TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 16 Kwietnia 2024, 09:09
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

A w rodzinie Nowaków...(17)

A w rodzinie Nowaków...(17)

- Mamo - zagadnęła Ola, wyciągając książki i zeszyty z tornistra. - Czy ty pamiętasz, kto cię uczył w pierwszej klasie?
Pani Nowak stała w przedpokoju przed otwartą szafą. Każdego roku należało zrobić przegląd kurtek, czapek, szalików i butów. Zimowych oczywiście. Brrr, pomyślała na samą myśl o zbliżającej się zimie. Może trochę za wcześnie na przymierzanie tych wszystkich rzeczy, ale wolała to zrobić, by nie dać się zimie zaskoczyć.
- Oczywiście, że pamiętam - odpowiedziała. Nie tak łatwo zapomina się swoich nauczycieli. Niektórych wspomina się bardzo dobrze, a niektórzy nawet po latach, gdy się o nich pomyśli, wywołują ciarki na plecach. Moja pani Beata była dobrą nauczycielką, ale zdecydowanie lepiej wspominam i pamiętam panią Marylę. Uczyła mnie od czwartej klasy. Biologia i chemia. Nie było łatwo, ale pani Maryla była też naszą wychowawczynią, więc mieliśmy też czas na inne sprawy.
- Jakie sprawy? O czym rozmawiacie? – zapytali równocześnie Maciek i jego tata.
- O szkole. Ola pewnie już myśli o Dniu Nauczyciela, a ja opowiadam jej troszkę o moich szkolnych latach - pani Nowak uśmiechnęła się. - W każdym roku szkolnym wyjeżdżaliśmy na wycieczkę z jednym lub dwoma noclegami. Bywały też wyjazdy jednodniowe, ale zdecydowanie woleliśmy te pierwsze. Ileż było śmiechu, wariacji i żartów! Po każdej wycieczce pani Gładkowska mówiła, że już nigdy nigdzie z nami nie pojedzie i że musi się za nas wziąć, bo nauka jest najważniejsza. Uczyliśmy się dobrze, a najpóźniej w październiku rodził się plan kolejnej wspólnej wyprawy. Bardzo, bardzo mile ją wspominam.
- Ojej! - rozmarzła się Ola. - Może pani Iza zorganizuje wyjazd do stadniny koni. Mamy już tyle zielonych kropek na naszej tablicy. Pamiętacie? Może szykuje się jakaś niespodzianka!
- Myślę, że teraz to wy musicie przygotować niespodziankę dla swojej nauczycielki. Jej święto tuż, tuż. Trzeba też pamiętać o pani katechetce.
Ola niemal natychmiast pobiegła do swojego pokoju. Wyjęła kolorowe kartki, trochę bibuły, kredki i klej. Nikomu nie pozwoliła podglądać, co takiego robi. Bardzo się starała, by jej rysunek był ciekawy i ładny.
- Ale piękny! - pochwalił córkę tata. - Pani Iza na pewno będzie zachwycona.
Pan Nowak miał rację. Nauczycielka nie kryła wzruszenia patrząc na wielkie czerwone serce ozdobione mnóstwem kolorowych kwiatków. Okazało się, że nie tylko Ola wpadła na pomysł zrobienia laurki. Podobne przygotowała prawie połowa dzieci z jej klasy. Pani Iza zapewniła, że wszystkie schowa do teczki, tak by żadna się nie zgubiła i nie zniszczyła. Dodała też, spoglądając na tablicę zieloną jak łąka, że planuje dla swoich uczniów wyjście do kina.
Maciek w przeddzień święta poszedł do szkoły troszkę wcześniej. Zaraz po pierwszej lekcji zapukał do sali pierwszaków, by wręczyć kwiaty pani Joli. Bardzo się ucieszyła, uściskała chłopca i pomyślała sobie, że kwiaty są ważne, ale o wiele ważniejsza jest pamięć i wdzięczność. Wychowawca Maćka, pan Wójcik także dostał kwiaty. Powiedział jednak, że prawdziwym prezentem jest dla niego patrzeć na uczniów, którzy nie kłócą się, nie obrażają jedni drugich, starają się współpracować i zwyczajnie się lubią.
Po południu Ola i Maciek razem z rodzicami stali w przedpokoju gotowi do wyjścia. Zrobiony wspólnie duży różaniec z kasztanów przypominał, by wziąć do ręki ten prawdziwy. Pani Nowak chwyciła torebkę i usłyszała dźwięk telefonu.
- Halo, cześć Alicja! - odezwał się dobrze znany głos pani Zduniak. - Nie uwierzysz, ale Marta znów ma gorączkę. Obawiam się, że to coś poważnego.
- Hej - odpowiedziała pani Nowak. - Przykro mi, kilka dni było spokojniejszych, a teraz znowu…
Obie sąsiadki wiedziały, że sezon na jesienne przeziębienia trwa, ale jak wszystkie mamy miały nadzieję, że ominie ich dzieci. Niestety mała Marta złapała kolejną infekcję. Pani Nowak szybko zaoferowała swoją pomoc.
- Mów śmiało, jeśli mogę coś dla ciebie zrobić!
- Właśnie dzwonię w tej sprawie. Czy możesz zabierać moją Zosię na Różaniec? Tylko przez ten tydzień, bo Bogdan pracuje po południu, a ja… no z Martą nie dam rady - pani Zduniak liczyła na pomoc sąsiadki. Nie zawiodła się. I tak po chwili dołączyła do nich Zosia, a jej mama mogła zająć się młodszą córką.
W kościele dziewczynki siedziały obok siebie. Kilka rzędów dalej, w ławce siedziała pani katechetka. Widząc modlące się uczennice, po raz kolejny uśmiechnęła się w dniu swojego święta.

Ewa Makowska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!