.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

rozmawiał ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!