TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 12:32
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

A w rodzinie Nowaków...(16)

A w rodzinie Nowaków...(16)

Dwa wolne od zajęć szkolnych dni wystarczyły, by Maciek ochłonął po piątkowym wybuchu złości. Tata wrócił wtedy dużo później z pracy i poważna męska rozmowa została przesunięta na sobotę. Właściwie Maciek wszystko już zrozumiał, ale zdecydowany głos taty w tej sprawie przekonał go, że Adam będzie miał swoje „pięć minut” i nie można go źle traktować, bo waży parę kilogramów więcej. Chłopiec postanowił, że po pierwsze, nie będzie już Adama nazywać Kluchą, a po drugie przekona kolegów, by nie nastawiali się do niego tak negatywnie.
Spotkali się w poniedziałek rano w szatni. Adam stał oparty o ścianę. Grzebał w plecaku, udając, że nie widzi Marka i Kacpra. Zerkali na niego i uśmiechali się, ale nie było w tym nic przyjaznego. Maciek wszedł do szatni dokładnie w tym momencie, w którym podszedł do nich Filip. Podszedł owszem, ale jak!? Wszyscy ryknęli śmiechem, bo chłopiec udawał zawodnika sumo. Tylko Adamowi buzia zrobiła się jeszcze smutniejsza.
- Hej! - odezwał się Maciek. – Odbiło ci? Chciałbyś być na jego miejscu?
- Zgłupiałeś? Nikt by nie chciał! - wypalił Filip i nabrał powietrze w usta tak, że wydęły się jak Murzynkowi Bambo z wierszyka dla dzieci. Potem podbiegł do Marka i przebił z nim piątkę.
- Świnia! - nie wytrzymał Adam, a Filipowi policzki omal nie pękły z wrażenia niczym balon.
- Coś ty powiedział?
- Świnia! - powtórzył Adam i gwałtownie doskoczył do niego, wykręcając mu ręce.
- Puść mnie, puść! Ratunku! - wołał Filip tak głośno, że po chwili zjawił się pan woźny.
- Co się tu dzieje! Zostaw go! Czemu nie poszliście na lekcję? Nie słyszeliście dzwonka? - pan woźny wygonił ich z szatni i wszyscy pomaszerowali do klasy. Lekcja trwała już prawie dziesięć minut i jak na złość była to lekcja wychowawcza.
- Dzień dobry. Prowadzę tu pana uczniów. Bardzo chcieliby wytłumaczyć się ze spóźnienia.
- Dzień dobry, dziękuję panie Mietku - odpowiedział pan Wójcik. - Jeszcze nie wiem o co chodzi, ale wyjaśnimy sobie wszystko.
Dalsza część lekcji przypominała trochę rozprawę sądową. Filip był oskarżonym, Adam poszkodowanym, Maciek jego adwokatem, a pozostali mieli tyle do powiedzenia, że prawie zakrzyczeli nauczyciela. Na szczęście pan Wójcik podszedł do sprawy mądrze i z pomysłem. Nie chciał, by rok szkolny zaczął się od kłótni.
- Posłuchajcie mnie uważnie. Jako wasz wychowawca mam nie tylko was uczyć, ale i wychowywać. Nie wierzę, żeby bijatyki rozwiązały jakiekolwiek problemy i nie życzę sobie, byście w ten sposób próbowali to robić. Znamy się od niedawna, ale myślę, że mnie i wam zależy na tym, by do szkoły przychodzić z uśmiechem. Chciałbym widzieć ten uśmiech na twarzach was wszystkich - pan Wójcik spojrzał na Adama. Ten speszył się nieco, ale widać było, że poczuł się trochę pewniej.
- Pamiętacie o zawodach? Zapasy na pewno nie są w nich przewidziane – pogroził palcem Filipowi. - Przyszła mi jednak do głowy pewna myśl. Adam wykręcił ręce Filipowi, za chwilę, mam nadzieję, podacie sobie te ręce na zgodę. Wiem, że dużo w was emocji i zapału do walki, że bardzo chcecie dobrze na tych zawodach wypaść. Może uda się przekuć to na coś dobrego, a Adam ze swoim silnym uściskiem zdobędzie punkty w konkurencji siłowania się na rękę. Co wy na to? Co ty o tym sądzisz? - zwrócił się do chłopca.
Adam wreszcie się uśmiechnął. Podniósł rękę i zacisnął pięść.
- W bieganiu jestem słaby, ale na rękę kładę wszystkich moich kuzynów. Mogę spróbować - powiedział na jednym wydechu, jakby bojąc się, że nie starczy mu odwagi na nic więcej. Ciągle był tutaj nowy i trudno było mu odnaleźć się w innym mieście, szkole i klasie.
Po lekcjach Filip, Marek i Kacper postanowili sprawdzić, czy Adam rzeczywiście jest taki silny. Okazało się, że jest. W szatni zrobiło się głośno, bo chłopiec nie miał sobie równych. Tym razem pan Mietek nie zwrócił im uwagi. Patrzył na dzieci, myśląc o swoich szkolnych latach. Maciek natomiast pomyślał , że rodzice mieli rację. Adam jeszcze pokaże na co go stać. Adam, bo od tego dnia nikt już w klasie nie wołał do niego Klucha.


Ewa Makowska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!